Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 22 listopada 2024 01:05
Reklama dogadać się w małżeństwie

Tak budowano szkoły-tysiąclatki

Tak budowano szkoły-tysiąclatki
I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie Władysław Kruczek (z prawej) na placu budowy jednej ze szkół.

- Uczcijmy jubileusz naszej państwowości przez zbudowanie na pożytek młodemu pokoleniu tysiąca szkół! – to hasło rzucone 24 września 1958 roku  podczas narady partyjnej przez I sekretarza Komitetu Centralnego PZPR Władysława Gomułkę dało początek wielkiej propagandowej i inwestycyjnej akcji, mającej uświetnić planowane na 1966 rok oficjalne obchody 1000-lecia państwa polskiego.

Nie ulega wątpliwości, że nie tylko o edukację i nie tylko o uczczenie 1000-lecia państwa chodziło w całym przedsięwzięciu. Rok wcześniej o przygotowaniach do rocznicy chrztu Polski mówił prymas kardynał Stefan Wyszyński. Dla władzy było to więc wyzwanie i próba przyćmienia państwowymi obchodami uroczystości kościelnych.

Do nauki i do wojny

Zadanie postawione przez I sekretarza KC było ogromne i wymagające wielkich nakładów finansowych. By temu sprostać w 1959 stworzono Społeczny Fundusz Budowy Szkół, który do 1965 roku zgromadził niebagatelną kwotę 9 miliardów złotych.  Część placówek budowano ze składek rozmaitych środowisk i firm (także hojnie wspierała je zagraniczna Polonia, mimo co najmniej sceptycznego stosunku do ówczesnych władz), w mniejszych miejscowościach budowano często sposobem gospodarskim. Do prac budowlanych zaangażowano wojsko.

Tempo budowy było imponujące, w pewnej chwili nie było dnia, by nie otwierano kolejnej „tysiąclatki”. Najczęściej budowę kończono przed upływem roku od rozpoczęcia. Nie były to dzieła architektonicznej sztuki, szkoły budowano były według kilku projektów, wiele z nich jest bliźniaczo podobnych, ale nie o urodę, lecz funkcjonalność budowli i wykonanie w terminie przecież chodziło.

Budowa „tysiąclatek” miała charakter nie tylko propagandowy, ale była koniecznością, związaną m.in. z reformą oświatową i powstaniem szkół ośmioklasowych oraz wzrostem liczby uczniów. Placówki wpisywały się także w plany militarne. Wiele z nich w przypadku konfliktu zbrojnego miało pełnić rolę koszar lub szpitali polowych, w części z nich przygotowano pomieszczenia mogące być schronami, nawet przeciwatomowymi (o jednej z takich „tysiąclatek” piszemy na stronie 112).

1417 „tysiąclatek”

W czasach PRL modne było „przekraczanie planów”, toteż i ostateczna liczba zbudowanych szkół przekroczyła znacznie planowany tysiąc. Doliczono się ostatecznie 1417 obiektów. W ówczesnym województwie rzeszowskim (nieco odbiegającym granicami od obecnego Podkarpacia) powstało ich dokładnie 101.

Pierwszą placówką oddaną do użytku była Szkoła Podstawowa nr. 7 imienia gen. Karola Świerczewskiego w Czeladzi, otwarta 26 lipca 1959 roku. Miesiąc później uroczyście otworzono pierwszą na Rzeszowszczyźnie (a piątą w kraju) szkołę w Adamówce w powiecie jarosławskim. W porównaniu do innych nie byłą ona duża: cztery sale lekcyjne i trzy izby mieszkalne dla nauczycieli. Wybudowano ją kosztem 1 101 tys. złotych zebranych przez pracowników Państwowych Gospodarstw Rolnych, zaś wykonawcą był Zakład Budowlano-Remontowy z Sieniawy. Większość zbudowanych w czasie akcji obiektów przeznaczona byłą na podstawówki, ale czasami zdarzały się inne typy szkół. Na Rzeszowszczyźnie  powstały wtedy szkoły muzyczne w Stalowej Woli i Rzeszowie oraz gmach Wyższej Szkoły Inżynierskiej (dzisiejszej Politechniki Rzeszowskiej). Ostatnie „tysiąclatki” w kraju oddawano jeszcze w 1967 roku, w województwie rzeszowskim z ostatnimi uwinięto się na przełomie sierpnia i września 1966.

Zawadzki, Świerczewski i Deklaracja Praw Młodego Pokolenia

Ze sprawozdania Wojewódzkiego Komitetu Społecznego Funduszu Budowy Szkół w woj. Rzeszowskim wynika, że od uruchomienia zbiórki w 1959 roku do końca roku 1965 zebrano w pieniądzach i materiałach 377 684 złote (dla porównania średnia płaca w 1960 roku wynosiła 1560 złotych miesięcznie). Nie było to wiele, raptem jedna trzecia kosztów małej szkoły, resztę pokryto więc z budżetu centralnego oraz składek dużych przedsiębiorstw.

Zgodnie z ówczesnym „trendem” nowowybudowanym szkołom nadawano często imiona patronów zasłużonych dla Polski Ludowej. Zadziwiającą popularnością cieszył się zwłaszcza gen. Aleksander Zawadzki, zmarły w 1964 roku przedwojenny komunista, w okresie PRL członek najwyższych władz partyjnych, dwukrotny wicepremier. Szkoły przybierały także imiona gen. Karola Świerczewskiego, komunistycznej działaczki Hanki Sawickiej, Wielkiego Proletariatu, Pawła Findera, , 20-lecia PRL,  Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego czy też… Deklaracji Praw Młodego Pokolenia. Czasem zdarzali się na szczęście patroni mniej identyfikowani z PRL jak Maria Konopnicka, Stefan Żeromski, Ignacy Łukasiewicz czy Tadeusz Kościuszko.

Budowa szkół była stale relacjonowana w oficjalnych mediach, pisano o niej z zachwytem i czasem przesadnym patosem. W terenie inwestycjom patronowali lokalni dygnitarze partyjni. Ówczesny I sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Rzeszowie Władysław Kruczek często pozował do zdjęć z kielnią i cegłą, pracowicie przecinał kolejne wstęgi.. Podkreślano przy tym wyższość niosącej kaganek oświaty Polski Ludowej nad II Rzeczpospolitą.

- W Polsce przedwrześniowej nie było miejsca dla wszystkich dzieci w szkołach podstawowych – każdy rok zwiększał liczbę analfabetów. Rzadka i uboga sieć szkolnictwa średniego ogólnokształcącego i zawodowego, nieliczne formy działalności oświatowej wśród dorosłych i opiekuńczo-wychowawczej tylko w niewielkim zakresie  mogły zaspokoić wciąż rosnące potrzeby. Dziś po 22 latach kształtowania nowego oblicza regionu rzeszowskiego cieszy nas widok powszechnie uczącej się młodzieży i dorosłych w szkołach różnych typów i stopni – głosił sekretarz Kruczek w specjalnie wydanej publikacji (prawdopodobnie tekst pisał mu jeden z najwybitniejszych dziennikarzy Polski południowo-wschodniej Władysław Boczar, przez pewien czas pełniący obowiązki asystenta prasowego dygnitarza).

Większość „tysiąclatek przetrwała przemiany ustrojowe i do dzisiaj rozlega się w nich szkolny dzwonek. O propagandowej otoczce, która towarzyszyła ich powstawaniu, mało kto już pamięta. W ich murach kształcą się kolejna pokolenia…

Szymon Jakubowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

abraxas 27.07.2023 08:13
Teraz władza proponuje nam powrót do przeszłości , szarfy , nożyczki , tablice a wszystko imienia Kaczyńskiego oczywiście.

Reklama