Od świętego gaju do świętego męczennika
Oddawanie czci drzewom to pogański zwyczaj, który wraz z chrystianizacją Europy wypierany był siłą. Atawistyczny podziw dla potęgi drzew długo jednak się utrzymywał wśród dzikich ludów Germanii i Słowiańszczyzny, a walka z nim przybierała często krwawy wymiar. Najbardziej spektakularna historia związana była ze św. Bonifacym (Winfrydem), angielskim mnichem, biskupem i męczennikiem, żyjącym na przełomie VII i VIII wieku. Nawracając German w miejscowości Geismar (okolice Getyngi) własnoręcznie ściął on potężny dąb, któremu miejscowi od prawieków oddawali cześć. Ponoć z jego drewna kazał zbudować świątynię, dając tym samym możliwość sprawowania nowego kultu wykorzystując surowiec z dawnego bożka.
Wiara w moc drzew była bardzo silna u ludów nordyckich – warto tu wspomnieć choćby celtycki horoskop leśny. Wszechświat wyobrażano sobie jako potężnych rozmiarów jesion, zwany Yggrasill, z całą mitologiczną obudową i wiarą, że właśnie to drzewo skupia w sobie wszelką mądrość i odpowiada za bieg wszechrzeczy. Dlatego też Germanie czcząc drzewa, ozdabiali je na czas swych świąt. Zwyczaj ten wykorzystał św. Bonifacy, wprowadzając obrzęd wnoszenia żywego drzewka iglastego do domów w okresie świątecznym i nadając mu nową symbolikę drzewa wiadomości dobrego i złego. Zapalanie światła przy choince symbolizować miało nadejście Chrystusa.
Niektórzy początków choinki doszukują się jeszcze w biblijnym tekście proroka Izajasza: „Chwała Libanu do ciebie przyjdzie, jodła i bukszpan, i sosna społem, aby przyozdobić miejsce świętości mojej”, ale europejska tradycja daje pierwszeństwo świętemu Bonifacemu. Niestety, ten prekursor choinki poniósł śmierć zamordowany przez pogan za naruszenie spokoju świętego gaju we fryzyjskim Dokkun (północna Holandia), ale zwyczaj, który wprowadził okazał się bardzo trwały. Pewnie i dziś św. Bonifacy nie mógłby liczyć na uznanie, gdyż niszczenie drzew jest karalne, choć z innych już zupełnie względów. Faktem jednak jest, że jemu właśnie przypisuje się wprowadzenie choinki jako elementu świątecznego do chrześcijańskiej tradycji, a wizerunek świętego ścinającego dąb jest wciąż dość popularny w ikonografii.
Choinka w Polsce
Ubieranie choinki to jedna z najmłodszych naszych tradycji wigilijnych. Początkowo na ziemiach polskich popularna była „jodełka”, „jódka” lub „podłaźnik”, czyli wierzchołek sosny, jodły lub świerka zawieszony u pułapu izby. Ten swoisty totem chronić miał dom i jego mieszkańców od złych mocy. Choinka w obecnej formie przywędrowała z Niemiec do Wielkopolski dopiero końcem XVIII wieku. Zygmunt Gloger w „Encyklopedii Staropolskiej” wspomina: „Za czasów pruskich, tj. w latach 1795-1806, przyjęto od Niemców zwyczaj w Wigilię Bożego Narodzenia ubierania dla dzieci sosenki lub jodełki orzechami, cukierkami, jabłuszkami i mnóstwem świeczek woskowych.
Z czasem przyjęły się nasze narodowe wzorce, według których drzewko należy wnosić do domu w dniu wspomnienia pierwszych ludzi - Adama i Ewy. Nie powinno na nim zabraknąć jabłek, bo właśnie te owoce były na biblijnym rajskim drzewie, a ponadto jabłko symbolizuje zdrowie. Wśród iglastych gałązek należy przewlec lekkie, słomkowe i bibułkowe łańcuchy, jako pamiątkę po wężu - kusicielu. Obowiązkowa gwiazda na wierzchołkowej gałązce symbolizuje gwiazdę betlejemską, która wiodła Trzech Króli do Dzieciątka Jezus. Z kolei świeczki to jak okruchy ognia, który dawniej płonął w izbie przez całą noc wigilijną, aby przychodzące na ten czas dusze przodków mogły się ogrzać. Na choince wieszano też piernikowe figurki ludzi i zwierząt, lukrowane kolorowo, posypane makiem, a szczególnie okazale prezentowała się postać Św. Mikołaja. Tak ustrojona choinka stała w domu do Trzech Króli.
We wschodniej Polsce zwyczaj ubierania choinki zadomowił się dopiero na początku XX wieku, ale w samych Karpatach już w XIX wieku przynoszono do domu drzewka, nazywane „podłaźnikiem” i być może był to ślad pogańskiego kultu drzew. Jodełkę - gdyż to drzewo najwyżej ceniono - wieszano u sufitu w tej izbie, w której rodzina zasiadała do wieczerzy wigilijnej.
Również w leśnej tradycji można znaleźć motyw choinkowy; otóż w Beskidach Wschodnich istniał zwyczaj, że leśniczy z pierwszego zimowego zrębu przynosił wierzchołek jodły i wbijał go w stertę obornika, który zazwyczaj nie zamarzał. Drzewko ozdabiano tzw. „judaszowymi srebrnikami”, czyli torebkami nasiennymi miesiącznicy trwałej, które, szeleszcząc na wietrze i mrozie, miały odpędzać złe moce. Miało też chronić mieszkańców leśniczówki przed wilkami.
Co znaczy ekologiczna?
Przez całe dziesięciolecia żywa choinka z lasu nie miała alternatywy. Wycinka młodych drzewek, zwłaszcza ich notoryczne kradzieże, doprowadzały jednak do sporych dewastacji młodników. Dlatego pojawienie się sztucznych choinek w latach 70. ubiegłego wieku uznać można za wielki przełom. Plastykowe drzewka są wielosezonowe i jeszcze do niedawna reklamowane były jako bardzo ekologiczne, pozwalające oszczędzić las. Tymczasem ostatnie lata przynoszą zupełnie inne pojrzenie na sprawę. Okazuje się bowiem, że do wytworzenia plastikowej choinki używa się substancji, których już samo uzyskanie powoduje szkody w środowisku. Średnie bowiem drzewko zbudowane jest z 5 kg żelaza, 0,7 kg polietylenu i pół kilo PCV. Ocenia się, że do wytworzenia go potrzeba wyemitować do atmosfery 10 kg dwutlenku węgla, a dochodzą tu jeszcze emisje nieprzyjaznych środowisku wyziewów substancji chemicznych wytworzonych w procesie produkcji. Przy transporcie docelowym emituje się kolejne 3-9 kg dwutlenku węgla. Sama choinka, gdy już po latach użytkowania trafia na śmietnik, rozkłada się grubo ponad 100-300 lat.
Tymczasem choinki naturalne pochodzą ze specjalnie zakładanych plantacji, na przykład pod liniami energetycznymi, gdzie normalny, wysoki las i tak nie może rosnąć. Poza tym drzewka
podczas kilkuletniego intensywnego wzrostu wiążą w swoim drewnie znaczne ilości dwutlenku węgla. Na dodatek korzenie pozostałe po wycięciu pozostają w glebie, powodując jej wzbogacenie w próchnicę, zaś samo drzewko w krótkim czasie po wyrzuceniu z domu ulega naturalnemu rozkładowi. Może też być wykorzystane jako opał lub po rozdrobnieniu nawóz, powracając w ten sposób do środowiska. Drzewko takie, nawet jeśli po kilku tygodniach opadnie zupełnie z igieł, pozostaje wciąż elementem przyjaznym człowiekowi. Choinka plastikowa jest natomiast „bezduszna” i wprowadza do domu „chemiczną” atmosferę.
Lasy Państwowe co roku pozyskują do sprzedaży w okresie świątecznym kilkaset tysięcy młodych świerków, jodeł i sosen. Można je nabyć w nadleśnictwach po cenie uwzględniającej jedynie koszty, gdyż tradycją jest, że na choinkach leśnicy nie zarabiają.
Obecnie jest wielu indywidualnych plantatorów, którzy hodują również obce gatunki, jak: daglezja, świerk serbski, sosna bośniacka, jodła kaukaska – wszystkie one pięknie się prezentują, choć nie mają już rodzimego charakteru.
Nie musi umierać
Żywa choinka może mieć postać drzewka wyhodowanego w donicy i wstawionego do pokoju na czas świąt. Wtedy ma ona szansę przeżyć zimę i rosnąć sobie do późnej starości. Taką choinkę trzeba jednak koniecznie po święcie Trzech Króli przenieść do chłodnego pomieszczenia. Jeżeli nie dysponujemy piwnicą, można ją wystawić na balkon, z zachowaniem zasady, aby chronić ją przed szokiem termicznym, czyli gwałtowną zmianą temperatur z pokojowej na mroźną. Trzeba również pamiętać o „ociepleniu doniczki” tak, aby nie przemrozić systemu korzeniowego choinki. To bardzo ważne! Wczesną wiosną można drzewko wysadzić w ogródku lub w lesie, po czym obficie podlać wodą i w razie suszy powtarzać tę czynność aż do pojawienia się nowych przyrostów na gałązkach. Przez kolejne lata przypominać nam będzie o minionych świętach.
Choinka na dawnej kartce świątecznej
Końcem XIX wieku, gdy pocztówka przeżywała swój najlepszy okres, dużą popularność uzyskały kartki wysyłane z okolicznościowymi życzeniami bożonarodzeniowymi. Pod nazwą kartek świątecznych zdobyły wielką popularność w naszej części Europy. Pięknie malowane scenki przedstawiające dzieci ze świątecznymi drzewkami były częste na ówczesnych pocztówkach – ich malowaniem zajmowali się wybitni twórcy, a niektóre wzory ukazywały się w bardzo niskim nakładzie.
Kartki świąteczne z arch. Edwarda Marszałka
Napisz komentarz
Komentarze