To jedna z licznych, zapomnianych zbrodni popełnionych przez Wehrmacht w czasie Kampanii Wrześniowej 1939 roku na terenie Polski południowo-wschodniej. 7 września żołnierze 1 Dywizji Górskiej (1. Gebirgs-Division) dokonali krwawej pacyfikacji wsi Rozdziele koło Gorlic. Pretekstem była śmierć jednego z niemieckich oficerów w starciu z wycofującym się polskim wojskiem.
Niestety o masakrze w Rozdzielach prawie w ogóle nie ma źródłowych informacji. Zachowały się zaledwie szczątki relacji i wspomnień. Mimo upływu lat ta zbrodnia nie została dokładniej zbadana, nie została też odpowiednio upamiętniona. Los podgorlickiej wioski i to co się stało tak naprawdę 7 września 1939 roku wymaga wciąż wyjaśnienia.
Lakoniczną informację o wydarzeniach w Rozdzielach znajdujemy w wydanym w 1969 roku w Rzeszowie "Przewodniku po miejscach męczeństwa i walki". Opracowanie jest o tyle cenne, że odnotowuje bardzo wiele, nawet pozornie drobnych i błahych wydarzeń związanych z II wojną światową, niestety autor (autorzy?) nie ustrzegł się szeregu błędów faktograficznych, które sprawiają, że należy z ostrożnością tę publikację traktować jako źródło.
"(...) wkraczające jednostki 1 Dywizji Górskiej zebrały wszystkich mieszkańców z zamiarem ich rozstrzelania, Gdy ktoś, znający język niemiecki wyjaśnił im, że w wiosce nikt nie posiada broni, a strzały, które padły, oddały cofające się jednostki Wojska Polskiego, wyjaśnienia tego Niemcy nie wzięli nawet pod uwagę - większość wioski spalono, a częśc ludności rozstrzelano".
W tekście Andrzeja Ćmiecha "Trzy dni bronili miasta" zamieszczonym 31 sierpnia 2007 roku w lokalnym dodatku do "Gazety Krakowskiej" czytamy z kolei: "Wycofujące się w kierunku Jasła oddziały polskie przez cały czas toczyły potyczki z niemieckimi podjazdami motorowymi, które pojawiały się w najmniej oczekiwanych miejscach wybierając dla siebie najbardziej dogodne pozycje do ataku. Tylko dzięki męstwu żołnierzy straty podczas odwrotu były niewielkie. Do takiej potyczki doszło w Rozdzielu, gdzie zginął niemiecki oficer i kilku niemieckich żołnierzy. Nazajutrz po tym wydarzeniu Niemcy spalili kilka domów w centrum wsi, a ośmiu mieszkańców wsi biegnących na ratunek zastrzelili. Był to pierwszy tragiczny akt terroru zastosowany wobec ludności cywilnej na ziemi gorlickiej."
Stosunkowo najpełniejsze informacje na temat wydarzeń podaje Adam Barna w pracy "Chmury i słońce nad Łemkowyną". Myli jednak datę zdarzenia, podając, że pacyfikacja miała miejsce 3 września. To niemożliwe, niemieckie zagony pojawiły się w okolicach Gorlic dopiero 5 września. Niemniej jednak Adam Barna przedstawia ciekawe okoliczności.
- "We wsi Rozdziele, w szeregach wycofujących się oddziałów wojska byli mieszkańcy tej wsi: Wasyl Bajus, Iwan Dudra i Michał Mościwski oraz kapral Stefan Chanas z sąsiedniej Bednarki. Kapral Chanas otrzymał rozkaz pilnowania porządku w Rozdzielu, aby uciekający na wschód tłum wojska i ludzi mógł swobodnie pokonywać skrzyżowania dróg z Lipinkami i Sękową. Tego dnia, po południu od strony Koniecznej i Sękowej, wojska niemieckie chcąc uniemożliwić przemarsz wojska polskiego, boczną drogą przez Wapienne, dotarły do Rozdziela. Przed skrzyżowaniem z główną drogą, z czołgu wyszedł niemiecki oficer z mapą, aby rozpoznać teren. Wtedy, ukryty za drzewem kapral Chanas, rzuconym granatem zabił oficera. Wywiązała się ostra i długa strzelanina. Na miejscu potyczki pojawiła się wojskowa żandarmeria SS. Znowu ktoś wystrzelił z tłumu, na co Niemcy odpowiedzieli ogniem. Użyte przez nich naboje zapalne przyczyniły się do spalenia dziewięciu domów i zagród wiejskich. Były też ofiary. Iwan Dragan i jego żona Justyna, która prawdopodobnie ze studni czerpała wodę do gaszenia dobytku, a także Stefan Bajus, Iwan Bubniak, Teodor Borsuk oraz inni cywile i żołnierze. Ich nazwisk ani liczby nie ustalono, ponieważ w płomieniach ognia zginęli żywcem" - pisze Adam Barna.
Po strzelaninie Niemcy otoczyli wieś. Na środek wsi spędzono każdego kogo dało się złapać: 150 mężczyzn, 100 kobiet i dzieci. Niemcy zapowiedzieli, że rozstrzelają co dziesiątą osobę. Na szczęście w tłumie znalazł się austriacki kolonista Karol Gross, weteran I wojny światowej, żołnierz operacji gorlickiej, który tu osiadł i ożenił się. Zaczął przemawiać do hitlerowców, opowiadać swoją historię życia. Udało się. Przekonał Niemców, że mieszkańcy wsi nie mieli nic wspólnego ze strzelaniną i nie są wrogo nastawieni do niemieckich żołnierzy. Ludzi puszczono wolno. Więcej represji z powodu wydarzeń tego dnia nie było.
Szymon Jakubowski
Napisz komentarz
Komentarze