Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 15:07
Reklama dotacje rpo

Zjawa z przemyskiego fortu

Zjawa z przemyskiego fortu

   Ta opowieść ma swoich zagorzałych zwolenników, mimo, iż większość historyków powątpiewa w jej autentyczność. Historia dwóch rosyjskich oficerów zasypanych przez lata w ruinach przemyskiej twierdzy pobudza wyobraźnię. Legenda zrodziła się, gdy w  miesięczniku „Naokoło świata” ukazał się artykuł autorstwa Wandy Kohutnickiej „XII fort”. Tytuł był błędny, gdyż jeżeli rzeczywiście historia taka miała miejsce, to w forcie XIII w podprzemyskich Bolestraszycach.  Na kanwie tej niesamowitej historii powstał w 1984 roku film Grzegorza Królikiewicza „Fort 13” z udziałem m.in. Leona Niemczyka i Grażyny Szapołowskiej. 

   Autorka tekstu twierdziła, że udało jej się porozmawiać z naocznym świadkiem tamtych wydarzeń, które miały być trzymane przez władze zarówno cywilne jak i wojskowe w ścisłej tajemnicy. Historia z odkryciem tajemnicy XIII fortu miała się zacząć w lecie 1923 roku, gdy wojsko zgodziło się na odgruzowywanie zniszczonych w czasie I wojny fortyfikacji, o które toczyły się wielomiesięczne, ciężkie walki. Ekipa robotników robotników miała za zadanie odzyskać z ruin możliwie wiele elementów przydatnych dla odbudowującego się polskiego przemysłu.  Po dwóch tygodniach prac ekipa robotników dotarła do do najniższej kondygnacji. W jednym z odkrytych korytarzy znaleziono żelazne drzwi, których nie było na żadnym planie. Po ich wyważeniu pracującym ukazały się schody prowadzące w czeluść. W czasie przerwy obiadowej jeden z robotników postanowił na własną rękę spenetrować tajemnicze lochy. Po pewnym czasie koledzy usłyszeli potworny krzyk. Gdy pobiegli w  tamtym kierunku, myśląc, że doszło do jakiegoś wypadku, zobaczyli swego współpracownika, wyjącego z przerażenia. Robotnik zdradzał objawy utraty zmysłów. Kilku członków ekipy postanowiło zejść do lochu. To co mieli zobaczyć było przerażające.
    W  jednym z podziemnych magazynów ukazała się zjawa: splątane, długie, siwe włosy, bełkotliwe dźwięki. Monstrum kiwało się na boki. Okazało się, że to rosyjski oficer, który osiem lat wcześniej w czasie oblężenia Przemyśla przez carskie wojska wpadł w ręce Austriaków. Obydwaj mieli być przetrzymywani w XIII forcie. Gdy Austriacy kapitulowali i wysadzali fortyfikacje, o jeńcach zapomniano. Zostali zasypani. Usiłowali się wydostać, jednak wszelkie próby nie przynosiły efektu. Na ich szczęście w lochach znajdowały się duże ilości suchego prowiantu, świece, mundury, woda, papierosy, nawet rum, które początkowo pozwalały im żyć i napawały nadzieją na ocalenie. Według prasowej relacji nieszczęśnik, z bólem reagujący na wszelkie odgłosy i dzienne światło,  zmarł po kilku minutach wolności. W lochach znaleziono kościotrup jego towarzysza oraz notatki sporządzane po rosyjsku w zeszycie jakiegoś austriackiego kwatermistrza.
     Z zapisków Rosjanina wynika, że z upływem czasu obydwaj popadali w coraz głębszą depresję, miewali halucynacje. Dla zabicia czasu polowali na szczury, opowiadali historie swojego życia, nawet odstawiali przedstawienia teatralne. Po pewnym czasie przymusowego więzienia i bycia razem znienawidzili się. Zamieszkali po przeciwnych stronach lochu. Nie odzywali się do siebie. Drugi z Rosjan, o nazwisku Nowikow miał załamać się psychicznie i topić swe nieszczęścia w znalezionym rumie.
    Rzekomy autor pamiętnika pisał:

    - Te dziwne warunki, w których obecnie żyjemy, uniemożliwiają mi wszelką  rachubę czasu (…) Jednostajność wrażeń (…).., przygniatający bezwład czasu… chwila i miesiąc niczym się nie różnią, zawierają jednakową treść, pustka, nicość”.  Uwięziony oficer z kotła stworzył prymitywny zegar, z którego ciekła woda. Zauważył, że gdy wyciekła całą woda z kotła upłynęło półtorej doby. 
    Nowikow nie wytrzymał więziennych warunków. Któregoś dnia zakomunikował swemu towarzyszowi, że kończą się suchary i czeka ich głodowa śmierć. Wkrótce poderżnął sobie gardło kawałkiem blachy z konserwy. Autor pamiętnika zabijał teraz czas pisaniem notatek (początkowo prowadził je bardzo starannie, kaligrafował, później zapiski stawały się coraz mniej czytelne) i liczył czas na podstawie spadających kropel wody.

    - Nie spałem, cisza dźwięczy, a ciemność świeci… 405 beczek. Śniło mi się, że byłem w swoich rodzinnych stronach, matka, siostra… ciepły słoneczny dzień (…) daleko horyzont nieba… tyle cudnych barw i ona mówiła, że nie zapomniała i kocha.702 beczki (…) sen jest moją rzeczywistością, a rzeczywistość – ciężkim snem. Nie znoszę go, bo dręczy mnie, ale ciało ma swoje wymagania, zresztą jem i piję bardzo mało… 1 001 beczek ciszy i ciemności dały mi więcej, niż może dać ludziom tyleż arabskich nocy. (…) Błogosławię mury mego grobowca, bo w nich zaznaję najwięcej wolności i życia. (…) Ale już gaśnie moja ostatnia świeca - pisał oficer.
    W czasie dyskusji na temat prawdziwości całej historii sceptycy podnosili, że jeńców nigdy nie trzymano na pierwszej linii, czasem tylko brano ich do jakiś prac. A nawet jeżeli, to dlaczego akurat w podziemiach znalazło się tylko dwóch Rosjan? Tym, którzy nie wierzyli w historię w sukurs przyszedł tekst autorstwa P.A. Kruka opublikowany w 1971 roku w „Życiu Przemyskim”, w którym autor powoływał się  na list od Władysława Kohutnickiego, oficera Wojska Polskiego, dowódcy plutonu stacjonującego w Żurawicy, który przyznał się do mistyfikacji i do tego, że to on napisał tekst (jako wojskowy miał zakaz współpracy z prasą). Jednocześnie jednak odezwali się ci, którzy wierzyli w prawdziwość historii. Wyrażali oni wątpliwość, czy żołnierz mógł sfabrykować pamiętnik wyglądający autentycznie: wykropkowane, nieczytelne fragmenty, specyficzny język. Dyskusja na ten temat trwa do dzisiaj.

Opr. Szymon Jakubowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Grzesiek 07.06.2023 21:03
Artykuł Wandy Kohutnickiej był rezultatem konkursu na opowiadanie z dreszczykiem, całość czyta się faktycznie z ciekawością. Jednak prawdziwość tej legendy ma się nijak do realiów miejsca, w którym akcja opowieści się toczy. Fort XIII był jednym z głównych fortów pierścienia fortecznego Przemyśla, był to 3 (licząc parter) piętrowy budynek bez podpiwniczenia czyli opisywanych lochów. Całość z 3 stron była osypana ziemią tworząc obszar o kształcie trapezu. Budynek mieścił magazyny amunicji, kwatery załogi oraz pancerne baterie artyleryjskie na najwyższym piętrze bloku koszarowego. Jedynym podziemnym elementem były dwie poterny (tunele) prowadzące do galerii strzeleckiej w przeciwstoku fortu oraz schronu głównego w wale fortu. Samą galerię przeciwstokową z kaponierami ochrony fosy też trudno uznać za obiekty całkowicie podziemne. Tam po prostu nie było "lochów" w których mogli być uwięzieni Rosjanie. Odgruzowywanie i demontaż elementów metalowych (pancerze, dwuteowniki itp.) zaczął się już na przełomie 1915/1916 roku gdy Twierdza Przemyśl została zdegradowana do rangi przyczółka mostowego i trwało z przerwami do początkowych lat 20... Zresztą warto samemu odwiedzić Fort XIII San Rideau w Bolestraszycach i wyciągnąć wnioski co jest legendą, a co prawdą... w sumie w pewnych okolicznościach idąc poterną do galerii przeciwstokowej można usłyszeć: Stój bo zastrzelę, po niemiecku rzecz jasna, może to przeciąg, a może...?;)

Ryszard 06.07.2020 21:33
Znam tą historię z nieco innego źródła. W wersji, którą czytałem Rosjanin w ruinach spędził 3 lata i początkowo było 3 więźniów. Pierwszy popełnił samobójstwo po kilku miesiącach, drugi nieco później. Trzeciego wydobyli ludzie,którzy od dłuższego czasu słyszeli jakieś dziwne dźwięki dobiegające z ruin. Odnaleziony zmarł w szpitalu po kilku tygodniach. Ale co opowiadający to różna wersja legendy.

Reklama