Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 21 listopada 2024 16:07
Reklama

Jak wuj z bratankiem stoczyli bitwę w Przeworsku

W dawnej Rzeczypospolitej do rozwiązywania sporów sąsiedzkich, nawet rodzinnych nie wahano się używać siły. Trup nieraz ścielił się gęsto, gdy panowie szlachta nie mogli dojść z sobą do porozumienia. Na początku XVII wieku głośny był m.in. konflikt między właścicielem Rzeszowa Mikołajem Ligęzą a jego bratankiem Andrzejem Ligęzą z sąsiedniej Piotraszówki (dziś Boguchwały).
Jak wuj z bratankiem stoczyli bitwę w Przeworsku
Mikołaj Ligęza

Rodzinny konflikt wybuchł, gdy Andrzej Ligęza zarzucił swemu wujowi, że w czasie opieki nad jego ojcem, a swym bratem Janem - wojskim sanockim, przywłaszczył sobie część jego dóbr. Negocjacje nie przyniosły efektu, więc w 1603 roku Andrzej na czele oddziału zbrojnych, z działami i taranami, napadł rzeszowski zamek, łupiąc go z 20 tysięcy talarów w gotówce, rozmaitych sprzętów, broni, gobelinów i dokumentów. Rozłoszczony wuj niebawem zorganizował wyprawę odwetową pustosząc dobra Andrzeja w Zwięczycy i Staroniwie (wówczas odrębne wsie, dzisiaj dzielnice Rzeszowa). Bratanek nie pozostał dłużny o znó1) napadł na miasto, rabują mieszczan i kościół parafialny. Ponoć Andrzej „urzędował” w Rzeszowie kilka dni, mocno dając się we znaki mieszkańcom. W starciach miało zginąć kilkadziesiąt osób.

Sprawa otarła się o samego króla Zygmunta III, który nakazał nawet staroście sanockiemu Jerzemu Mniszchowi zorganizowanie przeciw Andrzejowi pospolitego ruszenia, do czego jednak nie doszło, gdyż okoliczna szlachta nie kwapiła się do narażania życia w rodzinnym sporze. Sprawa miała trafić więc przed sąd. 

3 sierpnia 1604  roku obie strony pojawiły się w Przeworsku, gdzie szykowano się do rozprawy. By wzmocnić siłę argumentów obu szlachcicom towarzyszyły zbrojne poczty liczące ponoć nawet po tysiąc ludzi. Andrzej zajął kamienicę w rynku, Mikołaj stanął na przedmieściach. Wkrótce doszło do regularnej bitwy, w której po stronie właściciela Rzeszowa miało zginąć 6 ludzi, po stronie jego bratanka 21 osób. Jak czytamy w starych aktach:

- [Andrzej] ludziom swoim uszykowanym w ulicy przed klasztorem lżyć i sromocić kazał i na ludzi kasztelana, którzy już z placu uchodzili, gęsto strzelać, przy czym i organkó2) używał, a hajducy Drohojowskiego mu pomagali.

Następnego dnia obie strony, zabierając rannych i zabitych ruszyły w kierunku Przemyśla, by tam zaprezentować swe szkody i oskarżać przeciwnika o używanie przemocy. Skonfliktowani panowie robili wszystko, by antagoniści mieli jak najmniej argumentów, toteż Mikołaj napadł pod Urzejowicami na orszak Andrzeja zabierając mu 15 ciał poległych, ten mógł w Przemyślu pokazać jedynie 6 swych zabitych. 

Jak się ta rodzinna wojna domowa skończyła? Nie wiemy niestety dokładnie. Brak informacji w dawnych aktach może sugerować, że Ligęzowie doszli jednak jakoś do porozumienia.

(sj)


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama