Kiedy pierwszy ordynat łańcucki, Alfred Potocki, zwrócił się z zapytaniem do wybitnego dziewiętnastowiecznego kompozytora i muzyka Karla Czernego: kogo mógłby polecić jako prywatnego nauczyciela muzyki dla swoich córek Zofii i Julii, Czerny bez wahania polecił... prawnika czeskiego pochodzenia Józefa Leszetyckiego, który oprócz prawniczych posiadał również wybitne zdolności muzyczne.
Mały muzykant
Kopalnią wiedzy o łańcuckich latach Teodora Leszetyckiego, ale nie tylko, są wspomnienia spisane przez hrabinę Angelę Potocką - rodzinnie związaną z Leszetyckimi, wydane w 1903 roku w Nowym Jorku („Theodore Leschetizky, an intimate study of the man and musican”).
Józef Leszetycki przybywszy do majątku Potockich w Łańcucie poznał piękną dziewczynę, Polkę, – Teresę Ullmann, do której zapałał silnym uczuciem. Ślub muzyka odbył się na łańcuckim zamku i młoda para zamieszkała w jednym z pałacowych apartamentów. Wkrótce - 22 czerwca 1830 roku - urodził im się syn Teodor. Chłopiec już w wieku czterech wyróżniał się doskonałym słuchem muzycznym: podczas lekcji gry na klawesynie, dawanych przez ojca młodym pannom hrabiankom Julii i Zofii, potrafił rozpoznać styl gry każdej z dziewcząt.
Sposób gry starszej z dziewcząt - Julii, która ponoć była pilniejsza odznaczał się wyrafinowaniem i osobiście mu odpowiadał. Mały „Dorcio” sam zapragnął grać tak jak Julia. Był jednak problem: ojciec zamykał instrument na klucz. Chłopiec jednak znalazł sprytny sposób, aby dostać się do niego: odsłaniał nakrywającą go jedwabną zasłonę i próbował uderzać po strunach instrumentu. Rodzice wkrótce przekonali się o niezwykłym słuchu i talencie pięcioletniego „Dorcia”. Rozpoczął zatem naukę gry pod kierunkiem ojca.
Mieszkając w zamku chłopiec zaprzyjaźnił się z jednym z kamerdynerów Potockiego – Stęchlińskim. - Kochałem go – jak wspominał Leszetycki – za dobre serce, szczery uśmiech, uczciwe, niebieskie oczy.
Pan Stęchliński odwiedzając Leszetyckich opowiadał chłopcu niezwykłe historie dotyczące rodziny Potockich, śpiewał wesołe piosenki i nucił do snu. Zabierał do zamkowej powozowni, pokazywał starą broń, szable itp.
Teodor ze wspomnień o Łańcucie zapamiętał również przygotowania do świąt Wielkiej Nocy w zamku Potockich.
- To były wolne od nauki dni dla dzieci. Zwyczajowo pieczono ciasta, baby, mazurki, marcepany, a maluchy w tym pomagały łuskając orzechy czy ubijając krem do ciast. Pomagałem chętnie mamie. Pamiętam jak siedząc w kuchni i przygotowując z mamą ciasto, wszedł do nas Żyd Jakub, który często przychodził w interesach do łańcuckiego zamku. - Widzę, że jest Pani zajęta przygotowywaniem świąt – odparł. Mama lubiąc go odparła, że mógłby również uczestniczyć w wielkanocnym śniadaniu gdyby uwierzył w zmartwychwstałego Boga. Sprytny Jakub odparł zaś, że on nie potrzebuje wierzyć w zmartwychwstałego Boga, ponieważ Bóg od dawna żyje i mieszka w Niebie.
Świąteczne stoły na łańcuckim zamku uginały się pod półmiskami wędlin, szynek, nadziewanych głów dzika, winami, likierami. Stół przystrojony był pięknymi, wiosennymi kwiatami oraz różnokolorowymi pisankami. W Wielką Sobotę przychodził ksiądz i święcił wszystkie te przygotowane potrawy. Dzielono się jajkiem jako symbolem pokoju. Składano sobie życzenia powtarzając: „Chrystus zmartwychwstał”.
Debiut wśród...teatralnych szczurów
Teodor Leszetycki rozpoczął swoją edukację w Wiedniu i kontynuował w benedyktyńskim gimnazjum. Publicznie zadebiutował w 1839 roku, w wieku dziewięciu lat, w teatrze lwowskim, grając pod batutą syna wielkiego kompozytora Wolfganga Amadeusza Mozarta - Franciszka. Jak później wspominał – w czasie gry zapamiętał tylko gromady ...szczurów biegających po scenie. Dlatego w dzień po koncercie wziął od przyjaciela pistolet i wszystkie gryzonie wytłukł. Podczas koncertu w Wiedniu został przedstawiony Franciszkowi Lisztowi. W wieku czternastu lat nasz bohater rozpoczął udzielać lekcji fortepianu. W Wiedniu uczył się od wspomnianego Karla Czernego, który z kolei uczył się od Beethovena.
Miłość, cesarze i Donizetti
W Łańcucie Dorcio po raz pierwszy zakochał się w swojej kuzynce, która – wspominał – wyglądała jak anioł. Dziewczynka jednak zmarła w wieku dwunastu lat. Jako chłopiec koncertował kiedyś dla słynnego kanclerza Metternicha. Po koncercie obsypywany kwiatami i szampanem kanclerz podszedł do Teodora i zapytał; Chłopcze, kogo chciałbyś poślubić? Teodor odparł, iż… luksusowego szampana Veuve Clicquot.
Po raz kolejny zakochał się podczas pobytu w teatrze w Wenecji. Piękność o brązowych długich włosach miała na imię Julia i pochodziła z austriackiej arystokracji. Leszetycki miał osiemnaście lat. Panna Julia po długich namowach zaprosiła Teodora do własnego domu i niemal od razu zakochała się w jego grze. Podziwiała nie tylko wirtuozerię gry młodego pianisty, ale Leszetycki zaimponował jej także jako mężczyzna. Teodor szalał ze szczęścia, jednak po kilku dniach panna Julia zażądała dziwnego zobowiązania, że Teodor nie będzie jej więcej szukał i pisał do niej listów. Muzyk był kompletnie załamany...
Prócz talentu do gry fortepianie Teodor Leszetycki obdarzony był dobrym głosem - „słodkim sopranem”. Jako chłopiec śpiewał arie m.in. z oper Donizettiego i w wiedeńskich chórach kościelnych. Gaetano Donizetti sam zresztą zainteresował się chłopcem słuchając jego występów.
- Był uprzejmy wysłuchać moich kompozycji, a jego pochwały były dla mnie zaszczytem - wspominał Teodor. Dzięki Donizettiemu Leszetycki został przedstawiony cesarzowi Ferdynandowi i później wielokrotnie dawał koncerty w wiedeńskim pałacu cesarskim. Z kolei dzięki Antonowi Rubinsteinowi, rosyjskiemu pianiście, został wykładowcą w konwersatorium w Petersburgu, gdzie dawał koncerty przed carem Mikołajem ale i uczył studentów.
Był surowym i wymagającym nauczycielem. - Nie ma żadnej cudownej metody - mawiał. Twierdził, że trzeba być skłonnym do poświęceń. O swoich uczniach starał się wiedzieć wszystko, był niemal despotą. Uważał, że każdy powinien odkryć swoją własną, indywidualną metodę gry i skupić się na dźwięku, za którego czystość odpowiada nie ręka ale umysł pianisty. Nie interesowali go początkujący studenci. Wymagał, aby uczeń przychodził do niego z już z pewnymi nabytymi umiejętnościami.
Łzy wyciskane śpiewem i głos ze starego patefonu
W Petersburgu poznał swoją pierwszą żonę Annę Karlovną, której udzielał lekcji śpiewu. Nie była kobietą zbyt piękną, ponoć jednak głos miała prześliczny. Kiedy występowała na scenie śpiewając najsłynniejsze arie operowe cała publiczność płakała. To ujęło Teodora. Jego kolejną miłością była wybitna rosyjska pianistka Anna Yesipova. Pełną poezji grą Anny zachwycali się Piotr Czajkowski oraz Franciszek Liszt. Naszego kompozytora ujęła szczególnie oryginalna interpretacja Chopina, którą przedstawiła Anna (ponoć zapomniała nawet z przejęcia nut, a jednak dokończyła koncert). Małżeństwo po paru latach rozpadło się. Kolejne kobiety kompozytora również były jego uczennicami: Eugenia Donnemourska i Gabriella Rosborska. W 1878 roku powrócił z Petersburga do Wiednia, gdzie praktycznie zamieszkiwał do końca życia.
Dzięki wynalazkowi Edisona dla potomnych zachował się głos Leszetyckiego z 1907 roku mówił on wówczas: - Nie ma życia bez sztuki, ani sztuki bez życia. Nie podbije się serc ludzi tylko gamami i szybkimi tercjami, lecz szlachetnym śpiewem, czystym i mocnym, delikatnie i cicho. Nie gamami i tercjami podbija się ludzkie serca, a pięknem pieśni, głębią uczucia i szlachetnością tonu!
Palce Paderewskiego niezdyscyplinowane
W październiku 1884 r. do wiedeńskiego mieszkania profesora Leszetyckiego zawitał 24-letni Ignacy Jan Paderewski. Był już po studiach w warszawskim konserwatorium (sam dawał lekcje gry na pianinie) oraz wdowcem. Umarła mu żona pozostawiając go z kilkumiesięcznym synkiem. Paderewski uznał, że jego umiejętności są niewystarczające i pragnie dalej doskonalić technikę gry na pianinie. Ponoć to Helena Modrzejewska, słynna aktorka doradziła mu by udał się na lekcje gry do profesora Leszetyckiego.
Profesor po przesłuchaniu ocenił, że owszem, Paderewski posiada pewne umiejętności, jednak palce Paderewskiego są niezdyscyplinowane i że jest już „za późno na naukę ". Jednak udało się; Paderewski przekonał pana profesora, który – co chwalebne – udzielił mu kilkunastu darmowych lekcji. Co więcej polecił go na nauczyciela gry na fortepianie w Strasburgu.
Teodor Leszetycki wykształcił blisko 1200 pianistów, zmarł w 1915 r w Dreźnie. Jego imię nosi szkoła muzyczna w Łańcucie.
Arkadiusz Bednarczyk
Tekst ukazał się w nr. 7-8/2016 "Podkarpackiej Historii"
Napisz komentarz
Komentarze