Zastanawiającym faktem jest, że sam twórca praktycznie nigdy o tym nie wspominał. Nawet najbliższym. W większości biogramów obcojęzycznych wciąż jako miejsce jego urodzenia podawany jest Wiedeń. Teraz dopiero, po latach, z mozołem odtwarzane są rzeszowskie losy reżysera i jego rodziny.
Chłopak z rzeszowskiego Rynku
O rzeszowskim pochodzeniu Zinnemanna pierwsze pisały rzeszowskie „Nowiny”. Głośno o korzeniach reżysera zrobiło się za sprawą dziennikarki Radia Rzeszów Grażyny Bochenek, która w 2017 roku zrealizowała większy materiał na ten temat, ruszyła śladami Zinnemanna do Stanów Zjednoczonych i stała się inspiratorką oraz współorganizatorką zorganizowanego w sierpniu 2018 roku festiwalu „W samo południe. Fred Zinnemann wraca do Rzeszowa”.
Dzisiaj już wiemy, że reżyser urodził się właśnie na rzeszowskim Rynku 29 kwietnia 1907 roku. W tutejszym Archiwum Państwowym zachowały się księgi Urzędu Metrykalnego Izraelickiego w Rzeszowie z tego okresu. Znajduje się tam m.in. wpis o urodzeniu Alfreda. Na nim odręczna notka urzędowa, sporządzona w 1928 roku o poprawieniu wpisanego imienia ojca z Oskar Szyja na Oskar.
Rodzina Zinnemannów związana była z Rzeszowem i okolicami właściwie od pokoleń. Dziadek od strony matki był buchalterem, dziadek od strony ojca zajmował się produkcją mydła. Ojciec Freda - Oscar, po studiach w Wiedniu, prowadził w Rzeszowie gabinet lekarski. W archiwalnym numerze „Tygodnika Rzeszowskiego” ukazał się anons o rozpoczęciu przez doktora Zinnemanna praktyki lekarskiej. Rodzina mieszkała na pierwszym piętrze dzisiejszej kamienicy nr 3 na Rynku.
Kariera w Hollywood
Brak jest – póki co - informacji o rzeszowskich latach Freda, nie wiemy czy chodził tu do szkoły. Najprawdopodobniej rodzina wyprowadziła się z miasta na początku I wojny światowej, być może uciekając przed nadciągającymi wojskami rosyjskimi. Osiedli w Wiedniu. Tam Fred studiował prawo, zaś w 1929 roku wyemigrował do Stanów Zjednoczonych.
W 1937 roku Fred rozpoczął pracę w wytwórni Metro-Goldwyn-Mayer jako reżyser filmów krótkometrażowych. Do historii kina przeszły takie jego obrazy jak „Po wielkiej burzy”, „Benjy”, „W samo południe”, „Stąd do wieczności”, „Historia zakonnicy”, „Przybysze o zmierzchu”, „Oto jest głowa zdrajcy”, „Dzień szakala” czy „Julia”. Był zdobywcą czterech Oscarów, sześć razy był nominowany do tej nagrody. Zmarł 14 marca 1997 roku w Londynie.
Zagadka urodzenia
Na trop rzeszowskich korzeni reżysera, już po jego śmierci, wpadł jego jedyny syn Tim, który również pracuje w branży filmowej. Jest producentem filmowym, asystentem reżysera, fotografem. Brał udział w realizacji m.in. takich filmów jak: „Bullit” (1968), „Fandango” (1985) „Wyspa doktora Moreau” (1996) czy serialu „Policjanci z Miami” (1985). To on znalazł m.in. potwierdzające to dokumenty i korespondencję z rodzicami w języku polskim oraz wnuczka Emily tworząca drzewo genealogiczne rodziny. Czemu sam Fred nigdy o tym nie wspominał? Czy wpływ na to milczenie miała tragedia Holokaustu, która pochłonęła jego rodziców? Emily tłumaczy to m.in. brakiem przywiązania reżysera do określonego miejsca. Fred zachowywał dystans zresztą nie tylko do swojej przeszłości, korzeni, ale nawet najbliższej rodziny. Nawet z wnuczką umawiał się przez… sekretarkę, ich rozmowy miały często bardzo oficjalny charakter, w biurze.
- Dziadek gdy mieszkał w USA wspominał najczęściej o związkach z Wiedniem, przebywając w Anglii odnosił się do pobytu w Ameryce – mówiła Emily, która przyjechała specjalnie do Rzeszowa na festiwal ze swym przyrodnim bratem Oskarem, noszącym imię po pradziadku – rzeszowskim lekarzu. Miastem swojego dziadka Emily była zachwycona, zapewniając, że to nie był jej ostatni przyjazd nad Wisłok.
Fred Zinnemann – chłopak z rzeszowskiego Rynku - na stałe wpisał się już w pejzaż miasta. W ścisłym centrum Rzeszowa powstał pokaźny mural przedstawiający scenę z Garry Cooperem z kultowego filmu „W samo południe”. Wnuki reżysera w czasie pobytu w mieście rodzinnym dziadka dowiedziały się ze zdumieniem, że dla wielu Polaków ten kadr to nie tylko przypomnienie filmu. Wszak w 1989 roku słynny plakat został wykorzystany w kampanii wyborczej „Solidarności” w czasie pierwszych, częściowo wolnych wyborów parlamentarnych i w pewnym sensie stał się symbolem przemian ustrojowych.
Szymon Jakubowski
Napisz komentarz
Komentarze