Jak donosiła na bieżąco ówczesna "Gazeta Lwowska" cesarz, zatrzymując się wcześniej m.in. w Tarnowie, Dębicy i Sędziszowie, przybył do Rzeszowa dokładnie o godzinie 4.30 popołudniu. Dziennik pisał w swej korespondencji:
- W Rzeszowie oczekiwały Jego Ces. Mości przy wzniesionej u bram miasta bramie honorowej, magistrat miasta, obywatelstwo miejskie i przełożony gminy izraelickiej, przed kościołem farnym zebrane licznie duchowieństwo, a przed zabudowaniami urzędu obwodowego, gdzie Jego Ces. Mość wysiąść raczył, Jego Excelencya wojskowy komendant kraju, książe Edmund Schwarzenberg, wszystkie władze cywilne i wojskowe, wiejska szlachta i młodzież szkolna, i wszędzie witano najwyższego Gościa nieustannymi okrzykami radości.
Pobyt w Rzeszowie upłynął monarsze na licznych spotkaniach z miejscowymi elitami, zlustrowaniu stacjonujących tu wojsk, wreszcie na spotkaniu z przybyłymi w liczbie 128, pochodzącymi z Rzeszowszczyzny żołnierzami, wyróżnionymi wysokimi odznaczeniami bojowymi. Każdemu z weteranów cesarz nakazał wypłacić podarunek pieniężny. Jak informowała dalej "Gazeta Lwowska":
- Podczas obiadu, na który zaproszeni zostali przełożeni władz tutejszych i niektórzy członkowie duchowieństwa i szlachty, wyprawiono na cześć ukochanego Monarchy wspaniały pochód z flarami i odśpiewano przytem hymn ludu, któremu cała ludność hucznemi wiwatami wtórowała. Wieczorem było miasto oświetlone.
Franciszek Józef przenocował w Rzeszowie, zaś następnego dnia rano zwiedził jeszcze sąd karny, szpital wojskowy i koszary i o 8 rano ruszył w dalszą podróż "odprowadzany od najszczerszych życzeń i błogosławieństw wszystkich klas zebranej ludności".
15 października o godzinie 10 cesarski orszak przekroczył granicę obwodu przemyskiego. Na cześć Franciszka Józefa pomiędzy Przeworskiem a Jarosławiem postawiono bramę triumfalną, przy której "powitało rycerskiego Monarchę niezliczone mnóstwo ludu okrzykami i zachwycenia". O 11,30 armatnie wystrzały oznajmiły wjazd cesarza do Jarosławia, na którego rogatkach młodego władcę witały władze cywilne, wojskowe, duchowieństwo i przedstawiciele mieszczan.
Cesarz Franciszek spędził w Jarosławiu ledwie godzinę, zwiedzając szpital wojskowy i spotykając się ze zgromadzonymi w "ekonomicznej komisyi mundurowej" - jak czytamy w relacjach. Po przyjęciu hołdów ruszył w kierunku Przemyśla, zatrzymując się na stacji pocztowej w Radymnie witany przez miejscowych. Opis pobytu w Przemyślu przytaczamy za "Gazetą Lwowską":
- Gdy Jego Ces. przejeżdżał przez świetnie przyozdobiony most na Sanie, zaczęto grać hymn ludu, który jednak przygłuszyły okrzyki ludności, gdy Jego Ces. Mość przy końcu mostu przybył do wzniesionej tam bramy triumfalnej. Tam doręczył p. burmistrz w przytomności wydziału miejskiego z krótką przemową klucze miasta najwyższemu gościowi. Obok reprezentantów gminy miejskiej wzdłuż gościńca stały cechy z chorągwiami, gmina izraelicka z Torą, młodzież szkolna a na końcu lud wiejski. Wjazd odbył się przez rynek do zabudowania urzędu obwodowego, przed którym powitali Jego Ces. Mość z najgłębszym uszanowaniem wszyscy urzędnicy, szlachta, duchowieństwo i inne znakomite osoby.
Jak wynika z dalszej relacji monarcha dosiadł następnie konia i na placu musztry dokonał przeglądu skoncentrowanych tam 3 batalionów piechoty. Później spotykał się z przedstawicielami miejscowych elit i udzielił kilku audiencji, oglądał pochód mieszkańców ku jego czci. Następnego dnia odwiedził dwa szpitale wojskowe i wojskowy instytut wychowawczy, zaś o 9 żegnany przez lokalnych dostojników i mieszczaństwo ruszył w kierunku Lwowa. .
Galicyjska prasa z 1851 roku w bieżących relacjach z zachwytem donosiła o wizycie monarchy. Rzeczywistość była jednak zgoła inna. Młody Franciszek Józef usiłował jeszcze trzymać monarchię w absolutystycznych ryzach, świeża była pamięć rzezi galicyjskiej z 1846 roku i Wiosny Ludów z 1848, gdy austriackie armaty bombardowały Lwów i gdy z cesarskiego rozkazu tracono polskich patriotów. Radykalna zmiana nastawienia do monarchy miała nadejść po latach, wraz z powstaniem Autonomii Galicyjskiej, gdy kolejne wizyty Franciszka Józefa spotykały się już z autentycznym, nie zaś wymuszonym entuzjazmem.
Wydana przy okazji jednej z kolejnych wizyt monarchy, w 1881 roku, "Pamiątka podróży Cesarza Franciszka Józefa I po Galicyi", rzuca nieco światła na tło trzydzieści lat wcześniejszej cesarskiej wizyty:
- Przyjęcie było czysto urzędowe, publiczność trzymała się zdaleka, nawet niechętnie. Ciekawość była jedynym czynnikiem wywabienia mieszkańców z doku dla zobaczenia panującego. (...) Policya wszędzie wietrzyła spiski (...) Lada wybryczek kilkunastoletniego chłopczyny, brano za zamach stanu, w Krakowie i we Lwowie nie jeden z takich małoletnich patryotów odpokutować to musiał kilkuletnim więzieniem (...).
Szymon Jakubowski
Napisz komentarz
Komentarze