Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 11:53
Reklama prosto i po polsku

24.04.1713. Zbrodnia na rzeszowskim zamku.

24.04.1713. Zbrodnia na rzeszowskim zamku.
Jerzy Ignacy Lubomirski. Fot. arch.

24 kwietnia 1713 roku w czasie przyjęcia na rzeszowskim zamku, z rąk gospodarza - księcia Jerzego Ignacego Lubomirskiego - zginął goszczący tu chorąży sanocki Józef Jelec. Ponieważ obydwaj pochodzili z zacnych rodów i uważani byli za bardzo wpływowe osoby, sprawa stała się głośna w całej ówczesnej Rzeczypospolitej.

Lubomirski był jednym z najbardziej znanych, ale i kontrowersyjnych arystokratów. Po śmierci króla Augusta II aspirował nawet do objęcia polskiego tronu. Był właścicielem ogromnych dóbr na obecnym Podkarpaciu i poza jego granicami. Z kolei Józef Jelec - chorąży sanocki - wywodził się z zamożnego, wpływowego rodu szlacheckiego, posiadającego m.in. dobra w Dobromilu, Bykowie, Sanoczanach i Pleszowicach.  Jego brat Antoni, piastował funkcję podczaszego przemyskiego, był generałem wojsk koronnych i ważną personą na dworze królewskim.

 Feralnego dnia na rzeszowskim Zamku gościła śmietanka ówczesnego życia towarzyskiego i politycznego, nie tylko z okolicy. Stoły zastawione były bogato jadłem i napitkami. Józef Jelec zjawił się w Rzeszowie najprawdopodobniej w związku ze swoimi sprawami finansowymi, jego rodzina domagała się bowiem zapłaty 6 tysięcy złotych od miejscowego Żyda Szacela, sądził się także z samym księciem, od którego domagał się zwrotu kwoty 48 tysięcy złotych w ramach rozliczeń z jego nieżyjącym już ojcem Hieronimem. Można więc przyjąć, że jego przyjazd na Zamek nie musiał być mile widziany przez gospodarza.

Gdy uczestnikom przyjęcia mocno już zaszumiało w głowach od podawanego w dużych ilościach węgrzyna, doszło do spięcia między księciem a sanockim chorążym. Gospodarz poczuł się dotknięty jakimś przytykiem lub obrazą ze strony gościa. Spór miał być rozstrzygnięty za pomocą szabli. Jak później pisał książe w liście do hetmana Adama Sieniawskiego: “wyszedłszy z nim na wolny plac, w pierwszym do siebie się porwaniu otrzymał ode mnie taki szwank, od którego upadłszy, więcej nie powstał”.

Tragedię uznano powszechnie za zabójstwo. Zgodnie z zapisami sejmowej konstytucji z 1598 roku sam pojedynek nie był uważany za zbrodnię, ale jego skutki już tak. Nad księciem zebrały się czarne chmury, rodzina zabitego domagała się głowy Lubomirskiego. Obie strony uruchomiły wszelkie swoje wpływy, by sprawę załatwić po swojej myśli.

Sądowe utarczki trwały przez szereg lat, Lubomirskiemu sprzyjał tu panujący w  Rzeczypospolitej chaos. Ostatecznie, po upływie dłuższego czasu,  książe przyjął z pokorą karę wieży w sanockim zamku i finansowe zadośćuczynienie. Inna sprawa, że owa kara wieży - która doczekała się wykonania dopiero w latach 1721-22 - wyglądała dość niezwykle. Lubomirski był tam bardziej gościem niż więźniem. Odwiedzany był przez rodzinę i znajomych, sam bywał w  Rzeszowie kiedy tylko chciał. W ramach ekspiacji (oczyszczenia) ufundował klasztor w Rozwadowie, gdzie zamierzał spocząć. Nie dane mu było jednak doczekać ukończenia budowy, przeżył też wiele osobistych tragedii, które współcześni tłumaczyli karą za wiele grzechów księcia.

(j)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama