Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
niedziela, 24 listopada 2024 22:07
Reklama dotacje rpo

Dzieje rękopisu "Pana Tadeusza"

Dzieje rękopisu "Pana Tadeusza"

    Wydawać by się mogło, iże nasza epopeja narodowa „Pan Tadeusz” Adama Bernarda Mickiewicza osadzona arcymistrzowskim warsztatem  poetyckim w krainie litewskiej nijakich związków z Podkarpaciem mieć nie może. „Gdzie Rzym, gdzie Krym” drzewiej mawiano.

    Wieszczowi w jego licznych peregrynacjach nigdy nie było dane tu choćby przelotnie stąpać. Nie miał w tych stronach przyjaciół, komilitonów, ni wzdychających do jego osoby i talentu dam ze stosownych sfer. Jednakowoż późniejsze losy narodowego dzieła powiązały „Pana Tadeusza” z podkarpackimi zdarzeniami kilkoma znamiennymi i sympatycznymi nićmi. Godzi  się tedy przywodzić je na pamięć historyczną ku miłemu i nobilitującymi kulturowo utrwalaniu. Zasadnym atoli będzie zacząć od pierwocin powstania arcypoematu.

„…powstał od stolika Adam”

    Wiele poszlak kilku niepoślednich znawców polskiej literatury romantycznej, twierdzi że Mickiewicz powziął zamiar tworzyć poema sielskie już w grudniu 1831 roku, gościną iście sarmacką traktowany będąc w dobrach Grabowskich w Łukowie w Wielkopolsce. Do dziś powstają eseje krytycznoliterackie tę tezę hołubiące, przywodząc wątki topograficzne, podobizny pejzażowe, takoż pikantne szczegóły soplicowską dziejbę tamże autorytatywnie osadzając.

    A   toli w korespondencjach i brulionach Adamowych pewnego potwierdzenia nie idzie na to znachodzić. Pewnikiem tedy rękopiśmienny nagłówek „Żegota”, bo tak autor zamyślał dzieło nasze święte zatytułować, zwiastujący wprzódzi sześć, potem osiem pieśni, zaistniał w Paryżu. Bohdan Zaleski po latach tak wspomnieniowo ową wielką chwilę przywodził:

    W połowie lutego 1834, wieczór pod szarą godzinę… powstał od stolika Adam z rozpromienioną twarzą i zawołał ku nam: chwała Bogu oto w tej chwili podpisałem pod Panem Tadeuszem wielkie finis

    Od tego momentu pochylamy się czołobitnie nad autografem dzieła, które w swej oryginalnej istocie nie ma równego sobie w literaturze polskiej i ościennej. Wkrótce pojawi się dookreślenie nie wszystkim znane: dzikowski rękopis Pana Tadeusza A. Mickiewicza.

    Dzików, obecnie wchłonięty municypalnie w organizm miasta Tarnobrzega, był magnacką posiadłością znaczącego, sławetnego rodu Tarnowskich. W tymże Dzikowie od połowy XIX stulecia skupiono wspaniałe archiwum rodowe oraz niezwykle zasobną bibliotekę w aureoli płócien Rembrandta, Tycjana, Veronese’a i Van Dycka. W zamkowej świątyni ksiąg znachodziły się pośród bardzo cennych inkunabułów pierwodruki rodzicieli polskiego piśmiennictwa – Galla Anonima i Wincentego Kadłubka. Tuż przed rokiem 1900 perłą w koronie dzikowskiego księgozbioru stał się autograf „Pana Tadeusza”. Musowo tu jednak trzeba pokrótce przybliżyć  jego niezwykłe dzieje.

Dzieje rękopisu

    Adam Mickiewicz zwykł był pisać niedbale i dość niewyraźnie, o czym przekonują nas i bruliony i czystopis. Dukt pisma pochyły, dużo skreśleń, niestarannie stawiane znaki diakrytyczne. Dobrze, że przy pierwszym stadium drukarnianym w oficynie paryskiej Pinarda byli Ignacy Domejko i Stefan Zan. Pieczołowicie dopilnowując tej fazy i sporządzając kopie autografu.

    Mickiewicz dotknięty porażającym niedostatkiem, biedą życiową zupełną w 1836 roku ratując emigrancką egzystencję sprzedał rękopis dzieła Annie Wąsowiczowej za 569 franków, lecz ta niebawem zwróciła go autorowi – sprzedawcy. Potem manuskrypt „Pana Tadeusza” był w posiadaniu Pocieja, Zana i znów magicznie jakby wracał do Wieszcza.

    Mimo, że Adam okazywał pietyzm wyjątkowy wobec rękopisu, to częstokroć hojnie wyrywał kartki  z zeszytów rękopisowych obdarowując nimi licznych wielbicieli i hołdowników. Wielu z nich doprowadzało do cięcia nożyczkami kart, wręcz do handlowania antykwarycznego skrawkami oryginalnego tekstu. Frymarczono świętością…

W rękach Tarnowskich

   Na szczęście pojawili się ludzie światli, znający wartość i rangę tej pamiątki i ratowali owe wycinki. W finale właścicielem rękopisu z małymi uszczerbkami stał się syn poety Władysław Mickiewicz. 6 października 1871 roku wyzbył się on wszak skarbu domowego co potwierdza wyimek postanowienia: „…Zmuszony klęską, która spotkała księgarnię moją, zburzoną przez wojsko wśród ostatnich ruchów paryskich, rzeczony rękopis sprzedałem na własność  hrabiemu Stanisławowi Tarnowskiemu”.

    Majętny Tarnowski – koryfeusz analiz literatury polskiej, profesor i rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego, wynajduje artystę w Krakowie nakazując mu wykonanie okazałej szkatuły dla bezcennego autografu. Powstała kunsztowna szkatuła z drewna hebanowego wirtuozyjnie zdobiona w płaskorzeźbach z kości słoniowej. Było na niej popiersie Mickiewicza w otoczce czterech  upojnych scen z epopei – obrazujących grzybobranie, bitwę, koncert Wojskiego i poloneza. Do obecnych czasów nie przetrwały figurki, także zrobione z kości słoniowej, z konterfektami  Tadeusza, Sędziego, Klucznika i ks. Robaka, wieńczące narożniki wieka  szkatuły. Odtąd autograf „Pana Tadeusza” cesarzował w dzikowskiej bibliotece Tarnowskich jako narodowa relikwia. Jakże wiele jeszcze burzliwych i enigmatycznych zdarzeń czekało ową relikwię!

Ocalały z pożogi

    Omal nie zrabowały rękopisu moskalskie wojska okupujące Tarnobrzeg i przyległości w czasie I wojny światowej. W 1927 roku Zamek Tarnowskich w Dzikowie nawiedził tragiczny pożar, w trakcie którego zginęło w ogniu 9 mieszkańców Tarnobrzega, ratujących heroicznie niezwykle cenne zbiory biblioteczne i malarskie, a także pierwszorzędne zabytkowe wyposażenie zabytkowej rezydencji.

    Ostał się cudem niejako niestrawiony pożogą ogniową manuskrypt „Pana Tadeusza” z częścią polskich skarbów literatury. W 1939 roku nie mając pewności poszanowania przez hitlerowców, rękopis wywieziono do Lwowa, lokując go w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich jako depozyt. Opatrzność Boża czuwała i tym razem po sowieckiej aneksji i hrabia Artur Tarnowski był w miarę spokojny do roku 1944, gdyż „Pan Tadeusz” był tam włączony do zasobów rękopiśmiennych Ossolineum z sygnaturą 6932.

    U schyłku II wojny światowej odnaleziono tę rękopisową perłę w Adelinie na Dolnym Śląsku (niemiecka decyzja), po czym przekazano ją Bibliotece Narodowej w Warszawie. Dopiero w 1947 roku ówczesny premier Józef Cyrankiewicz na wskutek starań licznych lwowskich luminarzy kultury, skupionych po zawierusze wojennej we Wrocławiu, nakazał urzędowo umieszczenie autografu epopei narodowej w tamtejszym Ossolineum.

    Ze szczerbami powstałymi w ponad stuletnim czasie, rękopis jest chlubą wrocławskiej Instytucji, aczkolwiek prawnie stanowi on wciąż własność rodu Tarnowskich. Potwierdza to fakt, że w 1992 roku została odnowiona umowa depozytowa z mieszkającą wtedy w Kanadzie wdową po nieżyjącym Arturze – Różą Tarnowską. Jak widać władze Polski Ludowej lubowały  się w „obdarowywaniu” własnego narodu zgoła rozrzutnie. W tym wypadku faryzejski gest uczynił Józef Cyrankiewicz. Prezes Rady Ministrów decyzją z 12 czerwca 1947 roku.

    Wrocław, jest dumny z posiadania narodowej pamiątki, co nie przeszkadza wiedzy, iż jest to cząstka majątku rodowego Tarnowskich, a przymiotnik „dzikowski” sympatycznie to legitymizuje. Manuskrypt mickiewiczowski, dzięki Rodzinie hr. Tarnowskich i Ossolineum był prezentowany w dniach od 28 maja do 2 czerwca 1998 roku w mateczniku rodowym Tarnowskich – obecnie Muzeum Historycznym Miasta Tarnobrzega, co jest rzadką praktyką związaną z arcypamiątką. Miałem zaszczyt wystawiać wtedy także część mojej kolekcji wydań „Pana Tadeusza” co nobilituje mój zbiór niezaprzeczalnie…

Rzeszowskie wydanie „Pana Tadeusza”

      Drugą przygodą "panatadeuszową" związaną z Podkarpaciem, a konkretnie z Rzeszowem jest wydanie w tutejszej oficynie J. A. Pelara  w 1903 roku własnym sumptem przez Jan Wincentego Ostoję Sędzimira książki o tytule „Mickiewicza Pan Tadeusz dla dorastającej obojej płci młodzieży”. Kuriozalna to edycja, gdyż z prawdziwym patriotyzmem, ba z nawiedzonym patriotyzmem, jest przesączona ingerencjami profesora literatury polskiej I Gimnazjum w Rzeszowie niespotykanymi nigdzie do tej pory.

    Otóż Pan profesor Sędzimir w edycji swej (notabene zaczynającej się od Epilogu) w miejsca uświęcone piórem Mickiewicza a nawiązujące do Litwy powstawiał wyrazy apoteozujące polskość. Tak więc Inwokacja w Jego wydaniu zaczyna się od: „Polsko, Ojczyzno moja…” przy czym jest to w tzw. tłustym druku. Takiej wersji wymagał od uczniów recytujących ten fragment na noty.

    O „Panu Tadeuszu” Jan Sędzimir Ostoja, galicyjski polonista gimnazjalny nakazywał mówić „na kolanach”. Posiadam w swojej kolekcji ten „kąsek” i już kilka razy analizowałem wstęp autora do  jego „Pana Tadeusza”. Owszem zdarzenie to pozostaje mało znanym epizodem tyczącym się naszej epopei narodowej i nie rezonowało w całokształcie krytyki literackiej. Wszak w Rzeszowie miało miejsce….

Miłośnicy arcypoematu

    Pośród ponad setki opracowań krytycznych „Pana Tadeusza” monografii esejów i artykułów wnikliwie analizujących przeróżne konfiguracje poematu soplicowskiego oraz prac przyczynkarskich jaśnieje nie mające równych dotąd opracowanie Stanisława Pigonia. To kolejna nić łącząca arcydzieło z naszymi stronami, ponieważ ten wybitny polonista wywodzi się z Komborni koło Krosna. Był profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu im. S. Batorego w Wilnie.

    Całokształt prac badawczych Pigonia nad „Panem Tadeuszem” jest naprawdę niedościgły i perfekcyjny. Genialne dzieło doczekało się genialnej analizy i niezliczonej ilości artykułów naukowych. W przeciągu jednych studenckich wakacji późniejszy wybitny uczony nauczył się treści „Pana Tadeusza” na pamięć. Fundamentalną pracę o najzwyklej, szaro brzmiącym tytule „Wstęp” ukończył Stanisław Pigoń w Krakowie końcem marca 1925 roku, zaś uzupełnienie i zmiany, zwłaszcza w komentarzach i przypisach nanosił do ostatnich dni życia swojego, a więc do roku 1968.

    Młodość, pasja, talent naukowy i mrówcza pracowitość – to wektory całożyciowej przygody Stanisława Pigonia z najwspanialszym polskim dziełem epiki poetyckiej. W 1949 roku nadesłał kilka egzemplarzy „Pana Tadeusza” jako nagrody dla najpilniejszych uczniów Szkoły Podstawowej w Komborni, a po śmierci wdowa po zmarłym profesorze przekazała jego niezwykle cenny księgozbiór do ówczesnej Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie (spełniając wolę demiurga romantycznej krytyki literackiej). Jest w tej kolekcji bibliotece pierwsze, paryskie wydanie „Pana Tadeusza” z 1834 roku. Słusznie ta część  biblioteki uniwersyteckiej w Rzeszowie nosi miano „Pigonianum”.

  Do podkarpackich tropów „Pana Tadeusza” należy także postać Józefa Wilkonia – wybitnego artysty malarza i ilustratora książkowego. Ten wywodzący się z Łańcuta  artysta jest autorem przepięknych ilustracji do epopei narodowej. Były one prezentowane na wielu polskich i europejskich wystawach i są zawarte w okazałym edytorsko dziele wydanym przez „Arkady” w 1973 roku, a obecnie wznowionym z powiększona ilością ilustracji.

     Mający obecnie 85 lat artysta deklaruje się głośno jako miłośnik mickiewiczowskiego arcypoematu, niezwykle oryginalnie go ilustrując. Chyba nie od rzeczy będzie ku końcowi napomknąć, że kompozytorem  sławetnego „Poloneza” – z ekranizacji  Andrzeja Wajdy – jest sympatycznie związany z Rzeszowem Wojciech Kilar. Ten dostojny polonez jest wszechwładnym i prymarnym tańcem rozpoczynającym wszystkie bale studniówkowe przedmaturalnych licealistów, a wybrzmiewa w przeróżnych wykonaniach koncertowych w dostojnych instytucjach kultury w Polsce i zagranicą. Kunsztowny to utwór muzyczny – iście sarmacko wiekopomny.

  Zatem, my, Podkarpacianie, mamy prawo szczycić się takimi oto związkami z Adamowym arcydziełem. Bez kompleksów.

Czesław Drąg

Autor jest znanym regionalistą, animatorem kultury, wieloletnim pracownikiem Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie i posiadaczem jednego z największych zbiorów edycji „Pana Tadeusza” w Polsce.

Artykuł ukazał się w nr. 1-2 (13-14) „Podkarpackiej Historii” ze stycznia-lutego 2016 roku


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama