Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
poniedziałek, 25 listopada 2024 07:06
Reklama jak rozmawiać ze sztuczną inteligencją

Podpalił się w obronie... władzy komunistycznej

Podpalił się w obronie... władzy komunistycznej

W marcu 1981 roku w centrum Jasła usiłował dokonać samospalenia 65-letni mężczyzna. Jego śmierć miała być symbolem poparcia dla… ówczesnych, komunistycznych władz.

To jeden z mniej znanych epizodów okresu komunizmu. Próba samospalenia w proteście nie była w PRL i krajach „obozu socjalistycznego” czymś nieznanym, było kilka takich przypadków. Najsłynniejszymi, które doczekały się obszernego omówienia, były samobójcze śmierci czeskiego studenta Jana Palacha czy przemyślanina Ryszarda Siwca, którzy podpalili się protestując przeciwko inwazji na Czechosłowację. Ale był tylko jeden przypadek, gdy tego desperackiego kroku ktoś dokonał w obronie… władzy ludowej!

Marzec 1981. W kraju trwa „karnawał Solidarności”. Od jesieni poprzedniego roku społeczeństwo zachłystuje się powiewem względnej wolności. Jednocześnie trwa próba sił między „Solidarnością” a władzą, w gronie której nie brak zwolenników radykalnej rozprawy z opozycją. W wielu regionach Polski wybuchają strajki. Marzec tego roku jest zaś szczególnie gorący. Oto 19 marca na sesję Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy przybywają zaproszeni tam działacze „Solidarności”. Planują wyrazić swe poparcie dla rolników walczących o prawo do zrzeszania się we własnych organizacjach. Lokalne kierownictwo partii uniemożliwia aktywistom zabranie głosu, ci rozpoczynają okupację Sali obrad. Dochodzi do brutalnej interwencji policji. Ciężko pobity zostaje szef bydgoskiej „Solidarności” Jan Rulewski. W kraju wrze. Związek oskarża partyjny beton o prowokację. Napięcie społeczne sięga zenitu, grozi strajk generalny. W takiej sytuacji w specyficzny sposób swoje zdanie na temat sytuacji w kraju postanawia wyrazić pewien mieszkaniec Jasła.

„Przyjmuję winę na siebie”

30 marca wszystkie krajowe dzienniki donosiły powołując się na depeszę Polskiej Agencji Prasowej: : „27 bm. ok. godz.15 na głównej ulicy 3 Maja w Jaśle naprzeciw kościoła oblał się benzyną i podpalił 65-letni Zdzisław Kozioł. Zgromadziło się ok. 100 osób, z których część zdusiła ogień. Z. Kozioła przewieziono do szpitala, gdzie stwierdzono oparzenia II stopnia. Znaleziono przy nim legitymację ZBOWiD, a także kopie trzech listów: do KKP „Solidarność”, do księży i prokuratury. Z listu do KKP „S”: Rodacy! Jeśli uważacie, że to co się stało w Bydgoszczy to wina władzy, to ja przyjmuję winę na siebie i surowo się karzę, ale wiedzcie o tym, że moja śmierć was obciąża”.

Najpełniejszy obraz dramatycznego wydarzenia w reporterskiej relacji przedstawia redaktor Andrzej Zabierowski na łamach „Nowin”, ówczesnego organu Komitetu Wojewódzkiego PZPR. W szczegółach opisuje przebieg zdarzenia, rozmawiając zarówno z protestującym jak i świadkami zdarzenia, prostując przy okazji pewne nieścisłości, które wdarły się do lakonicznej depeszy PAP.

Kim był Zdzisław Kozioł? Z ówczesnej prasy, zwłaszcza „Nowin” możemy zaczerpnąć kilka suchych informacji o desperacie: „Urodzony w roku 1916 w Święcanach. Od dwóch lat na emeryturze. W kampanii wrześniowej żołnierz 5 pułku strzelców podhalańskich w Przemyślu. Brał udział w walkach w Busku, Stopnicv, Iłży. Wzięty do niewoli, uciekł z niej w czasie transportu. Powrócił do domu. Znów aresztowany w trakcie łapanki w Gorlicach. Wywieziony na przymusowe roboty. Po wojnie służył prawdopodobnie w jednostkach wartowniczych pilnujących obozów jeńców niemieckich. Zdecydował się na powrót do kraju, pracował w Kopalnictwie Naftowym w Foluszu, m.in. na stanowisko wicekomendanta i komendanta zakładowej straży pożarnej.

Z notatki w „Nowinach” wyłania się jego obraz jako aktywnego działacza społecznego „Od 1947 roku członek PPR, potem PZPR. Pełni funkcje I sekretarza podstawowej, a następnie oddziałowej organizacji partyjnej. Jest członkiem Komitetu Zakładowego partii. Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych pełni funkcję sołtysa, potem jest radnym GRN i WRN. Od roku 1976 jest członkiem ZBoWiD-u. W roku 1979 na 35-lecie PRL, odznaczony Krzyżem Kawalerskim  Orderu Odrodzenia Polski. Odznaczony zostaje także Medalem Zwycięstwa i Wolności za kampanię wrześniową”.

„Nie ratujcie mnie, ratujcie ich!”

Cytowany przez „Nowiny” świadek zdarzenia tak opowiada: „Około godziny 15 szedłem z pracy ulicą 3 Maja. Przede mną szedł w odległości 15 metrów mężczyzna, który niósł w ręce butelkę z jakimś płynem. Kiedy doszliśmy do kościoła, zatrzymał się, przeskoczył przez niski murek. Oddzielający chodnik od kościelnego trawnika. Zaczął się oblewać benzyną. Potem odrzucił butelkę. Przystanąłem także, gdyż nie wiedziałem, co on robi. Przyłożył palącą się zapałkę do kurtki i natychmiast zaczął się palić. Chciałem go zgasić, lecz w tym momencie zatrzymał się obok samochód osobowy skoda, wyskoczył z niego jakiś mężczyzna i krzyknął do mnie, bym dzwonił na pogotowie, a on będzie gasił.”

Płonący człowiek wołał: „Za miłość ojczyzny, to co ja przeżyłem, to żaden z was nie przeżył!”, „Nie ratujcie mnie, ratujcie ich!”. Inny świadek zeznawał, że leżący na ziemi m mężczyzna krzyczał jeszcze: „Chcę umrzeć za ojczyznę, przeciw Solidarności!”. Niedoszłego samobójcę zabrano do szpitala. Obrażenia nie były groźne dla życia. Już parę godzin później zeznawać przesłuchującemu go prokuratorowi:

-„Zrobiłem to, bo nie mogę przeboleć tego, co się w kraju obecnie dzieje. Co dzień strajki i strajki. Nawet apel Jaruzelskiego nie pomógł. No i widzimy, że idziemy ku przepaści. Chodziło mi o to, że jeżeli ja życie poświęcam i skazałem się na taką śmierć przez spalenie… chciałem zaprotestować przeciw tym strajkom, przeciw tej niezgodzie narodowej”.

 Franciszek Wojtunik, szef koła Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Dębowcu, do którego należał desperat, tak charakteryzował Kozioła: „Społecznik, patriota, dobry Polak. Przede wszystkim zawsze leżało mu na sercu dobro ogółu. Większość czynów społecznych na jego terenie to jego inicjatywa”. Syn Kozioła dodawał zaś z całą stanowczością, że ojciec nigdy nie miał problemów emocjonalnych, nie pił alkoholu, pozostawione listy były jego autorstwa.

Kwiaty od generała Jaruzelskiego

Na pierwszej stronie „Nowin”, obok zajawkowej części obszernej relacji,  w wyróżnionym w ramce tekście, czytamy: „Życzenia od W. Jaruzelskiego. Przebywającego na leczeniu w szpitalu rejonowym w Jaśle Zdzisława Kozioła w dniu wczorajszym odwiedziła kilkuosobowa delegacja żołnierzy LWP z szefem Wojewódzkiego Sztabu Wojskowego w Krośnie płk Władysławem Kurzępą. W imieniu prezesa Rady Ministrów generała amii Wojciecha Jaruzelskiego, dowództwa i żołnierzy Warszawskiego Okręgu Wojskowego, delegacja złożyła choremu gorące życzenia pomyślnego przebiegu leczenia i powrotu do zdrowia. Wręczono mu także wiązankę kwiatów”.

Próba samospalenia w Jaśle jeszcze przez pewien czas była tematem gorących rozmów, po trosze drwin. Poważniej dyskutowano np. na spotkaniu rzeszowskiego oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, gdzie większość zebranych ostro potępiła kolegę z telewizji, którego reportaż na ten temat uznano za zbyt zaangażowany po stronie władzy. Atmosfera trochę się w międzyczasie uspokoiła. Już następnego dnia „Nowiny” donosiły na czołowym miejscu, że strajku generalnego jednak nie będzie, że skonfliktowane strony doszły do porozumienia…

Szymon Jakubowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Grzegorz 24.03.2020 18:42
Ciekawa, nieznana dla mnie historia. Czy jest wiadome, jak potoczyły się losy p. Kozioła? I jeszcze jedna, błaha sprawa. 19 marca 1981r. w Bydgoszczy interweniowała milicja a nie policja.

Jan Polak 21.03.2020 18:53
Wielki Polak i socjalista. Brawo. Takich potrzebujemy w ojczyźnie, a nie narodowych szmalcowników, podnóżków kleru i innych nierobów. Polak i Polka = pracownik, pracownica, socjalista i socjalistka. Gotowa oddać za ojczyznę życie.

Jan Polak 19.08.2022 17:53
Komentarz usunięty

Reklama