- Ratunku! Pada strzał… - O, Boże! Drugi strzał… Ciało młodej dziewczyny osuwa się i upada w błoto uliczki. W mroku deszczowego wieczoru morderca znika za załomem muru.
Znika szybko, gdyż w ulicy Konopnickiej, gdzie rozegrał się dramat rozlegają się spieszne kroki jakiegoś przechodnia, który usłyszał dwa strzały rewolwerowe. Chce zbadać skąd pochodziły i rozgląda się w mrokach zaułka. Jest to krewny ojczyma tej, które została zamordowana i nosi to samo nazwisko Jasiewicz. A zamordowana Wilhelmina Foglówna leży na bruku w kałuży krwi…
P. Jasiewicz udaje się natychmiast do pobliskiego składu drzewa, gdzie znajduje się telefon i alarmuje Komisarjat P.P. Równocześnie wzywa karetkę ratunkową. Mimo kilkakrotnych urgensów nie wysłano jednak karetki, zasłaniając się brakiem zezwolenia lekarza miejskiego i dopiero po godzinie karetka przybywa na ostre wezwanie kierownika komisarjatu.
Przybywa policja, która usiłuje zbadać coś na miejscu i przenosi śmiertelnie ranną do pobliskiego domu Woźniaków, gdzie leży ona aż do chwili przybycia karetki, która odwozi ją do szpitala powszechnego. W szpitalu kładą śmiertelnie ranną na stół operacyjny, ale nic już nie pomaga. Nie odzyskawszy przytomności Wilhelmina Foglówna umiera o godzinie 3-ej nad ranem.
Ten wieczór sobotni dnia 8-go b.m. wstrząsnął całym Rzeszowem. Krwawa zbrodnia poruszyła wszystkich, tem więcej, że jej podłoże było zupełnie niezrozumiałe, a jej ofiara młodą dziewczyną 16-letnią uczennicą 2-go roku Seminarjum Nauczycielskiego. Kto, dlaczego i poco zamordował niewinną dziewczynę.
Ofiara dogorywa w domu mordercy
Zbrodnia ta postawiła na nogi cały aparat policyjny, który pracował bezustannie od chwili wypadku aż do ujęcia sprawcy. A sprawcę ujęto w poniedziałek o godzinie 4-ej rano. Mordercą okazał się Tadeusz Woźniak i wtedy wyszła na jaw niesamowita okoliczność: przecież to do domu mordercy, jako pobliskiego miejsca zbrodni przeniesiono śmiertelnie ranną dziewczynę i tam spędziła ona godzinę aż do przybycia karetki…
Dlaczego ten 24-letni mężczyzna zamordował16-letnią dziewczynę?
- Zabiłem ją - powiedział morderca cynicznie przy pierwszy przesłuchaniu. - Zabiłem ją, gdyż chciałem się zemścić. Obraziła mnie… Idąc raz ze swoim bratem oddała mi ukłon, ale jej brat powiedział „dlaczego się odkłaniasz takiemu bandycie?”. Musiałem się zemścić za taką obelgę.
- Dlaczego tę obelgę miał pan mścić na niej? Przecież odkłoniła się?
- Ale nic nie odpowiedziała bratu, gdy ten mnie nazwał bandytą… Śledziłem ją i znalazłszy pierwszą sposobność pomściłem zniewagę.
Dlaczego śp. Wilhelmina Foglówna ową spóźnioną porą znajdowała się w ciemnej uliczce? Wyszła ona do miasta, aby załatwić kilka sprawunków. W księgarni kupiła książki, w drogerji perfumy i powracając do domu kupiła zeszyt i pióro w sklepie Wiktora linka, znajdującym się naprzeciw ulicy Konopnickiej. O godzinie pół do 8-ej wyszła z tego sklepu i ze względu na deszcz i spóźnioną porę, aby skrócić sobie drogę do domu, weszła w ulicę Konopnickiej, którą nigdy nie chodziła.
Tam natknęła się na śledzącego ją mordercę i padła od jego kuli pod płotem, otaczającym skład drzewa. Pierwsza kula ugodziła nieszczęśliwą w czoło, druga w okolice ucha. Morderca oświadczył, że dlatego strzelił po raz drugi, by zamordowana mniej cierpiała…
Uliczka Konopnickiej czyni ponure wrażenie. Jest niebrukowana, nie ma oświetlenia i kończy się w czystem polu, z jednej jej strony biegnie płot okalający skład drzewa, z drugiej żywopłot. Przy ulicy tej znajdują się tylko dwa budynki, z których jednym jest dom Woźniaków, rodziny mordercy. Sprawca ponurej zbrodni wyszukał więc sobie miejsce jak najbardziej odpowiednie dla popełnienia bestialskiego czynu.
Rzeszowski Kürten
Sąsiaduje z tą ulicą ulica Mikołaja Reja, przy której w małym domku zamieszkuje rodzina zamordowanej. Straszliwy, niespodziewany, potworny czyn wprowadził w mały ten dom atmosferę rozpaczy. Wilhelmina była bardzo dobrą dziewczyną, spokojną i skromną.
W jaki sposób policja w tak szybkim czasie zdołała ująć mordercę?
Niewątpliwie ważną tego przyczyną było jego imię i nazwisko wymówione przez Wilhelminę przed przewiezieniem jej do szpitala. Chociaż była nieprzytomna, wyszeptała te dwa słowa:
- Tadeusz Woźniak…
Mogło to być naturalnie przypadkowe skojarzenie jakichś myśli i mogło być także spowodowane tem, że śmiertelnie ranna znajdowała się właśnie w domu Woźniaków, co mogło nawet podświadomie wpłynąć na wyszeptanie przez nią owego nazwiska. Niemniej jednak fakt ten stał się poważnym motywem śledztwa i doprowadził do szybkiego wykrycia sprawcy.
Tadeusz Woźniak ma lat 24. Jest wysokiego wzrostu, a na twarzy jego widnieje wyraz, świadczący o tem, że człowiek ten mógł stać się mordercą. Niedawno odbył służbę wojskową i przebywał w domu u matki bez żadnego zajęcia.
Popełniwszy ponury swój czyn, ukrył się przed nadchodzącym Jaśkiewiczem w własnym domu, gdzie obserwował śmiertelnie ranną dziewczynę, przyniesioną wkrótce potem. Zachowywał się zupełnie spokojnie i nic nie zdradzało, że był on właśnie sprawca tej ponurej zbrodni.
Nazajutrz w niedzielę przechadzał się koło kostnicy, w której umieszczono zwłoki zamordowanej, podlegając odwiecznemu prawu, które każe zbrodniarzowi wracać na miejsce popełnienia zbrodni.
Przed kostnicą spotkał ojczyma zamordowanej i omawiał z nim szczegółowo tragiczny wypadek.
Kiedy o 4-ej nad ranem policja wkroczyła do domu Woźniaków, morderca w pierwszej chwili był tak zaskoczony, że nie mógł wymówić ani słowa i spokojnie dał się zakuć w kajdany. Gdy odprowadzono go do więzienia, ujrzał czekającego go fotografa z nastawionym aparatem. Podniósł wtedy dumnie głowę do góry…
Był on już karany raz za zgwałcenie nieletniej, a raz za napad i gwałt dokonany na niejakim Kluzku, którego napadł pod miastem i zmusił do oddania mu 50 złotych.
Mord na tle seksualnym?
Pomimo drobiazgowo przeprowadzonego śledztwa pozostaje rzeczą niewyjaśnioną jaki był powód tej zbrodni. Powód bowiem podany przez mordercę nie odpowiada prawdzie, gdyż brat zamordowanej zaprzeczył jakoby kiedykolwiek on albo siostra jego wyrazili się o Woźniaku, jako o bandycie.
Stwierdzono natomiast, że zamordowana miała w dwu miejscach rozdartą sukienkę oraz liczne zadraśnięcia na ciele. Morderca, jak wspominaliśmy, był już uprzednio karany za zgwałcenie nieletniej. Ślady powyższe, łącznie z tym faktem z przeszłości Woźniaka, zdają się wskazywać na to, że morderca chciał zaatakować przechodzącą dziewczynę, a gdy ta mu się oparła, wpadł w furię i zabił ją.
W trybie doraźnym w rzeszowskim sądzie okręgowym odbył się proces Tadeusza Woźniaka, który jednogłośnie został skazany na śmierć. Najsurowsza jednak kara, wymierzona okrutnemu mordercy, nie wróci życia 16-letniej dziewczynie, która go nie zdążyła jeszcze zakosztować, nie wróci córki rodzicom, siostry bratu!
Faktem jest, że zbrodnie mające tło seksualne, zdarzają się bardzo często. I tutaj dochodzimy do tragicznego podłoża, na którem tak bujnie rozwija się łańcuch zbrodni, który moglibyśmy nazwać „kürtenizmem”. Jak zapobiec dalszym takim wypadkom, jak przerwać krwawy ten ciąg seksualnych zbrodni – na to pytanie musi odpowiedzieć nie tylko sprawiedliwość i policja, nie tylko władza, ale całe społeczeństwo.
Nowy „Kürten” na peryferiach Rzeszowa, Tajny Detektyw, nr 42, 16 października 1932
Artykuł pochodzi z ukazującego się w latach 30. XX wieku popularnego tygodnika sensacyjnego „Tajny Detektyw”. Pisownia oryginalna. Zdjęcia: „Tajny Detektyw”. Uwaga redakcji: Ów „Kürten” występujący w tytule i samym tekście odnosi się do postaci Petera Kürtena, seryjnego, niemieckiego mordercy kobiet i dziewcząt z przełomu lat 20. i 30.
Napisz komentarz
Komentarze