Dla peryferyjnego, galicyjskiego miasteczka, jakim wówczas było Jasło manewry były nie byle jakim wydarzeniem. Cała lokalna społeczność szykowała się na powitanie monarchy i 180 tysięcy żołnierzy austro-węgierskich biorących udział w ćwiczeniach. Były to największe w historii Galicji manewry,odbywające się jeszcze w czasach, gdy mało kto przewidywał, że już za czternaście lat wybuchnie wojna światowa.
Uwielbiany monarcha
Franciszek Józef, monarcha, którego większość mieszkańców Galicji darzyła autentyczną miłością i szacunkiem przybył do Jasła specjalnym wagonem-salonką 10 września 1900 roku wieczorem. “Dzisiaj w Jaśle składał Monarsze hołd cały Kraj. Miłość ludu jest widocznym węzłem, który zespala wszystkich obywateli w około Tronu” – relacjonowała na gorąco “Gazeta Lwowska”. Na trasie z Wiednia Franciszek Józef zatrzymał się jedynie w Krakowie, gdzie na jego cześć wiwatowały tłumy. W Jaśle na dostojnego gościa czekała cała galicyjska śmietanka polityczna, kulturalna i gospodarcza. Jasło od dłuższego czasu przygotowywało się na przyjazd monarchy, w miejskim budżecie specjalnie na tę okazję przygotowano niebagatelną kwotę 4,2 tysiąca koron austro-węgierskich. Pierwszą noc cesarz spędził na jasielskim dworcu w salonce. Zachował się opis monarszego wagonu: ogromne okna z podwójnymi szybami, emblematy monarchii na zewnątrz, w środku gabinet do pracy, salonik i sypialnia. Jednym słowem całkiem wygodny domek na kółkach, którym cesarz dojeżdżał na stacje bliższe terenom manewrów. Na nich przesiadał się na ulubionego konia i z całym orszakiem objeżdżał podległe mu oddziały reprezentujące wszystkie zakątki i kraje rozległej monarchii..
Brama na powitanie cesarza
Siedmiotysięczne wówczas miasteczko przez wiele tygodni przygotowywało się na przyjazd zacnego gościa. Miejscowe władze dwoiły i troiły, by zaprezentować się z jak najlepszej strony. Przy wjeździe do Jasła postawiono okazałą, trzykondygnacyjną bramę triumfalną, odnowiono budynek starostwa, udekorowany kwiatami, dywanami i obrazami. Meble przywieziono specjalnie z Wiednia, ze stolicy monarchii dotarła również żywność dla cesarza i jego świty. Odświętny widok nadano również innym okazałym gmachom oddanym kilka lat wcześniej do użytku: kasy oszczędności, gimnazjum, najmniejszym nawet domom mieszkalnym. Prowadzone z wielką pompą manewry odbywały się przez pięć dni na rozległym terenie pomiędzy Tyczynem, Duklą, Brzozowem i Gorlicami. Wszędzie gdzie się pojawiał witały go tłumy ze sztandarami. W Jaśle do dyspozycji monarchy oddano gmach starostwa, w miejscowym parku zaś ustawiono specjalny namiot, mogący pomieścić jednorazowo dwieście osób, w którym trzeciego dnia manewrów Franciszek Józef udzielał audiencji, przyjmował hołdy od galicyjskich notabli i podejmował obiadem gości.
„Jasło zachowam w sercu”
Stosunki Austro-Węgier z sąsiednią Rosją były w 1900 roku co prawda jeszcze poprawne, niemniej jednak ćwiczono różne warianty walk ze wschodnim sąsiadem, wykorzystując przy tym wszelkie dostępne wówczas zdobycze sztuki wojennej. Doświadczenia tych pamiętnych manewrów miały się przydać czternaście lat później, gdy te tereny były obiektem szczególnie zaciętych walk austriacko-rosyjskich.
16 września manewry dobiegły końca. W jasielskiej Farze pod przewodnictwem biskupa Józefa Pelczara odbyła się uroczysta msza z udziałem cesarza. Później w pawilonie w parku podsumowano ćwiczenia. O szóstej popołudniu, po wystawnym obiedzie, monarcha opuścił Jasło, jak zanotowali skrupulatni kronikarze, bardzo zadowolony z przebiegu manewrów i przyjęcia zgotowanego mu przez galicyjskich poddanych, żegnając się z tutejszymi notablami zapewniał, że odtąd Jasło będzie bardzo bliskie monarszemu sercu..
Z przyjazdem cesarza i jego świty wiąże się szereg anegdot i ciekawostek. Wybitny znawca historii CK monarchii, autor wielu książek na temat Galicji, Leszek Mazan wspomina historię opowiedzianą mu przez dziadka, który osobiście uczestniczył w manewrach i pomagał wydobyć unieruchomiony w błocie powóz jednego z arcyksiążąt. Niestety sprzeczne są informacje, którego z cesarskich synów dziadek Leszka Mazana ratował z opresji: Karola czy Ferdynanda (tego samego, którego śmierć od kul zamachowca 14 lat w później w Sarajewie stanie się pretekstem do wybuchu wojny). Najprawdopodobniej chodziło jednak o Karola, kroniki milczą bowiem o bytności na tych manewrach Ferdynanda. Inne podanie głosi, że w czasie jednego z noclegów pod ciężarem Franciszka Józefa zapadło się łoże. Szczegółów tego zdarzenia ówczesne kroniki jednak nie podają. Po wizycie cesarza pozostały okolicznościowe pocztówki oraz specjalny medal – dzisiaj prawdziwe kolekcjonerskie rarytasy….
sj
Napisz komentarz
Komentarze