29 listopada 1772 roku wojska rosyjskie miały zdobyć klasztor w Zagórzu, kładąc kres czteroletnim walkom Konfederacji Barskiej i pieczętując I rozbiór Rzeczypospolitej. Wiele wskazuje, że obrona zagórskiej twierdzy bardziej jest legendą niż faktem, ale – jeżeli miała – to upadek klasztoru można uznać za symboliczny początek zaborów.
Faktyczny, czy też legendarny upadek zagórskiego klasztoru był jednym z kilku wydarzeń, które wplatają się w pogmatwane losy tegoż arcyciekawego, niestety mającego problemy z odzyskaniem świetności, zabytku. 50 lat po klęsce Konfederacji Barskiej, 26 listopada 1822, wybuchł tu pożar, w wyniku czego teren ten na długie lata popadł w zapomnienie. Ale przypomnijmy tę historię po kolei.
Wotum
Klasztor Karmelitów Bosych to niewątpliwie, mimo burzliwych dziejów, dewastacji i zaniedbania, perełka Ziemi Sanockiej. Obiekt znajduje na wzniesieniu zwanym kiedyś Marymontem, otoczonym z trzech stron Osławą. Na powierzchni blisko dwóch hektarów stworzono otoczoną murami siedzibę zakonu na którą składały się m.in. kościół, budynki klasztorne, kordegarda i budynki gospodarcze.
Zagórski klasztor był w zasadzie warownią, budowaną na modłę podobnych, średniowiecznych obiektów mających charakter bardziej militarny niż religijny. Wymuszało zresztą to położenie Zagórza i okolicznych terenów, przez wieki nękanych napadami wojsk różnej narodowości, zbójów, rzezimieszków.
Budowany z kamienia i cegły klasztor powstawał dzięki fundacji tutejszych panów: najpierw Piotra Stadnickiego, później wojewody wołyńskiego Jana Franciszka Stadnickiego. Ponoć miał być wotum wdzięczności za obronę w czasie szwedzkiego „Potopu” pobliskiego Leska. Z zachowanych dokumentów wiemy, że na początku XVIII wieku zdecydowano tu o stworzeniu szpitala (wówczas było to jednoznaczne z formą schroniska, przytułku) dla tuzina wywodzących się ze stanu szlacheckiego byłych żołnierzy. Później do Zagórza trafili zakonnicy uroczyście wprowadzeniu tu przez ówczesnego biskupa przemyskiego ks. Jana Kazimierza de Alten Bokum, zaś pierwszym przełożonym klasztoru został Józef Frasinelli.
Tutejsze zgromadzenie nie było zbyt wielkie. Początkowo mieszkało tu ledwie kilku zakonników. W 1726 roku klasztor został podniesiony do rangi przeoratu, na początku zaś lat 30. XVIII wieku otoczono go wysokimi murami obronnymi.
Bastion Konfederacji Barskiej
Zagórski klasztor uchodzi za jeden z bastionów Konfederatów Barskich, którzy w latach 1768-72 toczyli nierówną walkę z coraz bardziej ingerującymi w sprawy Rzeczypospolitej Rosjanami. Jaką rolę pełnił on w rzeczywistości trudno dzisiaj ocenić. Legenda mówi, że był to ostatni punkt oporu Konfederacji zdobyty przez wroga dopiero końcem listopada 1772 roku.
Według niektórych relacji wojska rosyjskie pod dowództwem generała Iwana Drewicza zdobyły broniony przez nie do końca zidentyfikowany oddział Konfederatów Barskich klasztor Karmelitów Bosych w Zagórzu. Jedna z legend głosi, że obrońcom udało się ujść z życiem dzięki wykorzystaniu podziemnego przejścia. Upadek klasztoru – niezależnie od tego ile w tej opowieści jest prawdy - jest uważany za symboliczny koniec Konfederacji Barskiej, wkrótce wkroczyły to zaborcze wojska austriackie. Ziemia sanocka zaś na długie, 146 lat dostała się pod panowanie Habsburgów.
Faktem jest, że klasztorne obiekty nigdy już nie odzyskały świetności. Rosyjskie armaty miały dokonać wielu zniszczeń oraz wywołać brzemienny w skutkach pożar klasztoru. Rządy Austriaków, którzy zajęli te tereny w wyniku I rozbioru Rzeczypospolitej nie były szczęśliwe dla Zagórza. Nowa władza z niechęcią odnosiła się do zgromadzeń zakonnych. Pomieszkiwali tu zakonnicy z różnych części zaboru, ale można przyjąć, że pobyt tu traktowano niemal jako zesłanie. 7 czerwca 1814 roku specjalna, świecko-kościelna komisja, po wykonaniu oględzin Klasztoru Karmelitów Bosych, oceniła jego stan jako fatalny. Specjalnym dekretem nakazano pilną „reformę” tak zgromadzenia, jak i obiektów.
Sytuacja klasztoru rzeczywiście była nieciekawa. Już od dłuższego czasu mocno on podupadał. Podupadały też surowe zasady zakonne. Mieszkający tu zakonnicy żyli w bardzo ciężkich warunkach, wręcz cierpieli głód. Ponoć związane było to z faktem, że kościelne majątki ziemskie wydzierżawiono nieuczciwym najemcom, którzy mieli nie wywiązywać się ze swych powinności wobec zgromadzenia.
Domagano się radykalnych zmian. Póki co w Zagórzu – decyzją kurii przemyskiej, stworzono rodzaj domu poprawczego dla księży, którzy dopuścili się różnych występków.
Tragiczny pożar
Dramat pieczętujący losy klasztoru miał miejsce 26 listopada 1822 roku. Tego dnia miało dojść do scysji między dwoma zakonnikami: przeorem o. Leonardem Umańskim i o. Janem Włodzimierskim. Szczegółów zajścia nie znamy, ale prawdopodobnie w wyniku szarpaniny, może nawet bijatyki na drewnianą podłogę spadła zapalona lampka oliwna powodując pożar. W parafialnych księgach znajduje się zapis: ”W tym nieszczęśliwym dniu, w którym o godzinie drugiej w południe klasztor, kościół i dom poprawczy w proch został obrócon”.
Ojciec Włodzimierski został uznany za sprawcę nieszczęścia, aresztowany przez władze austriackie i wywieziony do więzienia we Lwowie. Miał tam się przyznać do zarzucanego mu czynu. Jako sprawca pożaru został przez policję austriacką aresztowany i wywieziony do Lwowa, gdzie w czasie śledztwa przyznał się, że to on był sprawcą pożaru. W 1831 roku nastąpiła oficjalna likwidacja – istniejącego już tylko formalnie – klasztoru. Miejsce odosobnienia dla księży zorganizowano w Przemyślu, zaś tutejszy majątek zakonny przeszedł na rzecz skarbu państwa i na fundusz kościelny. Przez prawie półtora wieku o istnieniu tu kiedyś klasztoru przypominały jedynie wypalone mury i resztki zabudowań.
Przez pewien czas zagórskie dobra należały do barona Adama Gubrynowicza, który w 1935 roku przekazał klasztorne wzgórze rzymsko-katolickiemu seminarium duchownemu w Przemyślu. Przez szereg kolejnych lat ruiny stały jednak zapomniane. Zainteresowaniu nimi nie sprzyjał czas II wojny światowej, walki z UPA, ani mroczny okres stalinowskich rządów. Dopiero w marcu 1957 roku pojawił się promyk nadziei, gdy kuria biskupia w Przemyślu zdecydowała o przekazaniu zagórskich ruin z powrotem Karmelitom Bosym.
Odbudowa
Władze zakonne korzystając z pewnej odwilży w stosunkach z władzami państwowymi zaczęły snuć plany odbudowy kompleksu i przywrócenia mu dawnej świetności. Zgodę na to wyraził m.in. Wojewódzki Konserwator Zabytków. Do Zagórza zaczęli wracać zakonnicy. Porządkowano wnętrze kościoła, odsłonięto wejście do podziemi, zaopiekowano się znajdującymi się tam szczątkami dawnych mieszkańców klasztoru. Niestety kolejne napięcia w relacjach Kościół-państwo uniemożliwiły dalszą realizację planów. W październiku 1962 roku władze wojewódzkie nakazały przerwanie prac. Znów przez kolejne lata stare obiekty wzbudzały głównie zainteresowanie przemierzających tędy turystów, poszukiwaczy przygód i skarbów. W 1957 roku ruiny klasztoru w Zagórzu były jednym z miejsc, które w czasie swych beskidzko-bieszczadzkich wędrówek zwiedzał późniejszy papież Karol Wojtyła.
W XXI już wieku teren przejęty przez władze samorządowe znów chwilowo zaczął wzbudzać zainteresowanie lokalnych decydentów. Podjęto ponownie pewne działania mające na celu ocalenie pozostałości klasztoru. Oczyszczono mury, uporządkowano teren, odbudowano dwie baszty. Ale znów skończyło się w większości na obietnicach i niezrealizowanych planach.
Jakiś czas temu jednak iskierka nadziei ponownie zaświtała. W ostatnich latach zaczęły spływać kolejne kwoty na rzecz ochrony zagórskiego zabytku. Znalazły się fundusze samorządowe, ministerialne i konserwatorskie. Powstała m.in. wieża widokowa. Obiekty znów przyciągają licznych zwiedzających.
Napisz komentarz
Komentarze