Jan Wnęk, XIX-wieczny, niepiśmienny chłop z Galicji - według niektórych źródeł – mógł być twórcą pierwszej, sterowalnej machiny latającej, będącej czymś pośrednim między lotnią a szybowcem. W rodzinnej wsi dokonywał udanych lotów.
Urodził się w Kaczówce – nieistniejącym już przysiółku wsi Żdżary koło Dąbrowy Tarnowskiej, na pograniczu dzisiejszych województw małopolskiego i podkarpackiego. Istnieją rozbieżności związane z datą urodzin Jana Wnęka. W różnych źródłach podawane są daty 30 marca i 28 sierpnia 1828 r. Był miejscowym cieślą, rzeźbiarzem i konstruktorem-samoukiem. Pracował przy odbudowie spalonego kościoła w pobliskim Odporyszowie – filii parafii w Żabnie, której proboszczem był ks. Stanisław Morgenstern, w latach 60. XIX wieku poseł do galicyjskiego Sejmu Krajowego. Duchowny, poznawszy się na nieprzeciętnym talencie chłopa, zatrudnił go do wykonywania figur świętych, dzisiaj uważanych za perełki sztuki sakralnej. Przy okazji objawiły się inne talenty
Chłopskie skrzydła
Wnęka. Postać Jana Wnęka w latach 30. XX wieku odkrył etnograf prof. Tadeusz Seweryn, popularyzując sylwetkę „chłopskiego Ikara” na podstawie relacji jego syna ks. Stanisława Wnęka oraz zięcia Józefa Żołędzia:
- Nim postanowił zbudować skrzydła, na których chciał przelecieć odległość ok. 8 km, tj. z kościoła w Odporyszowie aż do Kaczówki – posiadał już pewien pomysł zalążkowy. Chodziło mu tylko o sprawdzenie jego racjonalności lub rozwinięcie go wedle prawidła podpatrzonego w przyrodzie. Podpatrywał lot ptaków, interesował się budową skrzydeł czajki i dzikiej kaczki albo też zamykał się w swojej pracowni, rozkładał na podłodze listwy, kółka metalowe, kluby, zawiasy, sznury. Skrzydła jego składały się z drewnianych listewek obciągniętych płótnem nasyconym warzonym olejem. Przymocowywał je do nóg powyżej kolan i do piersi.
Ponieważ wiedza na temat Jana Wnęka opiera się przede wszystkich na relacjach dawno już nieżyjących świadków, w dodatku opowiadających o wydarzeniach, które miały miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej, w okresie ich dzieciństwa i młodości, badacze i historycy spierają się na temat rzeczywistej wartości dokonań wynalazcy. Jeżeli jego historia jest prawdziwa, to był on konstruktorem pierwszej na świecie załogowej i sterowalnej maszyny powietrznej cięższej od powietrza!
Pokazowy lot
Z relacji i późniejszych ustaleń wynika, że zbudowana przez chłopa machina była prawdopodobnie czymś w rodzaju bezkadłubowego szybowca czy lotni. Świadkowie mieli twierdzić, że pilot w czasie lotu machał skrzydłami jak ptak. A więc aparatem dało się sterować. Każde ze skrzydeł prawdopodobnie ważyło ok. 8 kilogramów i miało kilka metrów długości. Pierwszy lot miał mieć miejsce w czasie żniw 1865 roku. Wnęk miał poszybować z Górek Siedmiu Źródeł w kierunku Żabnicy. Jeszcze jesienią tegoż roku po udoskonaleniu skrzydeł dokonał kilku kolejnych, kilkusetmetrowych lotów.
Oficjalny, publiczny pokaz miał nastąpić w przeddzień Zielonych Świątek 19 maja 1866 roku. Startując z pomostu zbudowanego na dzwonnicy, przeleciał ponoć około dwóch kilometrów. Specjaliści spierają się, czy takie loty na tak prymitywnym sprzęcie były możliwe, co nie umniejsza faktu, że Wnęk miał w swej działalności istotne osiągnięcia. Jak to często bywa, sukcesy samouka nie musiały przysparzać mu sympatii miejscowych. W okolicy uchodził w najlepszym przypadku za dziwaka, chociaż nie brakowało opinii, że za wszystkim stoją moce piekielne i że chłop musiał zaprzedać duszę diabłu.
Swoje pasje Jan Wnęk przypłacił niestety życiem i być może stało się to za sprawą ludzkiej zawiści. W Zielone Świątki 1869 roku lotnik-amator znów wystartował z wieży kościoła w Odporyszowie i po przeleceniu pół kilometra spadł na ziemię. Ciężko potłuczony nie doszedł już do siebie i zmarł 10 lipca lub 10 sierpnia. Ponoć współwinnym tragedii był jego najbliższy współpracownik przy wykonywaniu figur, Michał Sowiński, zazdrosny o lokalną sławę otaczającą Wnęka. Miał go podstępnie zepchnąć z wieży, a ten nie mógł już w powietrzu odzyskać równowagi.
Machina, na której latał Wnęk miała zostać spalona po jego śmierci przez przesądnych miejscowych. Nie zachowało się niestety żadne zdjęcie dzielnego pilota-konstruktora amatora. Ponoć był wysoki, szczupły, miał czarne włosy i brodę. Według lokalnych przekazów, swą twarz miał umieścić na jednej z rzeźb, która do dzisiaj uważana jest powszechnie za jego autoportret przedstawiany w różnych publikacjach. Sam wynalazca po wielu dziesięcioleciach doczekał się swego miejsca w historii polskiego lotnictwa i upamiętnienia. W sanktuarium w Odporyszowie w 1991 roku otwarto Muzeum Jana Wnęka eksponujące zarówno jego twórczość rzeźbiarską, jak i dokonania lotnicze. W tej samej miejscowości 4 lata później odsłonięto jego pomnik.
Fragment książki Szymona Jakubowskiego „Skrzydła nad Wisłokiem. Z dziejów rzeszowskiego lotnictwa i lotniska Rzeszów-Jasionka.
Napisz komentarz
Komentarze