Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 01:22
Reklama dotacje rpo

"Bitwa pod Cergową", czyli jak policja rozbiła bandę Mitkowskiego

W czerwcu 1925 roku w Nowej Wsi u stóp Cergowej po wielogodzinnej walce policjanci rozbili osławiona bandę Karola Mitkowskiego. Był to jeden z największych wówczas sukcesów w zwalczaniu bandytyzmu na terenie dzisiejszego Podkarpacia. Gang Mitkowskiego uważany był za jeden z najbardziej niebezpiecznych na tym terenie.
"Bitwa pod Cergową", czyli jak policja rozbiła bandę Mitkowskiego
Michał Mularski vel Maczuga tuż po schwytaniu przez policję. Obok zabici kamraci i znalezione przedmioty. Fot. Światowid

Oprócz Mitkowskiego trzon bandy stanowili jeszcze Michał Mucha, Władysław Grocholski i Michał Mularski. Postać tego ostatniego wymaga krótkiego wyjaśnienia. Otóż w ówczesnej prasie wśród głównych członków bandy podawano, że miał na nazwisko Mularski, zaś posługiwał się pseudonimem czy też przydomkiem Maczuga. Prawie dziesięć lat później media zaczęły go identyfikować jako starszego brata Władysława Maczugi, który wraz z Antonim Bykiem zbójecką sławę zdobył w latach 1933-35 (więcej na ten temat tu: Byk i Maczuga - postrach międzywojennej Rzeszowszczyzny). 

Matka Maczugów nosiła panieńskie nazwisko Mularska i po niej zapewne Michał je przejął. W gazetach z 1925 roku znajdujemy też krótką wzmiankę, iż w bandzie Mitkowskiego udzielał się brat Michała - Janusz Maczuga, aczkolwiek dalszych jego losów nie znamy. Duża część członków szajki i ich współpracowników pochodziła z Rozborza - sporej wsi leżącej nieopodal Przeworska i w tamtych czasach mającej nienajlepszą opinię. W okolicy uważano ją za siedlisko różnego rodzaju zbójów. Kilka lat później „Tajny Detektyw” rozpisując się na temat młodego Maczugi - Władysława sugerował, że owa zła „sława” miejscowości sięgała jeszcze XIX wieku, gdy ponoć tutaj władze austriackie karnie osadzały pochwyconych przestępców.

Najgłośniejszą zbrodnię banda Mitkowskiego popełniła  18 kwietnia 1925 roku. A jej inspiratorem był Michał Mularski vel Maczuga.

- Mam namiar na bogatego Żyda. Można się nieźle obłowić bez większego ryzyka - miał Maczuga oświadczyć kompanom. Wszyscy się zgodzili. W nocy z 18 na 19 kwietnia Mietkowski, Mularski, Mucha i Grocholski otoczyli dom ofiary w Kruhelu Pawłosiowskim (wtedy odrębna wioska, dzisiaj część Jarosławia), by sprawdzić czy nikt nie krząta się w pobliżu. W pewnej chwili jednocześnie wyważyli drzwi i okna i wskoczyli do środka. Zbudzony ze snu gwałtownym pojawieniem się nieproszonych gości gospodarz chwycił za leżący  na stoliku nocnym rewolwer i wymierzył w najbliżej stojącego bandytę. Wtedy szybko zareagował Mitkowski. Podskoczył do napadniętego i z całej siły uderzył karabinem w brzuch tak, że ten stracił przytomność i osunął się na ziemię. Wówczas chyba Mularski zauważył pomyłkę.

- To nie Żyd! To policjant! - krzyknął Maczuga. Rzeczywiście okazało się, że wtartnęli do domu jarosławskiego posterunkowego Stanisława Sentkowskiego. To oznaczało wyrok śmierci dla ofiary. Bandyci, nie zważając na błagania i prośby pozostałych domowników, wycelowali broń w kierunku leżącego i z zimną krwią oddali kilkanaście strzałów. Gdy upewnili się, że posterunkowy nie żyje, kazali żonie zanieść ciało zamordowanego na drugie łóżko, sami zaś zaczęli przeszukiwać pierwsze w poszukiwaniu kosztowności. Pewni, że nikt im nie będzie przeszkadzać spokojnie buszowali po całym mieszkaniu zabierając wszystko co przedstawiało w ich mniemaniu jakąś wartość: pieniądze, łańcuszki, medaliki i rewolwer.

Po zabójstwie Sentkowskiego Mitkowski i spółka stali się - obok Kosiora i „Panicza” – najbardziej poszukiwanymi przestępcami w województwie lwowskim. Nie przejmowali się jednak zanadto pościgiem, lecz zdając sobie sprawę, że nie mają już nic do stracenia, z jeszcze większą bezczelnością dokonywali kolejnych napadów. Co kilka dni pojawiały się informacje o ich „wyczynach”. Prasa szerzej zrelacjonowała tylko te czyny, za które później dwójka bandytów odpowiadała przed sądem.

9 maja uzbrojeni w karabiny Mitkowski, Mucha i Mularski wtargnęli do domu właściciela dóbr (jak to wówczas określano) Stanisława Zalesińskiego w Cieszacinie Małym. Po sterroryzowaniu bronią gospodarza skradli stamtąd kosztowności, gotówkę, ubranie i bieliznę wartości 1500 złotych. Kazali jeszcze Zalesińskiemu zejść z nimi do piwniczki, gdzie trzymał wino i polewa je sobie. 19 maja ta trójka wzmocniona jeszcze przez Grocholskiego napadła na hotel Wolfa Eisenberga w Słaboszowie w powiecie jarosławskim, gdzie dodatkowo obrabowali z 300 złotych przebywającego tam urzędnika przeworskiej cukrowni Józefa Czerwińskiego.

Bezwzględnie ścigani przez specjalną grupę śledczą bandyci postanowili w czerwcu uciec z coraz bardziej dla nich niebezpiecznego terenu. Uradzili, że przedostaną się do Czechosłowacji. W trasę na południe ruszyli Mitkowski, Maczuga i Mucha ze swymi kochankami.

30 czerwca około godziny 6.30 policjanci z posterunku w Barwinku, przy granicy polsko-czechosłowackiej dostali sygnał, że w okolicy pojawili się trzej podejrzani mężczyźni uzbrojeni w karabiny, pistolety i granaty. Towarzyszyły im dwie kobiety.  Informację potraktowano bardzo poważnie, zwłaszcza, że już wcześniej pojawiały się pogłoski, że przestępcy będą uciekać za granicę. Stąd też obecność na tym terenie funkcjonariuszy z większych jednostek, m.in. ze Lwowa, Lublina i Rzeszowa.

Wkrótce w pobliżu domu Jędrzeja Cysarza w Nowej Wsi u stóp Cergowej pojawili się pierwsi policjanci: wywiadowca Jakub Furman ze Lwowa, posterunkowy Szczelina z Rzeszowa i dwóch posterunkowych z Barwinka. Chwila obserwacji wystarczyła, by potwierdzić, że w chałupie znajdują się znani bandyci. Jeden z posterunkowych wysłany został po wsparcie do Krosna, na miejscu natomiast zjawił się w międzyczasie komisarz Wojakowski z Ekspozytury Sledczej w Lublinie, który już od tygodnia tropił Mitkowskiegoi spółkę w przebraniu wieśniaka. On też objął dowodzenie akcją. Przygotowania policjantów nie umknęły uwagi Mitkowskiego, Był pewny siebie.

- Damy radę! Ich jest tylko czterech! - krzyknął herszt do swych kompanów. Posypały się pierwsze strzały. Jedna z kul trafiła posterunkowego Szczelinę. Gdy wkrótce na miejsce dojechało wsparcie kilkunastu posterunkowych z Krosna pod chałupą Cysarza trwała już prawdziwa bitwa. Przed generalnym szturmem komisarz Skarbek z Krosna wezwał jeszcze oblężonych do poddania się. Odpowiedziały mu świszczące pociski i wyzwiska. Walczący na chwilę przerwali jedynie ostrzał, by z domu mogły wydostać się kochanki bandytów, które nie chciały ryzykować pewnej niemal śmierci i wolały się oddać w ręce policji.

Gdy dziewczyny wyszły i oczy policjantów były zwrócone w ich kierunku, Mitkowski pędem wyskoczył z domu i zaczął biec w kierunku pobliskiego lasu. Nie miał szczęścia, funkcjonariusze przewidzieli podstęp, w jego stronę posypały się strzały. Jedna z karabinowych kul śmiertelnie ugodziła herszta w klatkę piersiową. Ten padł martwy na polanie.

Kamraci Mitkowskiego walczyli dalej zaciekle.  W pewnej chwili do środka chałupy usiłowali się wedrzeć posterunkowy Piotr Wacht z Krosna i  wywiadowca Wawrzynowicz z Łańcuta. Udało im się nawet przedostać prze okno do jednej z izb, ale nie znając rozkładu pomieszczeń dali się zaskoczyć Maczudze, który ukryty za drzwiami drugiego pomieszczenia celnie strzelił z dubeltówki, ciężko raniąc Wachta. Obydwaj policjanci zdołali wydostać się jeszcze z pułapki.

Po kilku godzinach od strony oblężonego domu dało się słyszeć głos Maczugi:

- Poddaję się, nie strzelajcie!

Policjanci kazali bandycie wyjść z podniesionymi rękami. Za chwilę leżał skuty na ziemi. W potrzaskanym kulami domu funkcjonariusze natrafili na ciężko rannego Muchę, który chwilę później wyzionął ducha.

- To ja zastrzeliłem Muchę. Zbyt powoli wygrzebywał podkop pod domem, którym chcieliśmy uciec - oznajmił Mularski. W domu policjanci znaleźli prawdziwy arsenał: 4 karabiny, dubeltówkę, 5 rewolwerów oraz sporo skradzionych kosztowności. Maczugę najpierw przewieziono do Rzeszowa, później do Jarosławia, gdzie skonfrontowano go z obrabowanymi. Tu zaczął zachowywać się dziwnie, udawał obłąkanego. Wkrótce jednak, widząc że nie ma to już sensu, zaczął zeznawać. Wsypał m.in. swego kompana Władysława Grocholskiego i grupę pomocników z rodzinnej wsi, gdzie się wcześnie ukrywał.

W oblężeniu domu Cysarza łącznie uczestniczyło aż 60 policjantów, także z odleglejszych komend, m.in. Jasła, Krosna, Rzeszowa, nawet Lwowa. Dziennik „Głos Lubelski” podsumował trwającą do popołudnia walkę:

- Wobec zdecydowanej postawy uzbrojonych od stóp do głów bandytów policja rozpoczęła regularne oblężenie stodoły, w której bandyci znaleźli schronienie i zabarykadowawszy się zaczęli strzelać. Zacięta walka, w której padło przeszło 500 strzałów trwała od świtu do południa

Prowadzony w trybie doraźnym proces Mularskiego/Maczugi i jego kompana Grocholskiego przed sądem w Przemyślu odbył się 14 i 15 lipca 1925 roku. Oddzielnie, już przed sądem przysięgłych, mieli odpowiadać dwa inni członkowie bandy oraz 26 osób oskarżonych o pomaganie i ukrywanie złoczyńców.

Rozprawa wzbudzała ogromne zainteresowanie. Oprócz dziennikarzy i świadków pojawiła się spora grupa łaknącej sensacji miejscowej publiki. I tak nie wszyscy chętni się pomieścili, imienne bilety pozwalające na wejście osobiście wydawał prezes sądu. Sam gmach, gdzie sądzono bandziorów otoczony był szczelnie wojskiem i policją. Krążyły bowiem uporczywe pogłoski, że oskarżeni będą próbować uciec, a nawet, że znajdą się śmiałkowie, by ich odbić. „Ziemia Przemyska” opisywała tak początek rozprawy:

- Oskarżonych Michała Mularskiego false Maczugę i Władysława Grocholskiego wprowadzono pod silną strażą więzienną w asystencji wojskowej i posterunkowych Policji. W sali rozpraw dla utrzymania porządku porozmieszczano przy drzwiach i oknach posterunkowych, którzy przez cały czas rozpraw z karabinami najeżonemi bagnetami w ręku pełnią służbę.  Porządek na sali panuje wzorowy. Publiczności wiele. Ława korespondentów lwowskich i krakowskich czasopism silnie obsadzona.

Pewną ciekawostką jest fakt, iż mimo, że wiedziano o wielu przestępstwach Grocholskiego Maczugi to odpowiadali oni jedynie za cztery. Sądy doraźne, jak ten przed którym stawali, charakteryzowały się bardzo uproszczoną procedurą, akt oskarżenia był maksymalnie skrócony, przestępcy nie mogli odpowiadać również za czyny o której organa sprawiedliwości dowiedziały się w okresie 14 dni przed rozprawą.  Mularskiemu dołożono jeszcze zarzuty związane z bitwą pod Cergową ciężkie zranienie i usiłowanie mordu an posterunkowym Piotrze Wachcie oraz zabicie swego kompana Muchy.

Reporterzy barwnie opisywali sylwetki oskarżonych.

O Maczudze: - Mularski wyglądem swym nie zdradza człowieka o zbrodniczych instynktach i robi wrażenie 28-letniego zarobnika wiejskiego o przeciętnym  wyglądzie i inteligencji, właściwej tego rodzaju osobnikom. Mówi z mazurska. Pytany przez Przewodniczącego daje odpowiedzi wymijające, tłumacząc się, że niczego nie pamięta i nie wie, a gdy mu przedstawiono zeznania złożone u Sędziego śledczego oraz na Policji, odpowiada, że możliwie tak zeznawał, jak w protokołach napisano, jednak obecnie bronić się nie chce. Podnosi on tylko, że jemu i tak Trybunał nie będzie wierzył i że jest on zdecydowany na wszystko, bo wie dobrze co go czeka.

O Grocholskim: - Chłopak dwudziestokilkuletni o wzroku przenikliwym, robi wrażenie sprytnego, a na zapytania odpowiada, że „poczuwa się wprawdzie do winy, ale nie tak wielkiej, jaką mu pan Prokurator zarzuca” Przyznaje w swej naiwności, że brał udział w rabunkach o które go obecnie pan Prokurator z powodu przedawnienia skarżyć nie może, jednak zarzuca, by brał udział w tych czynach, o które jest obecnie oskarżony.

Obydwaj w swych zeznaniach przed sądem zasłaniali się niepamięcią. Wzajemnie się bronili. Grocholski twierdził, że nigdy nie widział Mularskiego z bronią, że ten nosił tylko laskę, a jeżeli rzeczywiście miał karabin to bez broni. Swoje wcześniejsze, złożone na policji wyjaśnienia, w których obszernie opisywał przestępstwa, tłumaczył, że składał je ze strachu przed biciem.

Bandytów skonfrontowano z ofiarami. Zalesiński z Cieszacina zidentyfikował ich po szczegółach sylwetek i głosach, mimo, że ci mieli na twarzach maski. Wdowa po zamordowanym policjancie - Sentkowska i jej dzieci rozpoznały zrabowane z jej domu rzeczy, znalezione później u opryszków.   

Skazańcy, w oczekiwaniu na decyzję kancelarii prezydenta o ewentualnym ułaskawieniu zostali przeniesieni do oddzielnej celi. Do Maczugi dopuszczono matkę, siostrę i kochankę, do Grocholskiego ojca i dwóch braci. Gdy nadeszła decyzja o odmowie prawa łaska, wypili po dwa kieliszki wódki, zakąszając kromkami chleba.

Na dziedzińcu sądowym oficjalnie odczytano im wyrok. Grocholski jeszcze raz pożegnał się z najbliższymi, ucałował ojca po rękach, po czym dał się zaprowadzić pod słupek. Czekało już na niego ośmiu żołnierzy ustawionych w dwuszeregu. Oficer ruchem szabli dał znak do oddania strzału. Wystarczył jedna salwa. Dwie kule ugodziły Grocholskiego w głowę, dwie w piersi.

Jako drugiego wyprowadzono Mularskiego. Ukląkł przed księdzem, wysłuchał kilku słów ostatniej pociechy, dał sobie zawiązać oczy. Ale przywiązywany już do słupka, zdążył jeszcze zedrzeć chustkę z twarzy.  Spojrzał śmiało w osiem luf w niego skierowanych, po chwili zamknął oczy i krzyknął do żołnierzy z plutonu egzekucyjnego: - Bracia! Celujcie dobrze , abym się długo nie męczył. Sekundę później padła salwa,  Maczuga bez jęku osunął się na ziemię. Nie wiemy czy jego młodszy o trzynaście lat brat Władysław uczestniczył w procesie, czy był świadkiem ostatnich chwil Michała. 8 lat później miał go przyćmić bandycką sławą.

Wkrótce gazety doniosły też o wypłaceniu obiecanych w majowych obwieszczeniach nagród za pomoc w rozbiciu bandy. 1000 złotych otrzymała Maria Mormul, która doniosła władzom policyjnym o przybyciu bandytów do chaty Cysarza. 1200 złotych dostała żona gospodarza, która gościła u siebie rzezimieszków i celowo przedłużała ich pobyt w oczekiwaniu na policję, wypłacono jej dodatkowo 700 złotych za zniszczenia powstałe w wyniku strzelaniny. Po sto złotych zainkasowali miejscowy wójt Turek, który wysłał posłańca z informacją o przybyciu członków bandy, posłaniec Pieruch i leśniczy Rzepka biorący czynny udział z bronią w ręku w walce.

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Mtk 21.10.2024 22:15
Karol Mitkowski to mój przodek :) ciekawe uczucie czytając takie informacje o swojej rodzinie, cokolwiek zrobił

Stah Baumer 21.10.2023 22:07
Gotowy scenariusz na polski western. ( Billy Kid/ Ned Kelly)

Reklama