Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 18 listopada 2024 17:43
Reklama dogadać się w małżeństwie

„Nadwywiad” - najgroźniejsza hitlerowska prowokacja z podkarpackimi wątkami

Była to jedna z najbardziej niebezpiecznych i misternie przygotowanych prowokacji niemieckich wymierzonych w Polskie Państwo Podziemne. Z inspiracji hitlerowskich służb powstała fikcyjna, konspiracyjna organizacja nazywana „Nadwywiadem”, której udało się przyciągnąć do siebie sporą rzeszę niczego nieświadomych osób. Istotną rolę odegrały tu m.in. dwie osoby pochodzącego z obecnego Podkarpacia.
Alfred Spilker - oficer rozpracowujący polskie podziemie
Alfred Spilker - oficer rozpracowujący polskie podziemie

Organizacja, za stworzeniem której najprawdopodobniej stały Abwehra – niemiecki wywiad wojskowy i Sonderkommndo IV AS Sicherheitspolizei (specjalna jednostka Policji Bezpieczeństwa w Warszawie), zaczęła funkcjonować w 1942 roku. Hitlerowski plan był niezwykle sprytny i przebiegły. „Nadwywiad Rządu Londyńskiego” miał być rzekomo ściśle zakonspirowaną, nawet przez oficjalnymi władzami podziemnymi, strukturą działającą na osobiste polecenie premiera rządu emigracyjnego i Naczelnego Wodza gen. Władysława Sikorskiego.

Józef Hammer Baczewski

W krótkim czasie do organizacji zwerbowano około stu osób, w zdecydowanej większości nie mających pojęcia, że biorą udział w niemieckiej grze. Jej członkowie byli przekonani, że działają z upoważnienia najwyższych władz emigracyjnych. Składali specjalną przysięgę, mieli członkostwo w „Nadwywiadzie” zachować w ścisłej tajemnicy, nawet przed innymi osobami zaangażowanymi w pracę na rzecz ruchu oporu.

Czołową postacią prowokacji był niejaki Józef Hammer-Baczewski vel Henryk Szweycer. Niewiele wiemy o tej tajemniczej postaci. Według różnych źródeł urodził się około 1890, najprawdopodobniej w Sanoku. As podziemnego wywiadu i kontrwywiadu Kazimierz Leski twierdził, że Hammer był pochodzenia żydowskiego, ponoć miał matkę Żydówkę. Wiele wskazuje, że przed wojną służył w stopniu podoficerskim w Wojsku Polskim. 

Wiele wskazuje, że późniejszy współtwórca „Nadwywiadu”,  miał kontakty z niemieckim wywiadem jeszcze w okresie międzywojennym. Według Leskiego Hammer był człowiekiem bardzo inteligentnym, przebiegłym, posiadającym ponadprzeciętne zdolności organizacyjne. Był niezwykle przekonujący w bezpośredniej rozmowie. W inwigilację polskiego podziemia został zaangażowany już na początku okupacji. Niemieckim mocodawcom miał się zasłużyć m.in. rozpracowaniem członków warszawskich władz Stronnictwa Narodowego, wydaniem dwóch współpracowników Delegatury Rządu na Kraj. Jego „zasługą” miała być także wpadka podziemnej radiostacji i szereg innych sukcesów Gestapo.

Najprawdopodobniej jednym z pomysłodawców stworzenia „Nadwywiadu” (w Gestapo funkcjonującego pod kryptonimem V-42) był  SS-Hauptsturmführer (kapitan) Alfred Spilker, uważany za jednego z najgroźniejszych specjalistów od rozpracowywania polskiego podziemia. Kierował on strukturą wywiadowczą dysponującą ogromnymi środkami finansowymi, której zadaniem było przenikanie do struktur ruchu oporu. Spilker, ani jego współpracownicy, nie brał udziału w przesłuchaniach czy aresztowaniach. Miał zbierać informacje. Ze szczątkowych informacji wynika, że nie przeżył wojny, miał zginąć w 1945 roku w oblężonym przez wojska radzieckie Poznaniu.

Likwidacja agenta

Rozpracowujący później organizację oficer kontrwywiadu Związku Walki Zbrojnej/ Armii Krajowej Bernard Zakrzewski „Oskar” tak charakteryzował ją w swoim artykule zamieszczonym w jednym z numerów popularnego tygodnika „Stolica” w 1976 roku:

- Gestapo w porozumieniu i raczej za inspiracją Abwehry i w ścisłej z nią współpracy postanowiło założyć organizację prowokacyjną, nadając jej pozory, że jest to organizacja typu wywiadowczego założona na osobiste polecenie gen. Sikorskiego, która ma kontrolować, rejestrować i informować gen. Sikorskiego o pracy i poczynaniach tak kierownictwa ZWZ jak i Delegatury Rządu. Koncepcja była mądrze pomyślana i pomysłowa. Podano osobom zaproszonym do niej, że z uwagi na charakter tej organizacji obowiązuje specjalna konspiracja, że niczego nie można pod żadnym pozorem ujawniać wobec innych osób, nawet na najwyższym szczeblu  Delegatury, jak i Komendy Głównej ZWZ.

Na trop „Nadwywiadu” władze podziemne trafiły na przełomie 1941 i 42 roku, gdy okazało się, że Niemcy mocno inwigilują siatkę konspiracyjną na terenie Pawiaka – osławionego więzienia, gdzie przetrzymywano wielu członków ruchu oporu. Związek Walki Zbrojnej dysponował tu silna strukturą umożliwiającą kontakt więźniów ze światem zewnętrznych. Za jej pośrednictwem przekazywano m.in. grypsy, informowano o przebiegu śledztw, ostrzegano zagrożonych aresztowaniami.

Podziemny kontrwywiad uzyskał niepokojące informacje, że Niemcy kontrolują wypływającą z Pawiaka korespondencję. Zdarzało się, że u ostrzeganych ludzi zjawiało się Gestapo jeszcze przed dostarczeniem im grypsu. Przeprowadzone śledztwo wykazało, że na pewnym etapie, nieświadomi konspiratorzy przepisywali treść korespondencji, na polecenie tajemniczej organizacji, mającej podlegać bezpośrednio Naczelnemu Wodzowi. Ustalono wkrótce, że na jej czele stoi Hammer-Baczewski, tytułujący się pułkownikiem, posługujący się także pseudonimami „Lech” i Wujek”. Dla uwiarygodnienia się, werbowanym członkom ”Nadwywiadu” pokazywał sporządzone na kawałku materiału rzekome pismo gen. Sikorskiego zlecającego mu stworzenie organizacji.

Działalność Hammera-Baczewskiego stwarzała ogromne zagrożenie dla konspiracji. Wojskowy Sąd Specjalny wydał na niego wyrok śmierci. 30 czerwca (lub 1 sierpnia - według innych źródeł)  1942 roku członkowie specjalnej komórki likwidacyjnej dopadli Hammera niedaleko jego lokalu konspiracyjnego przy ulicy Tamka. Śmiertelnie ranny szef „Nadwywiadu” zmarł wkrótce w szpitalu. Znaleziono przy nim prawdziwą fortunę: około miliona ówczesnych złotych, dolary i brylanty (przygotowane na wypłaty dla współpracowników). Przy sobie miał także cztery okupacyjne dowody tożsamości – kenkarty i legitymację   

„Pantera”  

Śmierć niemieckiego szpiega nie oznaczała jeszcze końca organizacji, o której funkcjonowaniu informacje napływały z różnych źródeł. Tu pojawia się inna, związana z obecnym Podkarpaciem, ciekawa postać – Władysława Boczonia ps. Pantera. Był to przedwojenny jeszcze oficer polskiego kontrwywiadu, urodzony w 1910 roku w Zalesiu koło Niska, syn posła na Sejm II Rzeczypospolitej - Ludwika. 

Boczoń miał na początku wojny wpaść w ręce Niemców. Od egzekucji uchroniło go ponoć powołanie się na znanego mu oficera Abwehry. Hitlerowcy polecili mu inwigilację polskiego podziemia.  „Pantera” - jak  sam później twierdził – zaczął pracować na dwa fronty.  Latem 1942 roku został skierowany do Warszawy. Tu nawiązał kontakt z kontrwywiadem podziemnym. W czasie spotkania z „Oskarem” przedstawił posiadane informacje o „Nadwywiadzie” i inwigilacji ruchu oporu. Do jego rewelacji podchodzono jednak z dużą ostrożnością, stwierdzono, że przekazane materiały zawierają trochę prawdziwych danych, ale również wiele fałszywych informacji i nieścisłości. Niemniej jednak podjęto z nim ograniczoną współpracę.

W międzyczasie dalej rozpracowywano „Nadwywiad”, na celowniku znalazł się następca Hammera - niejaki Edward Zajączkowski, którego śmiertelnie zraniono jesienią 1942 roku w lokalu kontaktowym przy ulicy Marszałkowskiej. Wkrótce, nieświadomy niczego, pojawił się tam „Pantera”, który czym prędzej, obawiając się o własne życie, wyjechał z Warszawy informując Spilkera, że nie jest w stanie wykonać powierzonych mu zadań.

Jaką rzeczywiście rolę odgrywał w całej sprawie Boczoń trudno dzisiaj jednoznacznie ustalić. Po wojnie za współpracę z Niemcami został aresztowany i skazany na 8 lat więzienia, wyszedł w 1955 roku. Do końca życia utrzymywał, że był podwójnym agentem, działającym w rzeczywistości na rzecz Podziemnego Państwa Polskiego. W środowiskach AK uważano go jednak powszechnie za prowokatora.

„Nadwywiad” ostatecznie został zlikwidowany przez polskie podziemie, jego historia nadal jest jednak mało zbadana i pełna tajemnic, w materiałach źródłowych i wspomnieniach jest wiele sprzeczności. Według Boczonia liczba zwerbowanych członków organizacji miała wynosić 210. Trudne są do oszacowania straty wyrządzone podziemiu w czasie jej funkcjonowania. Niewątpliwie wiele osób zapłaciło najwyższą cenę… 

 

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama