Edward Janusz urodził się we Lwowie 19 października 1850 roku. Jego ojciec był stolarzem, matka najprawdopodobniej zajmowała się domem. Miał dwójkę rodzeństwa: siostrę i brata, który w późniejszym okresie został dyrektorem fabryki mebli giętkich we w Warszawie. Po maturze rozpoczął studia na Politechnice Lwowskiej, które musiał po roku przerwać. Na dalszą edukację nie pozwoliła nienajlepsza sytuacja materialna rodziny.
Swoją przyszłość Edward Janusz wiązał początkowo z wojskiem. W kawalerii austro-węgierskiej przesłużył 10 lat, dochodząc do stopnia porucznika. Już wtedy zaczął interesować się fotografią, dokumentując na szklanych kliszach koszarowe życie, robiąc fotografie portretowe. Gdy musiał z powodów zdrowotnych zakończyć oficerską karierę, miał już w rękach fach, z którym związał się już do końca życia.
Prawdopodobnie w 1882 roku Edward Janusz zaczął pracę fotografa w Zamarstynowie, wówczas podmiejskiej wsi, dzisiaj dzielnicy Lwowa. Dwa lata później otworzył zakład w Złoczowie, powiatowym wówczas mieście położonym 70 kilometrów na wschód od stolicy Galicji. Aż wreszcie, za namową swego przyjaciela z wojska, weterynarza Edwarda Hoffera, zdecydował się na przyjazd do Rzeszowa. Z biznesowego punktu widzenia był to dobry krok. Niedługo wcześniej zamknął swe podwoje istniejący tu od 1864 roku zakład Józefa Zajączkowskiego, który miał wyjechać do Krosna. W tym momencie Edward Janusz nie miał więc konkurencji, Rzeszów jak na galicyjskie warunki był średnim, parunastotysięcznym miastem powiatowym, ale rosła jednocześnie i popularność fotografii i zapotrzebowanie na zdjęcia. Mógł więc liczyć na sukces.
Gdy Edward Janusz pojawiał się w grodzie nad Wisłokiem miał już dość ugruntowaną pozycję. Jego przyjazd poprzedziła wystawa zdjęć w witrynie domu handlowego Schaittrów przy ulicy Sandomierskiej, dzisiaj uznawana za pierwszą wystawę fotografii w mieście. Jeszcze przed oficjalnym otwarciem zakładu w „Tygodniku Rzeszowskim” z czerwca 1886 ukazała się notka:
- Nowy fotograf. Pan Edward Janusz, przybywa ze Złoczowa do naszego miasta na stałą siedzibę i pracownię swą otwiera w domu p. Gartnerów przy ulicy sandomierskiej (gdzie dawniej miał pracownię p. Zajączkowski). Okazane nam zdjęcia jego odznaczają się nadzwyczajną czystością i trafnością dobrego portretu; a uwzględnić należy, że p. Janusz nie ćwiczył w żadnych pracowniach, lecz z dyletantyzmu oddał się zawodowi fotografa, w którym dopiero cztery lata pracuje. Szczególna sumienność pracy, widoczna w zdjęciach jego, zjedna mu niezawodnie liczną w naszym mieście i okolicy klientelę.
Lokal, który Edward Janusz „odziedziczył” po Zajączkowskim, był już przygotowany do funkcji pracowni fotograficznej. Z relacji m.in. jego syna Fryderyka wynika, że znajdowała się tam ośmiometrowa altana fotograficzna ze szklanym dachem i jedną szklaną ścianą. Fotograf dysponował kilkoma scenografiami i tłami dostosowanymi do oczekiwań klientów. Zdjęcia można było robić więc w różnych aranżacjach.
1,5 roku po przeprowadzce do Rzeszowa Edwarda Janusza dotknął dramat. W budynku, gdzie mieściła się pracownia doszło do pożaru. „Tygodnik Rzeszowski” pisał kilka dni później:
- Przyczyna pożaru dotąd na pewnie niewyśledzona. Dzięki spokojnemu powietrzu pożar nie przybrał szerszych rozmiarów i tylko tej okoliczności, oraz dzielnej pomocy p. oficerów Zawadila i Bartosia, którzy z pp. podoficerami obrony krajowej pożar zlokalizowali – mamy do zawdzięczenia, że Rzeszów cały nie doznał losu Ulanowa, Liska i.t.p. miast pogorzałych. Przy pożarze skonstatowaliśmy kompletną niedołężność tak nazwanej straży pożarnej, która zaledwie o godz. 9 ½ a więc o 3 kwadransach po wybuchu ognia, kiedy już ogień w całej pełni panował, na miejsce pożaru przybyła - z sikawką nie nadającą się do użycia, bo bez wylotów przy wężach, a wąż zapchany był błotem i mułem!
Z prasowych relacji wynika, że pożar dotknął kilku sąsiadujących nieruchomości, największe straty poniósł zaś właściciel domu, w którym znajdowało się studio Edwarda Janusza. Wkrótce zakład został urządzony na nowo. W międzyczasie w życiu fotografa zaszły bardzo ważne zmiany. W 1889 roku w miasteczku Raabs an der Thaya w Dolnej Austrii pojął on za żonę Leopoldynę z domu Krause, której rola w prowadzeniu zakładu i ugruntowaniu jego pozycji jest nieoceniona.
Leopoldyna urodziła się w 1863 roku. Jej ojciec Karl Krause był rzeźbiarzem i malarzem. Matka Leopoldyny - Maria Linzbauer prawdopodobnie zajmowała się rękodziełem i nauczyła również córkę tego rzemiosła. Ojciec zainteresował się fotografią, kupił odpowiedni sprzęt, ale ponieważ sam nie miał przygotowania, postanowił w tym kierunku wykształcić jedną z córek. Po długich zabiegach udało się załatwić przyjęcie Leopoldyny na praktykę do jednego ze znanych zakładów wiedeńskich. Po pięciu latach pracy na stanowisku pomocnika fotograficznego, zdobyła odpowiednie umiejętności i mogła prowadzić własne atelier fotograficzne w Raabs. Był to ewenement - kobiety w tamtych czasach rzadko pracowały na własny rachunek.
Prawdopodobnie w Raabs Leopoldyna poznała swego przyszłego męża, oficera armii austro-węgierskiej Edwarda Janusza. Wyszła za niego w wieku 28 lat. Zapewne połączyła ich m.in. fotograficzna pasja. Rozwój firmy był w dużej mierze możliwy dzięki niej. W posagu wniosła wyposażenie fotograficzne z czasów austriackich oraz zawodowe - zarówno praktyczne jak i teoretyczne - doświadczenie. W przeciwieństwie do swego męża – samouka Leopoldyna była zawodowym fotografem „z papierami”. Można śmiało powiedzieć, że działający pod szyldem „E. Janusz” był przedsięwzięciem rodzinnym, a współautorką jego sukcesu byłą Leopoldyna.
Prawnuczka Edwarda Janusza. Elżbieta Kaliszewska, również uznana artysta-fotografik i niestrudzona popularyzatorka dorobku rodziny tak opisywała swoją prababcię:
- Leopoldyna była filarem, w którym wszyscy znajdowali oparcie. Kobieta silna, przedsiębiorcza, obrotne, myśląca perspektywicznie, o ustabilizowanym systemie wartości. Jednocześnie ciepła, rodzinna, serdeczna i życzliwa, wrażliwa na cudzą niedolę, pomagała wielu. W Rzeszowie cieszyła się powszechnym szacunkiem, mówiono o niej "wielmożna pani Januszowa". Edward Janusz mógł przy niej rozwijać swą działalność społeczną, utrzymywać kontakty z przyjaciółmi ze środowisk artystycznych Lwowa i Krakowa. Obecność takiej osoby jak Leopoldyna, która odciążała go od wielu obowiązków stwarzała mu pole do działania jako społecznik i angażowania się na rzecz miasta i mieszkańców.
Z każdym rokiem zakład Januszów zyskiwał coraz większą renomę. Słynął z fotografii portretowych, które zamawiali tu nie tylko mieszkańcy Rzeszowa, okolicznościowych (jak śluby, imprezy rodzinne), a także reporterskich. Edward Janusz dokumentował wiele istotnych dla regionu wydarzeń, jak chociażby otwarcie linii kolejowej Rzeszów-Jasło w 1890 roku, wizytę cesarza Franciszka Józefa i manewry wojskowe z jego udziałem, uroczystości patriotyczne i religijne. W 1898 roku został wyróżniony niezwykle prestiżowym tytułem „Cesarsko-Królewskiego Nadwornego Fotografa”.
Januszowie inwestowali w nieruchomości. W latach 1910-1912 kupili m.in. grunty pochodzące z parcelacji folwarku Podzamcze. Przy ul. Poniatowskiego 9, Januszowie zbudowali dom, w którym notabene w czasie I wojny światowej mieściła się szkoła żeńska.
Edward Janusz zmarł 3 marca 1914 roku. Ciężar prowadzenia zakładu spadł na Leopoldynę, ale również ich potomków. Januszowie dochowali się czwórki dzieci: Doroty, Fryderyka, Marii i Heleny. Każde z nich poznało gruntownie fach fotograficzny, mimo, że ich losy różnie się potoczyły. Fryderyk po studiach prawniczych w Wiedniu i Krakowie został sędzią w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie, starsze córki ukończyły seminaria nauczycielskie.
Wybuch I wojny światowej zmusił Leopoldynę wraz z dziećmi do wyjazdu z Rzeszowa i przeczekania w Wiedniu oraz Raabs ponurego okresu dwóch okupacji rosyjskich miasta z lat 1914-15. Zakład jednak funkcjonował dalej. Po powrocie z wojennej tułaczki Leopoldyna samodzielnie i z dużymi sukcesami kierowała zakładem, który okres prosperity przeżywał w latach 20 i 30. Januszowa przeniosła zakład do lokalu frontowego przy ul. Grunwaldzkiej, w atelier pojawiło się oświetlenie elektryczne. . Z życia zawodowego wyłączył ją wylew. Zmarła w sierpniu 1934 roku.
Na spadkobierczynię rodzinnej firmy Leopoldyna wyznaczyła córkę Helenę, którą wysłała do Wiednia, do prestiżowej szkoły artystycznej. W swym testamencie podkreślała jednak, że zakład ma zostać wspólną własnością całej czwórki rodzeństwa, niepodzielony. Maria wyszła w 1916 roku za prawnika Augustyna Urbana, w 1923 roku wyjechała do Warszawy, gdzie jej mąż objął stanowisko w Ministerstwie Skarbu.
Wielką osobowością była najstarsza córka Januszów - Dorota, zwana Dorą. Starannie wykształcona, wykazywała zdolności artystyczne, udzielała się w amatorskim teatrze, należała do klubu tenisowego. W sierpniu 1918 r wyszła za mąż za późniejszego, pierwszego dowódcę 17 pułku piechoty i obrońcę Lwowa majora Stanisława Elgasa. Dorota słynęła z wrażliwości społecznej i działalności na rzecz najuboższych. Zmarła niestety bardzo wcześnie, w wieku trzydziestu kilku lat, zaledwie dwa lat po matce, przybita jej śmiercią. Pogrzeb Dory zgromadził tłumy mieszkańców, zwłaszcza najuboższych, dla których poprawy losu bardzo się poświęcała.
W okresie międzywojennym córki z powodzeniem kontynuowały dzieło rodziców. Gdy po zamążpójściu na kilka lat z Rzeszowa wyjechała Helena, ciężar prowadzenia firmy przejęła Maria. Zakład przetrwał trudny okres II wojny światowej, dzięki poświęceniu i ciężkiej pracy obu sióstr. W 1951 roku firma została uspołeczniona. Przejęła ją Rzemieślnicza Spółdzielnia Fotografów im. 22 lipca, do której przystąpiły również siostry, zaś Helena kierowała przedsiębiorstwem aż do przejścia na emeryturę w 1968 roku. Zmarła w 1973 roku. Zakład przetrwał do początku lat 90. XX wieku, gdy zlikwidowano spółdzielnię fotografów.
Głośno o dorobku Januszów robiło się znów w 1997 roku. 16 września na strychu kamienicy, gdzie mieścił się przez dziesięciolecia zakład Edwarda Janusza znaleziono archiwum firmy: 32 tysiące negatywów szklanych, elementy wyposażenia i dokumenty. Bezcenne znalezisko trafiło do Muzeum Okręgowego w Rzeszowie. Od lat służy badaczom historii miasta i miłośnikom regionu, jest świadectwem minionych czasów. Z inicjatywy Fundacji Rzeszowskiej o losach niezwykłej rodziny rzeszowskich fotografów nakręcone zostały dwa filmy dokumentalne, ukazało się kilka pozycji książkowych.
Napisz komentarz
Komentarze