We Wrześniu 1939 roku sporą cześć polskich żołnierzy i marynarzy bohatersko broniących polskiego Wybrzeża stanowili mieszkańcy obecnego Podkarpacia. Walczyli na Westerplatte, na Helu, w Gdyni, bronili Kępy Oksywskiej. 19 września samobójczą śmiercią zginął obrońca Kępy płk Stanisław Dąbek rodem z Niska. Jego następcą podpisującym kapitulację był pochodzący z Albigowej płk Ignacy Szpunar, zaś pogrzebu poległego dowódcy dokonał absolwent Męskiego Protogimnazjum i Seminarium Duchownego w Sandomierzu ksiądz komandor podporucznik Władysław Miegoń, zamęczony w obozie Dachau, błogosławiony Kościoła Katolickiego. Bohaterską śmiercią na Oksywiu poległ dowódca kompanii por. Józef Bieniasz, pochodzący z podłańcuckiej Krzemienicy.
Stanisław Dąbek
Niewątpliwie w panteonie obrońców Wybrzeża wybija się postać pułkownika Stanisława Dąbka, pośmiertnie mianowanego generałem. Przez prawie trzy tygodnie bohatersko bronił Gdyni i Kępy Oksywskiej. Widząc niemożność dalszej walki popełnił samobójstwo, by uniknął hańby niewoli.
O ile heroiczna obrona Wybrzeża przez płk Dąbka jest powszechnie znana, o tyle mniej pamięta się o bardzo silnych jego związkach z Podkarpaciem. Urodził się w Nisku, ale dużą część życia związał z Lubaczowem, tu ucząc się, mieszkając, walcząc. Tak pisał o sobie w kwestionariuszu osobowym z 1934 roku:
- Urodziłem się 28.III.1892 r. w Nisku woj. Lwowskiego.4 klasową szkołę powszechną ukończyłem w Nisku w latach 1901-1905. W latach 1905-1907 ukończyłem 5 i 6 klasę szkoły wydziałowej w Lubaczowie. W latach 1908-1913 uczęszczałem do seminarium nauczycielskiego w Sokalu, gdzie w roku 1913 złożyłem maturę. Po ukończeniu seminarium do chwili wybuchu wojny światowej byłem nauczycielem w powiecie Bóbrka woj. Lwowskiego. W czasie pobytu w seminarium nauczycielskim w Sokalu w latach 1911-1913 pracowałem na terenie Sokala w organizacji niepodległościowej „Drużyny Zarzewiackie”, której komendantem w Sokalu był prof. Mańkowski. W chwili wybuchu wojny europejskiej powołano mnie do szeregów armii austriackiej /90 i 34 p.p./, w której przesłużyłem aż do rozpadnięcia się Austrji, przebywając na różnych frontach jako chorąży, podporucznik i porucznik. Po rozpadnięciu się Austrji przybyłem z Alzacji do Lubaczowa w początkach listopada 1918 r. i zaraz rozpocząłem samorzutnie organizację oddziału wojskowego w Lubaczowie na tyłach frontu ukraińskiego, który wówczas przebiegał wzdłuż rz. Sanu od Jarosławia do Przemyśla. Organizację oddziału lubaczowskiego w ciężkich warunkach ukończyłem w pierwszych dniach grudnia 1918 r. Chcąc porozumieć się co do wspólnej akcji na Lubaczów z ówczesnym płk. Jaroszem Wiktorem udałem się do Jarosławia. W drodze z Jarosławia do Lubaczowa przechodząc przez front ukraiński zostałem aresztowany w okolicach Surochowa, skąd zbiegłem do Lubaczowa, celem prowadzenia dalszych przygotowań do akcji na Lubaczów. Dnia 6 i 7 grudnia 1918 r. rozpocząłem akcję z oddziałem lubaczowskim na tyłach Ukraińców, współdziałając z załogą idącą z Jarosławia na Lubaczów. Po zajęciu Lubaczowa prowadzę dalszą pracę organizacyjną oddziału lubaczowskiego i uzupełniam go przez werbunek, organizuję władze administracyjne w Lubaczowie. W okresie Bożego Narodzenia 1918 r. podczas przeważającego napadu na Lubaczów bronię ze swym oddziałem Lubaczowa, doprowadzając do rozbicia uderzającej wówczas grupy Kleea ze strony Ukraińców na Lubaczów. Za obronę Lubaczowa otrzymałem obywatelstwo honorowe tego miasta. W roku 1919 wchodzę z oddziałem lubaczowskim w skład 14 p.p., z którym przebyłem całą kampanię na froncie polsko-bolszewickim. Od roku 1922 służę w 8 p.p.Leg. jako dca baonu, następnie od roku 1925 w 7 p.p.Leg. jako dca baonu i zastępca dcy pułku. Od roku 1922 do 1930 jestem komendantem Szkoły Podchorążych rezerwy Piechoty w Tomaszowie Mazow. i Zambrowie.W roku 1930 powróciłem do 7 p.p.Leg., gdzie do dnia dzisiejszego dowodzę pułkiem.
Do Gdyni trafił niedługo przed wybuchem wojny, 23 lipca 1939. Został mianowany dowódcą Morskiej Brygady Obrony Narodowej (MBON) i Lądowej Obrony Wybrzeża (LOW). Po przyjeździe Dąbka okazało się, że Gdynia jest praktycznie nie przygotowana do obrony. Rozpoczęto gorączkowe powiększanie i dozbrajanie sił. Naprędce budowano fortyfikacje. W ciągu raptem paru tygodni potrojona została liczba żołnierzy, z czego połowę stanowiło regularne wojsko, połowę zaś ochotnicy. Było to wciąż niewiele, biorąc pod uwagę, że z żołnierzami Dąbka walczyło prawie 40 tys. Niemców dysponujących czterokrotną przewagą w broni maszynowej i dziewięciokrotną w artylerii. Braki w urzbrojeniu nadrabiano odwagą i determinacją.
Skuteczna polska obrona zaskoczyła Niemców. Już w nocy z 1 na 2 września silnym kontratakiem udało się zepchnąć wroga do Gdańska. W kolejnych dniach Polacy z powodzeniem toczyli walki w okolicach Kartuz i Sopotu. 12 września pod naporem nieprzyjaciela Dąbek musiał jednak oddać Gdynię, obrona skupiła się odtąd na Kępie Oksywskiej. Stało się jasne, że nie ma szans na skuteczną odsiecz. Kres nastąpił 19 września. Dąbek w pewnej chwili został odcięty od łączności z innymi oddziałami. Został z garstką oficerów i żołnierzy. Przed godziną 17 ranny odłamkiem moździerza w rękę rozkazał ppłk. Ignacemu Szpunarowi zakończenie walki po jego śmierci. Poprosił o przekazanie pozdrowień żonie i córce. Po odejściu Szpunara włożył lufę pistoletu w usta i pociągnął za spust.
Pułkownik Ignacy Szpunar
Po śmierci płk Dabka dowództwo nad garstką straceńców na Kępie Oksywskiej objął ppłk Ignacy Szpunar. Jemu też przypadł obowiązek ratowania wycieńczonych beznadziejną walką żołnierzy i kapitulacja w sytuacji, w której dalszy opór równał się tylko dalszemu przelewowi krwi. Ignacy Szpunar urodził się 28 stycznia 1891 roku w Albigowej. Był synem Wojciecha, ówczesnego wójta. Przyszły pułkownik chodził do szkoły powszechnej w Łańcucie, następnie do gimnazjum w Rzeszowie. Po maturze rozpoczął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagielońskim, w czasie których został powołany do służby w armii austro-węgierskiej.
W wojsku ukończył szkołę oficerską i został wraz z 90 pułkiem skierowany na front włoski, później do Francji, Alzacji i Lotaryngii. W 1918 roku walczy na froncie wschodnim, jednocześnie zakładając w swojej jednostce polską organizację niepodległościową. Na początku listopada przybywa do Jarosławia na czele świetnie uzbrojonego i wyposażonego oddziału zgłaszając do polskiej armii. Jego formacja tworzy w Łomży 14 pułk piechoty.
W czasie wojny polsko-bolszewickiej pod dowództwem gen. Hallera walczy na Ukrainie, Podolu i Besarabii. Po zakończeniu wojny wraca do Łomży, gdzie awansuje do stopnia podpułkownika. W 1937 roku zostaje skierowany do Gdyni, gdzie jego zadaniem jest tworzenie jednostek ochrony Wybrzeża. Zostaje dowódcą 2 Morskiego Pułku Strzelców, który od pierwszych godzin wojny stawia opór Niemcom.
Jednostka Szpunara osiąga szereg lokalnych sukcesów, kilkakrotnie wkraczając nawet na obszar Wolnego Miasta Gdańska. Pod dowózdtwem płk Dąbka walczy do końca. Gdy Dąbek popełnia samobójstwo, zobowiązany jego rozkazem decyduje się na kapitulację. Kolejne lata wojny spędza w oflagach w Prenzlau, Nebrandenburgu, Gros Born, Rederitz i Woldenbergu. W Powstaniu Warszawskim ginie jego jedyny syn. Po wojnie Szunar na krótko wraca do Albigowej, później przenosi się do Jeleniej Góry, gdzie umiera za zawał serca 8 marca 1947. W następnym roku jego szczątki zostają przeniesione na warszawskie Powązki Wojskowe, zaś w 1974 roku ostatecznie spoczywa na Cmentarzu Obrońców Wybrzeża w Gdyni obok płk Dąbka i swoich podwładnych.
Błogosławiony komandor
Gdy zajmujący Kępę Oksywską Niemy zgodzili się na uroczysty pochówek płk Dąbka, pogrzeb poprowadził ksiądz komandor podporucznik Władysław Miegoń, kapelan marynarzy, po latach wyniesiony na ołtarze. Ksiądz Miegoń urodził się na Sandomierszczyźnie, w Samborcu 30 września 1892 r. W wieku 10 lat rozpoczął naukę w Męskim Progimnazjum w Sandomierzu. Po jego ukończeniu, jako 16-latek otrzymał świadectwo dojrzałości i wstąpił do Seminarium Duchownego.
Święcenia kapłańskie ks. Miegoń otrzymał w 1915 roku i przez kilka kolejnych lat pełnił posługę duszpasterską w sandomierskich parafiach. Zachowało się wspomnienie o księdzu gdy przypadkowo spotkanemu w okopie rannemu żołnierzowi armii austriackiej udzielił pomocy. Obmył go, zaopatrzył rany, następnie w poszukiwaniu pomocy lekarskiej udał się na linię frontu, a gdy lekarz odmówił przybycia do chorego, wynajął wóz i rannego Austriaka dowiózł do lekarza.
W grudniu 1919 roku ksiądz Miegoń został oficjalnie kapelanem Marynarki Wojennej. Był współcelebransem uroczystej mszy z okazji Zaślubin Polski z Morzem 10 lutego 1920 roku w Pucku. walczył w wojnie polsko – bolszewickiej, gdzie wykazywał się wielkim poświęceniem i hartem ducha. 9 sierpnia 1920 roku został ranny pod Makowem Mazowieckim. Za męstwo otrzymał Krzyż Virtuti Militari i Krzyż Walecznych z rąk marszałka Józefa Piłsudskiego.
Po uzyskaniu i utrwaleniu niepodległości wciąż pracował w Dowództwie Marynarki Wojennej przeniesionym z Pucka do Gdyni. Stąd został jednak przeniesiony do Lublina. Nie ma wątpliwości, iż była to kara za krytykę zamachu majowego. W 1934 roku ks. Miegoń powrócił do Gdyni, otrzymując awans na stopień starszego kapelana (komandor podporucznik) i został wyznaczony na stanowisko Kapelana Dowództwa Floty. W lutym 1939 dokonał m.in. poświęcenia okrętu podwodnego ORP Orzeł.
1 września 1939 ks. Miegoń ponownie znalazł się na posterunku. Walczył czynnie w obronie Gdyni, z żołnierzami przebywał aż do upadku Kępy Oksywskiej. Zgodnie z Konwencją Genewską po dwóch tygodniach miał zostać zwolniony z niewoli. Zdecydował się jednak na pozostanie z marynarzami. Przebywał w obozach jenieckich m.in. we Flensburgu i Rotenburgu. W 1940 roku wbrew prawu międzynarodowemu wraz z innymi kapłanami został pozbawiony munduru i przeniesiony do obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie, później w Dachau, gdzie otrzymał numer 21223. Zamęczony zmarł 15 października 1942 roku w Dachau. Jego ciało zostało spalone w obozowym krematorium. Dnia 12 czerwca 1999 r. papież Jan Paweł II beatyfikował ks. kmdr ppor. Władysława Miegonia w grupie 108 męczenników, ofiar nazistowskiego terroru, zamordowanych przez niemieckiego okupanta podczas czasach II wojny światowej.
Zapomniani bohaterowie
Okazuje się, że w obronie Wybrzeża w 1939 roku brało udział więcej osób związanych z dzisiejszym Podkarpaciem. Niestety brak na ten temat szerszego opracowania, możemy jedynie posługiwać się szczątkowymi relacjami i materiałami zawartymi w różnych opracowaniach często dotyczących innych zagadnień. Z braku szerszej literatury pozostaną oni niestety w dużej mierze zapomnianymi bohaterami.
Wielkim zapomnianym jest poległy w walkach porucznik rezerwy Józef Bieniasz, który urodził się w Krzemienicy 16 marca 1907 r. w małorolnej rodzinie Michała i Anny z domu Szajnar. Jego obszerny biogram znajdujemy w „Gazecie Łańcuckiej” z września 2011 roku (nr. 9/195). Wynika z niego, że Józef Bieniasz ukończył Państwowe Gimnazjum imienia Henryka Sienkiewicza w Łańcucie, a następnie studia filozoficzne na Uniwersytecie Jagiellońskim W 1934 roku wraz z żoną Janiną Bałtowską wyjechał do Torunia, gdzie podjął pracę w Instytucie Bałtyckim. Wraz ze zmianą siedziby tej placówki dwa lata później przeniósł się do Gdyni. Zajmował się tu propagowaniem i dokumentowaniem polskoci Pomorza, współpracował m.in. z Melchiorem Wańkowiczem piszącym książkę „Na tropach Smętka”. W obliczu wojny w stopniu porucznika rezerwy został zmobilizowany do 2 Morskiego Pułku Strzelców.
Od pierwszych dni Września walczył w rejonie Gdyni dzieląc losy całego pułku. 13 września dowodził kompanią w czasie odwrotu z Gdyni na Kępę Oksywską. W godzinach popołudniowych został śmiertelnie raniony pociskiem artyleryjskim w miejscowości Kosakowo. Pochowano go wraz z podwładnymi na cmentarzu na Polach Kosakowskich. Zona porucznika wróciła do Łańcuta gdzie kilka miesięcy później urodził się ich Stanisław. Do dzisiaj w Łańcucie i Krzemienicy mieszkają krewni bohaterskiego obrońcy Wybrzeża.
Tajemnicę udziału mieszkańców Podkarpacia w walkach o Wybrzeże nieco rozjaśniają „Zeszyty Albigowskie”, gdzie znajdujemy szereg mało znanych informacji o losach mieszkańców Albigowej. Stąd też zaczerpnęliśmy garść nazwisk osób wywodzących się z tej wsi, a walczących w 1939 roku w Gdyni i innych miejscah Wybrzeża. Stąd wiemy np. o albigowiakach służących od 1938 roku w 2 Morskim Pułku Strzelców: Józefie Mucha, por. Janie Kolaku (walczącym na Helu) czy też Władysławie Uchmanie.
Z Albigowej pochodził również marynarz Tadeusz Sobek. Zginął 3 września. W „Zeszytach Albigowskich” podana jest informacja, że poległ na ORP „Wicher”, ale w spisie pochowanych na cmentarzu wojskowym w Gdyni-Redłowie znajduje się notka, że służył na ORP „Gryf”. W marynarce służyli też pochodzący z Albigowej Andrzej Kuźniar i Jan Fus.
Szymon Jakubowski
Napisz komentarz
Komentarze