Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 18 listopada 2024 17:48
Reklama dogadać się w małżeństwie

17 listopada 1924. Tragiczny finał policyjnego pościgu za bandytą

W listopadzie 1924 roku w Gliniku Mariampolskim koło Gorlic w czasie pościgu za groźnym bandytą zginął miejscowy posterunkowy Franciszek Kiebała. Jego śmierć wstrząsnęła lokalną społecznością.
17 listopada 1924. Tragiczny finał policyjnego pościgu za bandytą

Było południe, 17 listopada 1924. Dawid Krieger, syn Salomona Żyda, gimnazjalista ze Stróżówki, jadąc rowerem,  wracał właśnie ze szkoły do domu. Kiedy przejeżdżał przez Glinik Mariampolski przybliżył się do niego rowerzysta, który również zmierzał w kierunku Libuszy. Człowiek ten - jak się później okazało Farnciszek Duda, rodem z Wojkówki pod Krosnem - zagadnął nastolatka na temat roweru ale kiedy zobaczył zbliżający się zaprzęg konny zachowaniem swym zaszokował. 

- Jestem bandytą – rzucił –  i muszę im wyrwać, choć mnie  ścigają. Chwilę potem zdumiony chłopiec był świadkiem napadu. Rowerzysta podjechał do wozu, którym wracali z Biecza rzeźnicy Wildowie i Sznajder z Gorlic. Wyjął z kieszeni pistolet i wystrzelił. Konie pędem pognały w kierunku wsi.

Dawid uciekał co sił w nogach. W Słomiance, przysiółku Glinika, dostrzegł idącego drogą policjanta. Był to znany mu posterunkowy Franciszek Kiebała z miejscowego posterunku. Zatrzymał rower i szybko opowiedział wszystko, co zobaczył.

Policyjny pościg

Posterunkowy zareagował natychmiast. Zapytał o możliwość wypożyczenia koni albo roweru. Chłopiec bez wahania oddał swój jednoślad. Policjant wsiadł na rower i czym prędzej wyruszył za złoczyńcą. Po drodze do Libuszy spotkał pieszego, który - jak się okazało - również został napadnięty przez bandytę-rowerzystę. Napastnik miał podjechać do piechura z głośnym śpiewem na ustach, nagle wyjąć broń i zastraszonemu człowiekowi przeszukać kieszenie. Kiebała pojechał we wskazanym mu kierunku. Złoczyńcę dogonił w pobliżu rafinerii w Libuszy

Nazajutrz, Komendant powiatowy komisarz Antoni Unsing tak zrelacjonował przebieg akcji w swym raporcie do prokuratury.

- W tym momencie oglądnąwszy się ów osobnik spostrzegł ścigającego go post. Kiebałę. Ponieważ droga w tym miejscu ma dość silne wzniesienie, więc post. Kiebała zbliżył się znacznie ku umykającemu, który tymczasem podjechawszy pod parkan domu inżyniera Dworzaka w rafinerii w Libuszy rzucił rower pod parkanem i biegiem przez podwórze schował się za róg tegoż domu. Tymczasem post. Kiebała również porzucił rower pod parkanem i mając jeszcze karabin przez ramię szukał kierunku ucieczki zbiegłego, sądząc, że ten pobiegł prosto w pole. (…)

Strzelanina

Policjant nie wiedział, że u Dworzaków mieszka siostra ściganego, i że tam może być cel jego ucieczki.  To go zgubiło. Duda widząc posterunkowego na swym tropie, wyskoczył zza rogu, mając już pistolet w ręce. Posterunkowy Kiebała również ściągnął karabin, wymierzył, pociągnął za języczek spustowy, lecz nabój nie wypalił. Duda zaś przyskakując coraz bliżej wystrzelił 2 lub 3 razy i trafił posterunkowego Kiebałę w lewą stronę szyi, naruszając częściowo tętnicę. Równocześnie Kiebała wystrzelił po raz drugi i trafił Dudę powyżej prawego łokcia.

Duda uciekł za dom inżyniera Dworzaka, po czym, wybijając szybę w drzwiach, wtargnął do jego wnętrza. Wbiegł na piętro, przebiegł przez całe mieszkanie i przez okno jeszcze strzelał do policjanta, który opierał się o filar.  Tym razem strzały chybiły.

Ciężko rannego Kiebałę ratował inżynier Eugeniusz Niemiricz i szofer rafinerii Kazimierz Włodek. Inżynier polecił robotnikom aby przenieśli go do fabrycznego laboratorium. Tak też się stało.

Tymczasem Duda, ukrywając się w domu Dworzaków planował co dalej. W mieszkaniu zastał swojego znajomego Mazurka. Zażądał od niego rewolweru, a ten spełnił żądanie oddając swojego bębenkowca na pięć naboi. Kiedy Duda zobaczył, że policjanta już nie ma, zdecydował się na ucieczkę. Wybiegł z domu i pobiegł w kierunku wsi. Wprost szalał! Wołał, że wszystkich pozabija! Strzelał do ludzi, którzy pojawili się na jego drodze. Przebiegł przez portiernię zakładu. Kule poleciały w kierunku portiera Wojciecha Zięciny, który zdołał ukryć się w laboratorium oraz robotnika Stanisława Lachowskiego.

Zatrzymanie

Wśród osób, które próbowały udzielić pomocy rannemu policjantowi był majster Romuald Kubica. Z  rąk niosącego policyjny karabin inżyniera Niemiricza wyrwał broń i pobiegł za bandytą. Wyskoczył na nasyp, przystanął i wymierzył w uciekającego, dwukrotnie naciskając spust. Jeden ze strzałów był celny. Duda po raz drugi został trafiony. Wcześniej policjant trafił go w lewe przedramię, teraz kula wystrzelona przez majstra Kubica trafiła w rękę prawą, powyżej łokcia.

Bandyta zdołał jeszcze dotrzeć pod kościół w Libuszy. Tam opadł z sił z powodu upływu krwi i usiadł przy drodze. Po chwili na miejscu był Kubica oraz robotnicy: Marcin Szubryt i Jan Kasza oraz szofer rafinerii Kazimierz Włodek. Kubica trzymając w ręku karabin Kiebały wezwał Dudę do odrzucenia broni. Zaraz potem przestępca został obezwładniony. Zatrzymanemu odebrano rewolwer, pistolet Steyer kal. 6.35 i sztylet. Został on następnie doprowadzony do laboratorium zakładowego, gdzie udzielona mu została pierwsza pomoc. Tam też wkrótce dotarł dorożką zaalarmowany o wydarzeniach komendant posterunku w Gliniku Mariampolskim, przodownik Konstanty Kokodyński wraz ze starszym posterunkowym Władysławem Gancarczykiem. Mundurowi odstawili aresztanta do szpitala w Gorlicach, a następnie do Prokuratury Sądu Okręgowego w Jaśle, celem oddania pod sąd doraźny.

Warto podkreślić, że mieszkańcy Gorlic byli mocno zbulwersowani całą sprawą. Pod szpitalem, w którym znaleźli się policjant i bandyta, zgromadziła się liczna publiczność. - Eskortowanego Dudę – pisał komendant Unsing – trzeba było bronić przed napaścią oburzonego tłumu (…).

Śmierć policjanta

Policjant był w ciężkim stanie. W przełyku tkwiła kula kal. 6.35, która naruszyła tętnicę. Usunięcie pocisku wiązało się z wysokim ryzykiem. Podjęli je lekarze gorliccy, lecz nie zdołali go wyjąć. Dlatego zdecydowano się przewieźć rannego do Krakowa, gdzie była aparatura, za pomocą której można było zrobić prześwietlenie i dokładnie zlokalizować położenie kuli. 

19 listopada w południe, komendant powiatowy komisarz Unsing wysłał telegram do Stanisława Pilcha, komendanta okręgu (wojewódzkiego) w Krakowie z prośbą o zarządzenie, aby w tym samym dniu na dworcu kolejowym w Krakowie czekała karetka pogotowia ratunkowego albo auto, które przewieźć mogło rannego do szpitala OO. Bonifratrów,  gdzie natychmiast powinna być wykonana operacja. Kiebałę planowano przewieźć pociągiem pośpiesznym. Komendant sugerował spowodowanie aby o godz. 17. w szpitalu oczekiwał profesor Hładij.

Pomimo tych zabiegów, przeprowadzonej operacji w Krakowie, życia starszego posterunkowego Franciszka Kiebały nie zdołano uratować. 27 listopada 1924 r. policjant zmarł w krakowskim szpitalu.

Ostatnie pożegnanie

Bohaterski policjant został pochowany 1 grudnia 1924 r. na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. W ostatniej drodze towarzyszyli mu krewni, znajomi oraz liczne grono policjantów. Nabożeństwo odprawiono w kościele OO. Karmelitów. Posterunkowy Kiebała uznany został za poległego  śmiercią chwalebną. Ciekawe, czy w tamtej okolicy  przetrwała gdzieś pamięć o policjancie, który zapłacił najwyższą cenę w obronie mieszkańców ziemi gorlickiej?

Biogram

Franciszek Kiebała, syn. Józefa i Marii z d. Jajko. Urodził się 13 września 1899 r. w Nawsiu w powiecie ropczyckim, w parafii Wielopole Skrzyńskie. Ukończył cztery klasy szkoły ludowej, do 20 roku życia pracując na roli w gospodarstwie rodziców. W lutym 1919 r. został powołany do wojska i wcielony do 20 pułku piechoty, w którym służył do maja 1920 r. Walczył na froncie z bolszewikami pod Warszawą, Wilnem i Kijowem. Następnie przydzielony do 31 Baonu Celnego w Dobczycach, gdzie był sanitariuszem. W czerwcu 1922 r. przeniesiony do 1. pułku piechoty  w Nowym Sączu, w którym służył miesiąc, do zwolnienia. Po półrocznym pobycie  w domu 1 stycznia 1923 r. wstąpił do Policji Państwowej. Rozkazem nr 3 komendanta okręgu krakowskiego z 8 stycznia 1923 r. został skierowany do służby do Powiatowej Komendy Policji Państwowej w Gorlicach, na posterunek w Gliniku Mariampolskim. 16 sierpnia 1923 r. mianowany stałym posterunkowym. W „Periodycznej Liście Kwalifikacyjnej” za 1923 r. w rubryce „zalety osobiste” komendant posterunku Konstanty Kokodyński napisał, że był „prawy, dobry, odważny i dość ambitny, roztropny, zachowanie grzeczne i koleżeńskie.” Brakowało mu jeszcze doświadczenia zawodowego, kurs posterunkowych był jeszcze przed nim. 

Fot. Archiwum

Ten i inne ciekawe artykuły związane m.in. z historią kryminalistyki i policji można znaleźć na stronie autora: www.skibamariusz.pl

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama