Zaczęło się od podejrzenia kradzieży przez chłopów drewna z pańskiego lasu. Przybyła do ówczesnej Wólki pod Lasem (dzisiaj Wólka Podleśna koło Rzeszowa) policja natrafiła na gwałtowny opór miejscowych. Z obu stron padły strzały. W starciach zginęło pięcioro uczestników protestu oraz komendant posterunku w pobliskiej Jasionce.
Proboszcz parafii Łąka Andrzej Ostrowski w parafialnej kronice z tego okresu zanotował:
- Kilku włościan z Wólki pobrało bezprawnie drzewo z lasów dworskich, a gdy policja przybyła kradzione drzewo odebrać, zbiegli się ludzie z okolicznych wsi.
Kilka miesięcy później, przy okazji zaczynającego się procesu uczestników zajść ukazujący się na Śląsku sensacyjny dziennik „Siedem groszy” szerzej relacjonował przebieg wydarzeń tamtego dnia (pisownia oryginalna):
- Dnia 19 czerwca r. b. gajowy lasów ordynacji łańcuckiej, Jan Tania, natknął się w rewirze „Niedziałek“ na grupę ludzi zajętą wycinaniem drzew. Na wezwanie, by las opuścili odpowiedzieli pogróżkami, wobec czego gajowy cofnął się. (…) Początkowe dochodzenie stwierdziło, że jeden z pni zwieziono na obejście Walentego Grzesika w Wulce. Posterunek PP., wobec podniecenia panującego w całym powiecie, zwrócił się do powiatowej komendy w Rzeszowie o udzielenie pomocy celem przeprowadzenia dalszych dochodzeń, Na wezwanie to przyjechał do Wulki komisarz Rejman z 17 posterunkowymi. Komisarz Rejman wezwał grupę zebranych na ulicy, złożoną z około 30 osób do udania się do urzędu gminnego celem przeprowadzenia dochodzeń. Po drodze grupa ta wzrosła zmacanie, a przed urzędem gminnym odmówiła wejścia do środka. Jednocześnie z tłumu konno i na rowerach mieli rozjeżdżać się posłańcy we wszystkich kierunkach, by zwołać ludzi do Wulki, celem przeszkodzenia policji w przytrzymaniu osób podejrzanych. Gońcy tu i ówdzie mieli posługiwać się fałszywem hasłem twierdząc, że policja w Wulce aresztuje uczestników jubileuszu Wincentego Witosa. W miarę wzrastania tłumu, który miał się składać z członków, względnie zwolenników Stronnictwa Ludowego, rósł również nastrój bojowy zebranych. Tłum śpiewał „Bartoszu, Bartoszu...“, przekształcając tekst w ten sposób, że zawierał groźbę pod adresem policji. Nastrój ten osiągnąć miał punkt kulminacyjny, gdy nadeszła grupa ze Stobiernej, z Jakubem Bielendą, prezesem tamtejszego Stronnictwa Ludowego. Komisarz Rejman, który już poprzednio odstąpił od prowadzenia pochodzenia, starał się początkowo uspokoić zebranych i skłonić ich do rozejścia się. Widząc jednak, że usiłowania jego są daremne, wobec coraz groźniejszej postawy tłumu, który wzrósł do okoła 2000 osób, postanowił przedrzeć się z przed budynku przez tłum wraz z oddziałem policji.
Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Kierownik szkoły w Stobiernej Leon Pyska (Sokołowicz) wspominał:
- Najwięcej ludzi zebrało się przed kancelarią gminną. Wobec groźnej postawy tłumu policja zamierzała się wycofać. Kiedy jednak w jej stronę poleciały cegły i kamienie, policjanci oddali salwę ostrzegawczą w powietrze. Również z tłumu oddano strzał i padł trupem komendant posterunku w Jasionce Józef Rejman. Wtedy policjanci zaczęli strzelać do ludzi…
W relacji kierownika jest prawdopodobnie nieścisłość. Według relacji prasowych starszy posterunkowy Józef Rejman nie zginął na miejscu lecz zmarł po kilku dniach. Od policyjnych salw padło pięć osób: Józef Chmiel, Jan Kuras, 17 - letnia Stanisława Tomaka i Stanisław Więcek oraz Antoni Pietraszek z Wólki. Byli ranni, m.in. Wojciech Miś z Łukawca, któremu amputowano nogę. został ciężko ranny; zaszła konieczność amputacji nogi…
Wkrótce po stłumieniu zamieszek władza odpowiedziała represjami. W prorządowej prasie winą za krwawe wydarzenia obarczano komunistów, ale aresztowania dotknęły przede wszystkim ludowców.
Tomasz Lis, kierownik szkoły w Terliczce, zanotował w swym dzienniku: - Na drugi dzień po manifestacyjnym pogrzebie oddziały policji i wojska otoczyły dokoła wieś Łukawiec, aresztując wszystkich mężczyzn. Zebrano ich na pastwisku w Łukawcu Górnym, ustawiono czwórkami i prowadzono przez Terliczkę i prom do Jasionki, a stamtąd samochodami do Rzeszowa na śledztwo. Szykany dosięgły chłopów z całej okolicy.
9 października 1933 roku przed rzeszowskim sądem rozpoczął się proces uczestników wydarzeń w Wólce Podleśnej. Oskarżonych o napaść na policjantów było 38 (według innych źródeł 44) mieszkańców okolicznych wsi. Uniewinniono 11 oskarżonych, pozostali usłyszeli kary więzienia. Najbardziej aktywny Andrzej Kokoszka z Wólki trafił do więzienia na 3 lata.
Szymon Jakubowski
Wykorzystane źródła: www.trzebownisko.pl. „Siedem groszy”, „Tajny Detektyw”
Napisz komentarz
Komentarze