Na ślad podkarpackich związków Franciszka Pokornego natrafił Bogusław Szwedo, szef lokalnego Radia „Leliwa” i autor pięciotomowego Tarnobrzeskiego Słownika Biograficznego, analizując pracowicie sfotografowane przez regionalistę Krzysztofa Watracza kilkanaście tysięcy akt uczniów tarnobrzeskiej Szkoły Ludowej.
W armii austro-węgierskiej
Jak wynika z biogramu zamieszczonego w V tomie Tarnobrzeskiego Słownika Biograficznego Franciszek Pokorny urodził się 15 listopada 1891 roku w Mostach Wielkich koło Żółkwi (w innych źródłach jako miejsce urodzenie podawana jest miejscowość Mosty koło Jabłonkowa na Śląsku Cieszyńskim). Był synem kancelisty sądowego Ludwika i jego żony Heleny. Między 1897 a 1902 rokiem był uczniem Szkoły Ludowej w Tarnobrzegu, kontynuował naukę w Gimnazjum w Rzeszowie (do 1905 roku), później w Przemyślu. W 1906 roku uczył się w lwowskim Korpusie Kadetów, a w latach 1909-12 w Terezjańskiej Akademii Wojskowej w Wiener Neustadt w północno-wschodniej Austrii.
W 1912 roku został podporucznikiem armii austro-węgierskiej. Początkowo służył w Przemyślu, w tutejszym 10 Galicyjskim Pułku Piechoty. Był dowódcą plutonu, później kompanii, wykładał szereg przedmiotów (topografię i terenoznawstwo, administrację, gimnastykę, język niemiecki i historię wojskowości) w przemyskiej szkole oficerów rezerwy. Do macierzystej jednostki powrócił wraz z wybuchem Wielkiej Wojny. Niemal na jej początku, w bitwie pod Fajsłowicami 2 września 1914 roku, został ranny i dostał do niewoli.
We wschodniej Rosji, w różnych obozach młody oficer spędził prawie pięć lat. W styczniu 1919 roku zgłosił się – jako szeregowy do formującego się w Nowonikołajewsku nad Obem (dzisiaj Nowosybirsk) 2 Pułku Strzelców Polskich, dzieląc krótkie, acz burzliwe losy tej formacji, wchodzącej w skład 5 Dywizji Strzelców Polskich. Siłą rzeczy polscy żołnierze zostali wplątani w rosyjską wojnę domową, wspierając m.in. „białe” wojska admirała Aleksandra Kołczaka i ochraniając Kolej Transsyberyjską.
W wojsku polskim
W styczniu 1920 roku, po tajnym układzie Korpusu Czechosłowackiego z władzami bolszewickimi, Polacy zostali okrążeni przez przeważające siły „czerwonych”. Większość żołnierzy trafiła do niewoli, gdzie była wykorzystywana do katorżniczych prac na Syberii. Franciszek Pokorny (wtedy w stopniu kapitana) znalazł się kolejno w obozach pracy w Krasnojarsku, Omsku i Tule. Na początku sierpnia 1920 roku udało się uciec z niewoli i po półtoramiesięcznej wędrówce dotrzeć do kraju i ponownie zgłosił się do służby w polskiej armii.
Kapitan Pokorny został skierowany najpierw do 20 Pułku Piechoty Ziemi Krakowskiej, później (po ukończeniu kursu w Centralnej Szkole Instruktorskiej Dowództwa Okręgu Generalnego „Kraków) do Kowieńskiego Pułku Piechoty. Nie zagrzał tam długo miejsca. Już 4 stycznia 1921 roku został referentem Sekcji Szyfrowej Oddziału II Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego.
Ciekawostką podawaną przez cześć źródeł jest bliskie ponoć pokrewieństwo (mieli być kuzynami) ucznia tarnobrzeskiej Szkoły Ludowej z pułkownikiem Hermannem Pokornym, pochodzącym z niemieckojęzycznej rodziny z Moraw, wybitnym kryptologiem armii austro-węgierskiej. Nie ma na to przekonujących dowodów, ale informacja taka żyje w wielu portalach własnym życiem.
Hermann Pokorny kierując w czasie Wielkiej Wojny specjalną komórką kryptologiczną zdołał złamać rosyjskie szyfry wojskowe, co miało ogromne znaczenie dla sytuacji na froncie wschodnim. Uważa się, że to on w dużej mierze przyczynił się do militarnych sukcesów państw centralnych w walce z państwem carskim, co miało ogromny wpływ na niezadowolenie społeczne w Rosji i w efekcie wybuch rewolucji. Za zasługi w dziedzinie kryptologii Hermann Pokorny został odznaczony – jako jeden z zaledwie trzydziestu wojskowych – Wielkim Medalem z Zasługi Wojskowe z Mieczami w 1918 roku.
Oczywiście dopatrywanie się jakiś powiązań między oboma, rzekomo spokrewnionymi Pokornymi z racji zbieżności ich zainteresowań zawodowych to czyste spekulacje, niemniej Franciszek był osobą, która miała mieć wywrzeć duży wpływ na polską kryptologię. Komórka szyfrowa, w której zaczynał pracę, była strukturą bardzo młodą, powstałą ledwie dwa lata wcześniej u zarania niepodległości, ale szybko okazała się niezwykle skuteczna. Polscy kryptolodzy walnie przyczynili się do zwycięstwa w wojnie z bolszewikami. Złamanie bolszewickich szyfrów skutkowało m.in. zwycięską kontrofensywą w czasie Bitwy Warszawskiej.
Specjalista od szyfrów
W 1923 roku Pokorny został szefem komórki wywiadu radiowego, pod którą podlegały stacje nasłuchowe w Poznaniu, Starogardzie Gdańskim, Krzesławicach koło Krakowa i Warszawie. Jego biegła znajomość języka niemieckiego miała praktycznie wykorzystanie w pracy na odcinku niemieckim. Przez dwa lata Pokorny kształcił się w Wyższej Szkole Wojennej, po ukończeniu której został w 1925 roku kierownikiem Radio i Szyfrów II Oddziału Sztabu Generalnego WP.
Nasi spece od szyfrów wkrótce zauważyli, że Niemcy zaczęli wprowadzać nowy system szyfrowania. O ile z depeszami kodowanymi szyfrem tradycyjnym Polacy doskonale dawali sobie radę, o tyle wprowadzenie przez zachodniego sąsiada do użycia maszyny szyfrującej o nazwie „Enigma” stało się twardym orzechem do zgryzienia. Nasze służby wywiadowcze po raz pierwszy używanie niemożliwego do złamania szyfru zauważyły w lipcu 1928 roku.
Franciszek Pokorny (już w stopniu majora) i jego zastępca kapitan Maksymilian Ciężki zrozumieli, że konieczna jest zmiana metod pracy i zastosowanie w niej analizy matematycznej. Współpracę zaproponowano wybitnemu matematykowi, prof. Zdzisławowi Krygowskiemu z Uniwersytetu Poznańskiego. Na tej właśnie uczelni na przełomie lat 1928/29 postanowiono zorganizować tajny kurs kryptograficzny, do którego prof. Krygowski wytypował ponad dwudziestu swoich studentów, wykazujących się niezbędnymi w takiej pracy zdolnościami analitycznymi, cierpliwością i sumiennością. Wykładowcami na kursie byli mjr Pokorny, kpt Ciężki i współwłaściciel warszawskiej Wytwórni Radiotechnicznej AVA inż. Antoni Palluth.
Ludzie, którzy złamali „Enigmę”
Kurs trwał kilka miesięcy, poza normalnym tokiem studiów. Zajęcia odbywały się dwa razy w tygodniu, wieczorami, w budynku poznańskiej Komendy Miasta. Jego zakres obejmował m.in. historię i klasyfikację kodów oraz budowę urządzeń szyfrujących. Wkrótce z kursantów wytypowano ośmioro najlepszych, których zatrudniono w poznańskiej ekspozyturze Biura Szyfrów Oddziału II. Po jakimś czasie placówka została zlikwidowana, zaś trzech najwybitniejszych zaangażowano w Warszawie. Byli to młodzi matematycy Marian Rejewski, Henryk Zygalski i Jerzy Różycki. Oni mieli przejść do historii, jako ci, którzy złamali „Enigmę” i jak często się powtarza, skrócili czas trwania II wojny światowej o nawet trzy lata. Ich działalność jest dość dobrze znana, doczekała się zarówno wielu publikacji, jak i ekranizacji.
Franciszkowi Pokornemu nie było już dane uczestniczyć w pracach prowadzonych przez ludzi, których uczył podstaw kryptologii. Po reorganizacji Biura Szyfrów został przeniesiony do 66 Kaszubskiego Pułku Piechoty, najpierw na stanowisko dowódcy batalionu, później zastępcy dowódcy całej jednostki. W 1932 roku został awansowany do stopnia podpułkownika. W 1937 roku został dowódcą 54 Pułku Piechoty Strzelców Kresowych w Tarnopolu.
Na czele dowodzonej przez siebie jednostki walczył w wojnie obronnej 1939 roku, m.in. pod Iłżą. ramach kombinowanej Grupy „Kowel” uczestniczył w obronie tego miasta i wycofywał się na południe pod naporem wojsk niemieckich i radzieckich. Pod koniec września jego oddziały walczyły m.in. w okolicach Janowa Lubelskiego i Biłgoraja, gdzie zostały osaczone przez czerwonoarmistów. Gdy zapadła decyzja o kapitulacji, wraz z garstką oficerów zdecydował się na przedzieranie w kierunku granicy węgierskiej.
Decyzja o odmowie kapitulacji w przypadku podpułkownika Pokornego mgła mieć zapewne podstawy w jego doświadczeniach z okresu I wojny światowej, gdy kilka lat spędził w tragicznych warunkach w obozach wschodniej Rosji, nie raz cudem ratując życie. Wtedy, we wrześniu 1939 roku, nie domyślał się jednak, że znów zawdzięcza sobie ocalenie. Wielu jego towarzyszy broni z kampanii wrześniowej, którzy zdecydowali się poddać wojskom radzieckim, zostało później zamordowanych m.in. w kazamatach NKWD w Charkowie. Taki los spotkał chociażby majora Tadeusza Soleckiego, który w ostatniej chwili zrezygnował z marszu na Węgry czy płk Władysława Płonkę, których szczątki spoczywają dzisiaj w zbiorowych mogiłach oficerskich w podcharkowskich Piatichatkach.
Z relacji sporządzonej przez podpułkownika Franciszka Pokornego w czerwcu 1940 roku wynika, że na Węgry przedzierał się przez obecne Podkarpacie. W jego zapiskach znajdują się wymienione poszczególne miejscowości (czasem w zniekształconej pisowni) przez które przechodził: Sieraków, Golec, Węglisko, Krzemienica, Hadle, Dęlęgówka, Izdebki, Strachocin, Niebieszczany, Morochów i Kalinica. Przy każdej z tych miejscowości podawał nazwiska przewodników, którzy mu pomagali, opisywał nastroje miejscowej ludności.
Franciszek Pokorny wraz z towarzyszącymi mu mjr Józefem Irzykiewiczem i Maksymilianem Boćkiem zdołali przekroczyć granicę węgierską w miejscowości Zölle 19 października 1939 roku. Jego droga do odradzającego się na Zachodzie wojska polskiego prowadziła, jak wielu innych, przez Budapeszt, Jugosławię, Włochy, Szwajcarię i Francję.
W Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie podpułkownik dowodził m.in. 13 batalionem strzelców 5 Brygady Kadrowej w Maffat, prowadził kursy oficerskie, był szefem Wyszklenia Sztabu Naczelnego Wodza oraz szefem administracyjnym I Korpusu. Po wojnie kierował Komisją Likwidacyjną tej formacji.
Franciszek Pokorny zdecydował się pozostać na emigracji. Osiadł w Edynburgu, aktywnie działając w stowarzyszeniach kombatanckich. Zmarł 22 listopada 1966, został pochowany na cmentarzu Mount Vernon.
W pracy nad tekstem wykorzystano m.in. informacje z artykułu „Działania Grupy Kowel we wrześniu 1939 w relacji ppłk. dypl. Franciszka Pokornego (w opr. Dariusza Faszczy) zamieszczonego w nr 12/63 „Przeglądu Historyczno-Wojskowego” z 2011 roku.
Szymon Jakubowski
Tekst pochodzi z dwumiesięcznika „Podkarpacka Historia” (nr 11–12 (59/60): listopad–grudzień 2019 r.
Napisz komentarz
Komentarze