Spod jego dłuta wyszły m.in. warszawska Nike, nowohucki Lenin, słynny rzeszowski Pomnik Walk Rewolucyjnych, ale też pomniki Jana Pawła II. Prof. Marian Konieczny, rodzinnie związany z ziemią sanocką artysta, niewątpliwie należał do najwybitniejszych współczesnych rzeźbiarzy polskich. Przyszło mu żyć w dwóch różnych systemach politycznych, co miało wpływ na jego twórczość i na postrzeganie niektórych jego dzieł.
Marian Konieczny urodził się 13 stycznia 1930 roku w Jasionowie koło Brzozowa, w Brzozowie też kończył tamtejsze Gimnazjum. Artystyczne talenta wyniósł z rodzinnego domu. Po latach wspominał w rozmowie z Onetem:
- Od niepamiętnych czasów miałem zdolność, chęć i ciągle rysowałem. Sprzyjała mi mama, która dbała o to, żebym miał ołówki czy kredki. Potem jak byłem w piątej klasie, doceniając moje zamiłowania, pani nauczycielka dała mi do przeczytanie "Historię żółtej ciżemki". Po przeczytaniu zidentyfikowałem się z Wawrzusiem, który pasł krowy tak jak ja i rzeźbił pastuszka. I ja postanowiłem takiego wyrzeźbić. Uznałem, że to wyższa klasa i trwalsza niż malarstwo. Tak w skrócie mogę powiedzieć, że trwa to od dziecka do dziś.
W 1954 roku Konieczny ukończył krakowską Akademię Sztuk Pięknych im. Jana Matejki, gdzie kształcił się pod okiem samego Xawerego Dunikowskiego, przez kolejne pięć lat studiował w Instytucie im. Repina w ówczesnym Leningradzie (dzisiaj Petersburg). Po zakończeniu nauki powrócił na krakowską ASP - tym razeim jako pracownik - i związany był z uczelnią szereg w latach. W latach 1972-1981 był jej rektorem.
Nike i pomnik Lenina
Żyjąc w takich, nie innych czasach zdecydował się iść z dziejowym prądem, co później często mu wytykano, chociaż niewątpliwie mogło to pomóc w karierze. W 1948 roku wstąpił do Związku Młodzieży Polskiej, w 1953 do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Należał też do Związku Nauczycielstwa Polskiego i Związku Polskich Artystów Plastyków. Sam Konieczny tłumaczył później wybory życiowe i polityczne wrodzoną propaństwowością. Jego ojciec był w czasach austro-węgierskich wójtem rodzinnego Jasionowa, później członkiem międzywojennego, prosanacyjnego Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. On wpoił synowi, że Polskę należy budować i dla niej pracować niezależnie od panującego aktualnie ustroju.
Marian Konieczny szerzej znany stał się w latach 60. XX wieku za sprawą pomnika Bohaterów Warszawy (“Warszawskiej Nike”) upamiętniającego poległych i zamordowanych w czasie II wojny światowej mieszkańców stolicy. Projekt Koniecznego - przedstawiający półleżącą, wznoszącą się kobietę z mieczem - został wybrany w drodze konkursu z ponad stu propozycji. Odsłonięto go w 1964 roku.
Marian Konieczny zasłynął kilka lat później monumentalnym, sześciotonowym i sześciometrowym pomnikiem Włodzimierza Lenina w Nowej Hucie, który przetrwał do 1989 roku, gdy został zdemontowany wraz z dotychczasowym systemem. Dzisiaj jest ozdobą.... prywatnego wesołego miasteczka należącego do ekscentrycznego szwedzkiego milionera Boga Benghta Erlandssona. Nieco przerobiony posąg wodza Rewolucji Październikowej z kolczykiem w uchu i papierosem w ustach nie wzbudza już kontrowersji ani protestów. Co ciekawe artysta ze swojego dzieła nie był zadowolony.
- Nie należał do moich arcydzieł. Miał za dużą głowę i wydawał się ciężki, toporny i ociężały. On stanął, a ja zająłem się innymi projektami - mówił jakiś czas temu Marian Konieczny w wywiadzie dla portalu Onet. Zresztą pomnik nie był jedynym “spotkaniem” artysty z Włodzimierzem Iljiczem. W czasie studiów wynajmował stancję, która jak się okazało miało swe niezwykłe tajemnice. W latach 1912-1914 w czasie swojego pobytu w Krakowie mieszkał tam właśnie przyszły twórca Związku Sowieckiego.
Rzeszowska “c...”
Na Podkarpaciu niewątpliwie największy rozgłos Koniecznemu przyniosło stworzenie pomnika w Rzeszowie, zwanego jednym razem Czynu Rewolucyjnego, innym Walk Rewolucyjnych. Odsłonięto go z pompą 1 maja 1974 roku, dzisiaj jest on nieodłącznym elementem pejzażu Rzeszowa wykorzystywanym w licznych materiałach promocyjnych, jednocześnie jest przez co niektórych zacięcie zwalczanym jako relikt przeszłości, chociaż do końca nie wiadomo co on rzeczywiście symbolizuje.
Charakterystyczny kształt pomnika sprawił, że już od początku został ochrzczony przez miejscowych „Wielką c…”, gdzie c…, którego z szacunku dla Czytelników nie rozwinę, oznacza wulgarne określenie damskiego narządu rozrodczego. Zapewne intencje twórcy i inspiratorów były inne.
Instytut Pamięci Narodowej wydał opinię, że pomnik to symbol komunistycznego totalitaryzmu. Zwolennicy (przeważający zdecydowanie w Rzeszowie) utrzymania pomnika w obecnym kształcie, a zwłaszcza jego powrotu we władanie miasta, dokonali zaś swoistego „rozbioru logicznego“ wyglądu i treści postumentu. Wnika z niego, że... z komunizmem łączy go co najwyżej fakt powstania w czasach PRL. Podobnie jak wiele miejsc, osiedli, ulic, szkół, przychodni, nawet kościołów.
Z dostępnych materiałów i wspomnień wynika, że pierwotnie pomnik miał symbolizować 1000-lecie państwa polskiego, stąd laurowe wieńce i Nike. Wśród jego inicjatorów były osoby takie jak chociażby Włodzimierz Kozła, żołnierz AK, podziemny kurier na Węgry i do Rumunii, więzień Donbasu, których trudno o miłość do „komuny" podejrzewać. Autorem napisu na pomniku jest zaś Zbigniew Domino, autor głośnej „Syberiady Polskiej“, niedawno zekranizowanej książki opowiadającej o losach polskich zesłańców na Syberię.
Póki co pomnik stoi, a i przeciwników i zwolenników postumentu godzą na razie… ojcowie bernardyni w których władaniu on jest. Na skutek niedopatrzenia rzeszowscy radni przekazali bowiem zakonnikom plac wraz z pomnikiem. Jego status quo wydaje się obecnie nienaruszalny. Ot, taki kolejny chichot historii w stolicy województwa.
Grzegorz z Sanoka
Sam Marian Konieczny nie potrafił dokładnie zliczył ilu pomników był „ojcem”. W oficjalnych biogramach podaje się te najważniejsze. Oprócz wyżej wymienionych to m.in. Pomnik Grunwaldzki w Krakowie, Marii Curie Skłodowskiej w Lublinie, Tadeusza Kościuszki w Filadelfii, Jana Pawła II w Licheniu i Leżajsku, Wincentego Witosa w Warszawie, Bartosza Głowackiego w Racławicach czy Stanisława Wyspiańskiego w Krakowie. Był też twórcą m.in. medali czy portretów m.in. Konrada Swinarskiego i Krzysztofa Pendereckiego, nagrobków Barbary Kwiatkowskieh-Lass i prof. Wiktora Zina.
Sam artysta podkreślał, że z takim samym sentymentem odnosi się do wszystkich swych rzeźbionych „dzieci”, niemniej jednak szczególnie odnosił się do 95-metrowego Pomnika Chwały i Męczeństwa w Algierze. Monument podparty jest na trzech wielkich liściach, chroniąc znajdujący się poniżej "Wieczny Płomień". U podnóża każdego liścia stoją bojownicy symbolizujący walkę Algierii o niepodległość.
Mniej znanym faktem jest, iż dzieło Mariana Koniecznego – syna ziemi sanockiej – podziwiać można także w Sanoku. To pomnik Grzegorza z Sanoka, XV-wiecznego duchownego, humanisty i polityka, arcybiskupa lwowskiego, wychowawcy synów Kazimierza Jagiellończyka i kapelana króla Władysława III, uczestnika nieszczęsnej wyprawy warneńskiej w 1444 roku.
Plany zbudowania pomnika powstały niemal sto lat temu. Taki zamiar miało Towarzystwo Upiększania Miasta Sanoka, które w 1908 roku zbierało na ten cel pieniądze. Stare zamysły udało się zrealizować dopiero w połowie lat 80. XX wieku z inicjatywy ówczesnego dyrektora miejskiej biblioteki Władysława Harajdy.
Zaprojektowany przez Koniecznego projekt przedstawia stojącego Grzegorza z Sanoka z uniesioną prawą ręką, w lewej dłoni trzymającego otwartą księgę z cytatem z duchownego: „Trzeba żyć w taki sposób, żeby swą działalnością, pracą, twórczością, być użytecznym dla innych. Losy kraju i świata nie zależą od sił nadprzyrodzonych, ale od samych ludzi. 5,5 metrowy pomnik odsłonięto uroczyście 27 kwietnia 1986 roku.
Marianowi Koniecznemu zarzucano konformizm, tworzenie dla słusznie upadłego systemu. - Ale przecież to nie jego wina - odpowiadają zwolennicy mistrza -, że przyszło mu żyć w takich, nie innych czasach. W końcu, gdyby wszyscy artyści w buncie przeciw zastanej rzeczywistości powstrzymywali się od tworzenia, nie poznaliśmy nigdy ich talentu i wielkości...
Prof. Marian Konieczny zmarł 25 lipca 2017 roku w wieku 87 lat.
Szymon Jakubowski
Napisz komentarz
Komentarze