Ta opowieść ma swoich zagorzałych zwolenników, mimo, iż większość historyków powątpiewa w jej autentyczność. Historia dwóch rosyjskich oficerów zasypanych przez lata w ruinach przemyskiej twierdzy pobudza wyobraźnię. Legenda zrodziła się, gdy w miesięczniku „Naokoło świata” ukazał się artykuł autorstwa Wandy Kohutnickiej „XII fort”. Tytuł był błędny, gdyż jeżeli rzeczywiście historia taka miała miejsce, to w forcie XIII w podprzemyskich Bolestraszycach. Na kanwie tej niesamowitej historii powstał w 1984 roku film Grzegorza Królikiewicza „Fort 13” z udziałem m.in. Leona Niemczyka i Grażyny Szapołowskiej.
Autorka tekstu twierdziła, że udało jej się porozmawiać z naocznym świadkiem tamtych wydarzeń, które miały być trzymane przez władze zarówno cywilne jak i wojskowe w ścisłej tajemnicy. Historia z odkryciem tajemnicy XIII fortu miała się zacząć w lecie 1923 roku, gdy wojsko zgodziło się na odgruzowywanie zniszczonych w czasie I wojny fortyfikacji, o które toczyły się wielomiesięczne, ciężkie walki. Ekipa robotników robotników miała za zadanie odzyskać z ruin możliwie wiele elementów przydatnych dla odbudowującego się polskiego przemysłu. Po dwóch tygodniach prac ekipa robotników dotarła do do najniższej kondygnacji. W jednym z odkrytych korytarzy znaleziono żelazne drzwi, których nie było na żadnym planie. Po ich wyważeniu pracującym ukazały się schody prowadzące w czeluść. W czasie przerwy obiadowej jeden z robotników postanowił na własną rękę spenetrować tajemnicze lochy. Po pewnym czasie koledzy usłyszeli potworny krzyk. Gdy pobiegli w tamtym kierunku, myśląc, że doszło do jakiegoś wypadku, zobaczyli swego współpracownika, wyjącego z przerażenia. Robotnik zdradzał objawy utraty zmysłów. Kilku członków ekipy postanowiło zejść do lochu. To co mieli zobaczyć było przerażające.
W jednym z podziemnych magazynów ukazała się zjawa: splątane, długie, siwe włosy, bełkotliwe dźwięki. Monstrum kiwało się na boki. Okazało się, że to rosyjski oficer, który osiem lat wcześniej w czasie oblężenia Przemyśla przez carskie wojska wpadł w ręce Austriaków. Obydwaj mieli być przetrzymywani w XIII forcie. Gdy Austriacy kapitulowali i wysadzali fortyfikacje, o jeńcach zapomniano. Zostali zasypani. Usiłowali się wydostać, jednak wszelkie próby nie przynosiły efektu. Na ich szczęście w lochach znajdowały się duże ilości suchego prowiantu, świece, mundury, woda, papierosy, nawet rum, które początkowo pozwalały im żyć i napawały nadzieją na ocalenie. Według prasowej relacji nieszczęśnik, z bólem reagujący na wszelkie odgłosy i dzienne światło, zmarł po kilku minutach wolności. W lochach znaleziono kościotrup jego towarzysza oraz notatki sporządzane po rosyjsku w zeszycie jakiegoś austriackiego kwatermistrza.
Z zapisków Rosjanina wynika, że z upływem czasu obydwaj popadali w coraz głębszą depresję, miewali halucynacje. Dla zabicia czasu polowali na szczury, opowiadali historie swojego życia, nawet odstawiali przedstawienia teatralne. Po pewnym czasie przymusowego więzienia i bycia razem znienawidzili się. Zamieszkali po przeciwnych stronach lochu. Nie odzywali się do siebie. Drugi z Rosjan, o nazwisku Nowikow miał załamać się psychicznie i topić swe nieszczęścia w znalezionym rumie.
Rzekomy autor pamiętnika pisał:
- Te dziwne warunki, w których obecnie żyjemy, uniemożliwiają mi wszelką rachubę czasu (…) Jednostajność wrażeń (…).., przygniatający bezwład czasu… chwila i miesiąc niczym się nie różnią, zawierają jednakową treść, pustka, nicość”. Uwięziony oficer z kotła stworzył prymitywny zegar, z którego ciekła woda. Zauważył, że gdy wyciekła całą woda z kotła upłynęło półtorej doby.
Nowikow nie wytrzymał więziennych warunków. Któregoś dnia zakomunikował swemu towarzyszowi, że kończą się suchary i czeka ich głodowa śmierć. Wkrótce poderżnął sobie gardło kawałkiem blachy z konserwy. Autor pamiętnika zabijał teraz czas pisaniem notatek (początkowo prowadził je bardzo starannie, kaligrafował, później zapiski stawały się coraz mniej czytelne) i liczył czas na podstawie spadających kropel wody.
- Nie spałem, cisza dźwięczy, a ciemność świeci… 405 beczek. Śniło mi się, że byłem w swoich rodzinnych stronach, matka, siostra… ciepły słoneczny dzień (…) daleko horyzont nieba… tyle cudnych barw i ona mówiła, że nie zapomniała i kocha.702 beczki (…) sen jest moją rzeczywistością, a rzeczywistość – ciężkim snem. Nie znoszę go, bo dręczy mnie, ale ciało ma swoje wymagania, zresztą jem i piję bardzo mało… 1 001 beczek ciszy i ciemności dały mi więcej, niż może dać ludziom tyleż arabskich nocy. (…) Błogosławię mury mego grobowca, bo w nich zaznaję najwięcej wolności i życia. (…) Ale już gaśnie moja ostatnia świeca - pisał oficer.
W czasie dyskusji na temat prawdziwości całej historii sceptycy podnosili, że jeńców nigdy nie trzymano na pierwszej linii, czasem tylko brano ich do jakiś prac. A nawet jeżeli, to dlaczego akurat w podziemiach znalazło się tylko dwóch Rosjan? Tym, którzy nie wierzyli w historię w sukurs przyszedł tekst autorstwa P.A. Kruka opublikowany w 1971 roku w „Życiu Przemyskim”, w którym autor powoływał się na list od Władysława Kohutnickiego, oficera Wojska Polskiego, dowódcy plutonu stacjonującego w Żurawicy, który przyznał się do mistyfikacji i do tego, że to on napisał tekst (jako wojskowy miał zakaz współpracy z prasą). Jednocześnie jednak odezwali się ci, którzy wierzyli w prawdziwość historii. Wyrażali oni wątpliwość, czy żołnierz mógł sfabrykować pamiętnik wyglądający autentycznie: wykropkowane, nieczytelne fragmenty, specyficzny język. Dyskusja na ten temat trwa do dzisiaj.
Opr. Szymon Jakubowski
Napisz komentarz
Komentarze